niedziela, 13 kwietnia 2014

"Ignite me" - Tahereh Mafi

"Ignite me" ma swoją premierę dopiero w maju tego roku, a więc w swojej opinii używam oryginalnego tytułu, okładki oraz cytatów. Ale książkę ktoś mi przetłumaczył. 

Starałam się nie spoilerować, ale jak przez przypadek powiedziałam za dużo to przepraszam!

"Ignite, my love. Ignite."


O tak.

Nadal marzę, że uda mi się ukraść styl Mafi, wykorzystać go do własnych celów, a potem jej go oddać, nienadającego się już do niczego.
Rozpadam się widząc pierwsze zdanie.
"I am an hourglass."
Wtedy zaczyna zżerać mnie zazdrość. Tak duża, tak mocna, wręcz nie do opisania.
Dlaczego?
Dlaczego ja nie mogę tak pisać?

"My bones, my blood, my brain freeze in place, seizing in some kind of sudden, uncontrollable paralysis that spreads through me so quickly I can`t seem to breathe. I`m wheezing in deep, strained inhalations, and the walls won`t stop swaying in front of me."

I znowu. Znowu. Znowu!
Mafi, jak możesz!?

"I grieve nothing. I take everything."

I po raz kolejny zastanawia mnie co takiego kryje się w tych słowach. Każde z nich wydaje się idealnie dopasowane, idealnie wczepione i złożone w zdanie. A razem one wszystkie tworzą niemal... muzykę. Nieziemską melodię. Cała książka to jeden wielki dźwięk, tak głośny, że niemal może rozsadzić uszy. Zatykam je, przykrywam rękami, i kręcę kręcę kręcę głową. A myśli, tak, one tańczą w alei po prawej stronie, gdzie zawsze świeci słońce.

"Stop. 
Stop time. 
Stop the world." 

Tak właśnie się stało. Przepadłam. Odpłynęłam na jakimś nieznanym mi statku i wrócę dopiero gdy skończę czytać. Albo nie. Wrócę dopiero wtedy gdy zdołam się otrząsnąć po tej emocjonalnej bombie. Wrócę kiedy już będę gotowa. Kiedy nacieszę się naiwnością tej historii, jej cudownym szczęśliwym zakończeniem i całym wymiarem tej rozbrajającej bajeczki. "I think (...) my heart is going to explode."

Szkoda tylko, że autorka poszła na łatwiznę. Ruszyła najprostszą, najłatwiejszą drogą. Bo fani chcieli. Krzyczeli. A większość czytelników posiadających szósty zmysł wiedziała jak to się skończy. Wymarzyła sobie swój własny przecudowny koniec, a teraz oczekują tylko oficjalnego potwierdzenia swoich domysłów. Kochani, chciałabym Wam powiedzieć coś więcej, ale... NIE POWIEM. Jednak z drugiej strony. Czy to nie było zaplanowane od pierwszej części? Czy czasem Mafi nie zwodziła nas wszystkich żeby później nimi wstrząsnąć, chwycić za serce i i i nie oddać go go go już nigdy więcej? Klucza do rozwiązania tej zagadki poszukajcie sami. Nie wiem czy wolicie spacerować, biegać, tańczyć, śpiewać, skakać czy też po prostu odpoczywać, ale zapewniam, że TU każdy znajdzie coś dla siebie. Kochani, od czego jest wyobraźnia?   

Już od dawna nie czytałam tak wyśmienitej książki. Tak pysznej. Po skończeniu jej coś we mnie poszło z dymem. Spaliło się. "And something inside of me shatters." Nie mam pojęcia jak to odzyskać. Mogę próbować kartkowania tysiąca innych powieści, oglądania tysiąca filmów i rozszyfrowywania tysiąca innych zagadek, ale wiem, że to nie będzie to samo.

Bohaterzy ulegli diametralnej przemianie. Julia, Adam i... Warner nie są już tymi samymi postaciami, którymi mogli się wydawać w pierwszej części. W "Ignite me" możemy poznać o nich całą prawdę, zrozumieć ich działania i tok myślenia. Sama Julia bierze się w garść, staje się silna, wierzy, że osiągnie swój cel i... walczy na wszelkie możliwe sposoby. Natomiast Adam, więc on... eee, jest idiotą, choć to i tak mało powiedziane. Jest kompletnym debilem, ciotą i marną imitacją pingwina. Nienawidzę go tak bardzo, że każdy fragment, w którym występuje podnosi mi ciśnienie. Jejciu, najgorsza, najbardziej mdła i irytująca postać z jaką spotkałam się w literaturze. Fuj! Ale Warner, tu już jest o niebo (dwa nieba!) lepiej. Autorka poświeciła mu masę czasu, widać wyraźnie, że w kreację jego charakteru włożyła dużo wysiłku. Jeśli możliwe jest zakochanie się w bohaterze literackim, to ja właśnie się zakochałam. 

Ach, zapomniałam wspomnieć o tym, że w tej części brakuje skreśleń. Brakuje ich, bo Julia już wie czego chce. Podjęła decyzję i nie tłumi w sobie myśli, nie ukrywa ich sama przed sobą. Teraz głośno krzyczy. Nie zamierza przestać.    

"- You know - he whispers, his lips at my ear - the whole world will be coming for us now. 
I lean back. Look into in eyes.
- I can`t wait to watch them try."

Przepraszam, ale nie jestem w stanie pisać dalej. Mafi ukradła mój osobisty słownik.

14 komentarzy:

  1. nie wiem co ty w niej widzisz takiego, serioo. może różni się od innych, ale żeby aż tak?
    jak dla mnie to książki jak książki, o dziwo mogę ją czytać mimo że to dystopia i idzie mi szybko, ale ogółem nic ponadprzeciętnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjaśnianie Tobie co takiego widzę w tej książce jest jak wyjaśnianie Ziemi żeby przestała obiegać Słońce.

      Usuń
  2. Ja zawiesiłam się na pierwszym tomie. Był niby dobry, niby zły... Miałam sięgnąć po drugi tom, ale jakoś... Nie ciągnie mnie do niego. Język używany przez Mafi faktycznie jest niezwykły na tle młodzieżówek. Może uda mi się skończyć trylogię o Julii. Kiedyś.
    P.S. Okładka do Ignite me jest przecudowna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy tom jest najgorszy z całej trylogii. Może jeszcze kiedyś się zdecydujesz i sięgniesz, ja zachęcam, może i nie są to arcydzieła, ale zdecydowanie powieści, na które zwarto poświęcić trochę czasu. :)
      P.S. Potwierdzam!

      Usuń
  3. Jaka cudowna okładka!!! Przepiękna! Nie mogę się na nią napatrzeć... Samej serii nie znam, ale po takiej recenzji chyba muszę to nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja na razie poznała tom pierwszy, drugi od wielu miesięcy jest na półce nie przeczytany.
    Mnie jakoś książka nadto nie zachwyciła,(chociaż nie była zła) jednak trudno zabrać się za kontynuację. Oczywiści kiedyś przetłumaczoną wersję przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pewnie się z nią zapoznam jak już przeczytam Sekret Julii :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie, ja już mimo wszystko takim książką mówię nie. Szkoda mi czasu. Na półce czeka wiele ciekawszych powieści :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Najpierw na tapetę muszę wziąć pierwszą część. Potem podumam nad pozostałymi ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja czytałam jedynie pierwszą część. Język rzeczywiście jest piękny, chociaż momentami bywał przesłodzony (sceny miłosne Adama i Julii). W sumie to w ogóle za nimi nie przepadam, chociaż nie darzę ich aż tak wielką niechęcią, jak Ty Adama ;d Warnera ubóstwiam, świetny czarny charakter, achh, kocham go <3 To dla niego mam zamiar przeczytać kontynuacje. A Twoja recenzja jest świetna, bardzo, bardzo mi się podoba i jest bardzo zachęcająca :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też. <3 Ale moje koleżanki nie doceniają chyba jego uroku. *.* No cóż, trudno. ;} Czytaj, czytaj kontynuację jak najszybciej się da, jest 1000 razy lepsza! :D Kinga się bardzo cieszy i dziękuje za ciepłe słowa oraz wita serdecznie w Magicznym zakątku. :-)
      P.

      Usuń
  9. Czytałaś ją po angielsku? o.O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm... to dość skomplikowane. Znaczy się, czytałam ją w czyimś nieoficjalnym tłumaczeniu, ale miałam też wersję oryginalną. A teraz w oryginale czytam Destroy me. :D

      Usuń
  10. Matko. Matko. Matko.! Kocham to.! Już nie mogę się doczekać tej 3 części. Specjalnie sobie ją kupię i będę maltretować - czytać. Czytać. Czytać. Mnóstwo razy. A potem znów. Recenzja bardzo ciekawa. Moje oczy pochłonęły tekst :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku!
Skoro tu dotarłeś, to znaczy (mam nadzieję), że przeczytałeś post powyżej i wiesz co komentujesz.
Proszę o zachowanie kultury.
Będzie mi bardzo miło jeśli co do treści komentarza trochę się wysilisz. :)
Twojego bloga także odwiedzę i jeśli przypadnie mi do gustu – pozostawię po sobie ślad.
Jeśli masz do mnie jakieś pytanie, to śmiało pytaj.
Kontakt: kinga_godowska@wp.pl lub kinga.godowska@vp.pl
Dziękuję za wszystkie komentarze!