wtorek, 30 lipca 2013

„Podpalaczka” - Stephen King

Jesteś podpalaczką, kochanie, jedną wielką zapalniczką...


Wyobraź sobie, że masz dar. Niezwykłą moc. Dzięki, której możesz sprawić, że: spalisz ludzi, podpalisz samochody, wybuchną domy, a to za sprawą woli. Możesz zrobić wszystko. Nic ci nie zagrozi. To ty stawiasz warunki. Jeśli tylko zechcesz możesz... możesz... co tylko zechcesz. Ale pojawiają się źli ludzie. Oni pragną cię zabić. Uciekasz, w nieskończoność uciekasz. Dokąd? Sam nawet nie masz pojęcia. Musisz ranić, albo sam zostaniesz zraniony.
Tak wygląda życie Charlie.

Zrób to, Charlie. Spal ich wszystkich.”

Moja pierwsza książka tego autora, mianowicie – Stephena Kinga, którego nazwisko każdy mól książkowy przynajmniej kojarzy ze słyszenia. Jak wypadło moje pierwsze `spotkanie` z jego twórczością? Dowiecie się zgłębiając treść recenzji.

Charlie McGee jest dzieckiem wyjątkowym, obdarzonym nadludzkim darem, zdolnością pirokinezy: potrafi siłą woli zdalnie rozniecić ogień. Rodzice dziewczynki, Vicky i Andy, uczestniczyli kiedyś jako ochotnicy w tajemniczym eksperymencie sponsorowanym przez tajną amerykańską agencję rządową, przybudówkę CIA zwaną Sklepikiem. Pozwalając sobie wstrzyknąć Próbę Sześć – rzekomo nieszkodliwą substancję halucynogenną, w rzeczywistości niebezpieczny środek chemiczny powodujący trwałe zmiany w przysadce mózgowej i chromosomach – zostali nieświadomie wyposażeni w niezwykłe talenty, obejmujące telekinezę, hipnozę i telepatię. Daleko idące skutki eksperymentu kładą się cieniem na życiu poddanej nieustannej obserwacji rodziny McGee, zmieniając je w koszmar. Po zamordowaniu Vicky przez agentów Sklepiku, nie chcąc, by Charlie stała się kolejnym „królikiem doświadczalnym” CIA, Andy decyduje się na ucieczkę. Pościg za dwójką zbiegów prowadzi John Rainbird, zabójca na usługach Sklepiku, dla którego zabicie dziecka staje się celem samym w sobie. Czy Charlie użyje pirokinetycznej mocy, by ocalić siebie i ojca? Zdaniem naukowców, byłaby nawet w stanie samoczynnie doprowadzić do eksplozji atomowej...

Na początku nie mogłam przyzwyczaić się do stylu jakim posługuje się King, wulgaryzmy to to czego osobiście z książkach nie trawię, ewentualnie jeśli są odpowiednio wplątane w akcję to nie mam zarzutu, ale tutaj po prostu było ich za wiele, zbyt rzucały się w oczy, a to całkowicie nie jest potrzebne do przedstawienia historii o małej dziewczynce. Później już nie zwracałam uwagi, przyzwyczaiłam się do tego wyrażania się po chamsku.

Rozdziały są krótkie, więc szybko się czyta, ale objętość można by było trochę skrócić, bo jednak powieść miejscami nudzi, ale wynagradzają to kolejne strony od których nie można się oderwać. Mimo wszystko książka bardzo mnie wciągnęła, jest oryginalna, bo czegoś takiego przedstawionego w taki sposób jeszcze nie czytałam.

Do bohaterów nie mam zastrzeżeń. Byli pomysłowo skonstruowani. Szkoda tylko, że do żadnego nie zapałałam szczególną sympatią, nawet Charlie czegoś zabrakło, ale muszę się przyznać iż czasami trudno było jej nie współczuć.

Koniec zdecydowanie książkę uratował, nie spodziewałam się takiego rozwoju wypadków, więc jest to przeogromny plus.

„Podpalaczkę” polecam wszystkim tym którzy z twórczością Pana Kinga są już jako tako zapoznani, ale także i tym, którzy jak ja do niedawna nie przeczytali jeszcze żadnej książki jego pióra. Myślę, że „Podpalaczka” na sam początek jest dobra, aczkolwiek nie zachwyca tak bardzo jak się tego spodziewałam. 

Wydawnictwo: Albatros
Stron: 510
Przeczytane: 30.07.2013r.
Moja ocena: 7/10

sobota, 27 lipca 2013

Trochę więcej o mnie... ;)

Dziękuję wszystkim, którzy nominowali mnie do Liebster Blog Award, w końcu przyszedł czas bym odpowdziała, wiem, ze trochę późno, ale lepiej tak niż wcale, i przepraszam.

Liebster Blog Award

Zasad chyba nikomu nie trzeba wyjaśniać.

Pytania od - Kinga Literutopia

1. Gdybyś miał/a zrobić coś szalonego przed śmiercią, co by to było?
Powiedziałabym wszystkim co sobie o nich myślę.
2. Najgorsza książka jaką kiedykolwiek przeczytałeś/aś?
Seria - „Dom nocy, dotrwałam do ¾ czwartego tomu
.3. Wymień 3 osoby które według Ciebie są wzorem do naśladowania?
Moja mama, Jan Paweł II i dalej nie wiem.
4. Kiedy czytam książkę to.... (dokończ zdanie).
...przenoszę się do innego świata.
5. Mój blog jest dla mnie... (dokończ zdanie). .
..czymś ważnym, bez czego już teraz nie potrafiłabym żyć.
6. Jak brzmiała Twoja szkolna ksywa?
Nie mam takiej, każdy po prostu mówi mi Kinga.
7. Gdybyś mógł zaplanować następne 10 lat swojego życia jakby one wyglądały?
 Dużo nauki, dużo książek, i ogólnie spełnianie marzeń.
8. Co robiłbyś/robiłabyś gdyby nie wynaleziono internetu?
Czytałabym książki i spotykała się ze znajomymi.
9. Czy oprócz czytania książek masz jakieś inne hobby?
Jazda na rowerze, sprawia, że od razu się odprężam, pisanie recenzji i powolutku pisanie czegoś swojego co kiedyś mam nadzieję ujrzy światło dzienne.
10. Jestem... (opisz siebie w dwóch zdaniach).
Osobą mającą swoje małe paranoje. Ciągle zmieniam zdanie, ale zdarzy się, że jeśli na czymś mocno mi zależy to dążę do upragnionego celu.
11. Co sądzisz o zabawie Liebster Blog Award?
Jest bardzo fajna, aczkolwiek w ilości tylu nominacji ile ja dostałam staje się męcząca.

Pytania od - FunVirtualnaJa
1.Najlepsza para w książce?
Hazel i Augustus z "Gwiazd naszych winy".
2.Od jak dawna masz bloga?
Od kwietnia tego roku.
3.Książka, którą przeczytałaś kilka razy i masz mało?
Zważywszy na to, że czytać dla siebie zaczęłam dopiero w tamte wakacje nie ma takiej, ale powoli wracam do swoich ulubionych książek.
4. Najlepszy główny bohater książki?
Harry Potter.
5. Najlepsze imię damskie a zarazem męskie?
Julia i Marcin
6. Jeden z najlepszych filmów?
Titanic.
7. Masz rodzeństwo?
Nie.
8. Wolisz pisać w pamiętniku czy na blogu?
Na blogu.
9. Twój typ chłopaka/dziewczyny?
Odpowiedź na to pytanie wolałabym zachować dla siebie.
10. Najbardziej szalona rzecz jaką zrobiłaś?
Nic sobie takiego nie przypominam.
11. Twoje największe marzenie?
Zostanie onkologiem i pomaganie ludziom.

Pytania od – Meg Sosenka

1. Gdybyś miał/miała przeprowadzić jeden, jedyny wywiad z ważną dla Ciebie osobą, kto by to był i dlaczego?
Bardzo długo myślałam nad tym pytaniem, ale nie umiem na nie odpowiedzieć.
2. Najbardziej wymarzona podróż Twojego życia, to podróż do...?
Nie ma takiego jednego miejsca, najlepiej byłoby dla mnie zwiedzić cały świat
3.Gdybyś mógł/mogła spędzić jeden dzień z którymś z bohaterów powieści, kto by to był?Uzasadnij.
Taki dzień chciałabym spędzić z Hazel z książki „Gwiazd naszych wina”. Chciałbym porozmawiać z nią o chorobie, dokładniej to o raku. Swoją przyszłość wiążę z zostaniem onkologiem i chciałbym wiedzieć jak czuje się pacjent, co przeżywa...
4. Z czym kojarzy Ci się dzieciństwo?
Z lalką, dokładniej moją `córusią`, której przypadkowo spaliłam włosy, ale i tak chodziła ze mną wszędzie :P
5. Gdybyś był/ była skazańcem i miał/miała zjeść ostatni posiłek w życiu, jakie danie by to było?
Owoce.
6. Gdybyś mógł/ mogła cofnąć się w czasie, to do jakiej epoki, lat?A może wolisz czasy współczesne?
Chciałbym cofnąć się do XIX wieku.
7.Które święto lubisz najbardziej?
Boże Narodzenie.
8. Ulubiona pora roku?
Zima.
9, Jesteś przesądny/ przesądna?
Nie, nie wierzę w takie coś.
10.Natura którego zwierzęcia jest Ci najbliższa?
Żadnego prawdę mówiąc, nie mam podejścia do zwierząt.
11. Wolisz dzień, czy noc?
Noc.

Pytania od – Suza

1.Jakie są Twoje zainteresowania?
Muzyka, swego czasu też taniec, jazda na rowerze i oczywiście czytanie książek oraz pisanie, kocham pisać i mam nadzieję, że kiedyś coś mojego ujrzy światło dzienne.
2.Gdybyś miał/miała wybrać spośród wszystkich swoich zainteresowań tylko jedno, jakie by to było?
Czytanie książek.
3.Jaka piosenka chodzi Ci ostatnio po głowie?
James Arthur - Impossible.
4.Czy jest jakaś książka, którą od dawna chcesz przeczytać, ale nigdy nie masz okazji? Podaj tytuł.
Powrót króla – J. R. R. Tolkien.
5. Jaka jest Twoja ulubiona fryzura?
Warkocz.
6. Co wolisz: film czy serial?
Film.
7. Otwórz najbliższą książkę na 13 stronie. Jak brzmi pierwsze zdanie?
 „- Nie – odpowiadam chociaż to nieprawda”
8. Jakie jest Twoje zdanie na temat horrorów?
 Nie wiem, nie oglądam, nie czytam
9. Jaki zespół muzyczny/wykonawcę lub konkretną piosenkę byś mi polecił/poleciła? (może być kilka, chętnie posłucham)
Piosenkę, która chodzi mi po głowie- odpowiedź w pytaniu 3.
10. Co wolisz: kawę czy herbatę?
Herbatę.
11. Co lubisz w blogowaniu?
To, że mam okazję wyrazić swoje zdanie na temat danej książki i to, że dzięki założeniu bloga powoli poznaję nowe osoby, które mają podobne gusta czytelnicze.

 Teraz pasowałoby nominować 44 blogi, ale chyba już każdy brał udział w tej zabawie.
Nienawidzę

Następna zabawa polega na wypisaniu ośmiu rzeczy, które darzę szczególną nienawiścią i nominowaniu ośmiu bloggerów. Przepraszam Was, ale ja nie potrafię wybrać tylko ośmiu, bo codziennie odwiedzam znacznie więcej blogów, a ponieważ nie chcę żeby ktoś czuł się pominięty odpuszczę sobie to trudne zadanie. Nominowana zostałam przez Patrycję Waniek, bardzo Ci dziękuję ;)

1.Nienawidzę czekania na książkę, która jest którąś tam z mojego ulubionego cyklu, ciekawość wtedy zżera mnie od środka, a ja w kółko przeglądam wcześniejsze tomy jakbym mogła znaleźć tam odpowiedzi na niedające mi spokoju pytania.
2. Nienawidzę osób nietolerancyjnych. Rozumiem każdy ma inny gust, ale nie trzeba poniżać innych i ich odmiennego zdania.
3. Nienawidzę gdy ktoś przerywa mi w czytaniu lub wyłącza muzykę której słucham podczas czytania. Zawsze dzieje się to w najciekawszym momencie akcji – przypadek?
4. Nienawidzę osób, które uważają czytanie za bzdurę i stratę czasu, a nie przeczytały ani jednej książki. Powiem więcej, ledwo je toleruję, ale muszę, bo spotykam się z nimi na każdym kroku. Jedną z nich jest między innymi moja najlepsza koleżanka, nadal wspominam z bólem serca pewne zdanie, które do mnie wypowiedziała na temat czytania, no ale dobra, nic się nie odzywam.
5.  Nienawidzę gdy kupię jakąś książkę a ona mi się nie spodoba, później mam wyrzuty sumienia, że wydałam pieniądze w błoto.
6. Nienawidzę gdy ktoś nie szanuje książek. Przecież ktoś musiał to napisać i to jest wynik jego ciężkiej pracy! Jak można zaginać kartki, wyrywać je, plamić, niszczyć?
7. Nienawidzę osób które ewidentnie coś do mnie mają, a nie potrafią powiedzieć mi tego prosto w twarz.
8. Nienawidzę tego uczucia kiedy mam mnóstwo rzeczy na głowie i muszę je zrobić - teraz! Zaraz! Jestem wtedy przytłoczona jakimś dziwnym nienazwanym uczuciem i łatwo się denerwuję.
The Versatile Blogger

Mól książkowy nominowała mnie do tej zabawy, bardzo Ci dziękuję. Polega ona na ujawnieniu 7 faktów o sobie i nominowaniu 15 bloggerów, którzy na to zasługują, ale ja nominuję wszystkie osoby, które nie brały działu w zabawie.

 1. Cały dzień słucham muzyki, dosłownie, może to i dziwne, ale nie potrafię bez niej żyć, uspokaja mnie w jakiś sposób, czytając książki też jej słucham.
2. Uwielbiam swoje oczy - to jedyna rzecz jaką w sobie lubię.
3. Jestem uzależniona od herbaty – to śmieszne, ale taka jest prawda.
4. Zawsze gdy gdzieś wychodzę muszę być ładnie ubrana, uczesana, wszystko dopięte na ostatni guzik, ale w domu... myślę, że osoby które mnie znają by mnie nie poznały, nawet nie chce mi się rano uczesać.
5. Kocham widok książek, przechadzanie się po księgarni, przekładanie ich na mojej półce, sycę ich widokiem oczy.
6. Najlepiej czuję się w samotności, w pokoju, zimą z kubkiem herbaty i książką.
7 Czytając doszukuję się w książkach ukrytego przekazu i staję się częścią historii, którą czytam.
 
To by było na tyle, myślę, że dzisiaj dużo się o mnie dowiedzieliście. Jeszcze raz dziękuję za wszystkie nominacje, mam nieoparte wrażenie, że o jakiejś zapomniałam i jeśli tak jest to przepraszam (proszę o przypomnienie). Chciałaby podziękować jeszcze za wszystkie ciepłe słowa, które w ostatnim czasie zostały do mnie skierowane, w komentarzach i nie tylko.. (będziecie wiedziały, że to o Was chodzi). Zauważyłam też, że mam stałych czytelników na blogu, bez Was nie miałabym siły nadal pisać. :)

Pozdrawiam!

piątek, 26 lipca 2013

"[requiem]" - Lauren Oliver

[live free or die]


Trylogia – dom. Trylogia przypomina mi dom. I jak tak o tym myślę to coraz bardziej utwierdzam się w swoim przekonaniu. Tom pierwszy „[delirium]” to swego rodzaju fundament, od tamtego momentu wszystko się zaczyna, gdyby nie ten fundament to nic, absolutnie nic nie wyszłoby z ciężkiej pracy. A on jest mocny, stabilny, dobrze zbudowany, prosi aby zacząć już budować ściany. I tak też robi Lauren Oliver – pisze „[pandemonium]”, który jak te ściany umacniające dom umacnia tą historię. „[pandemonium]” musi być dobrze napisane, aby budowa poszła dobrze. Mamy fundament, mamy ściany, nie mamy dachu. „[requiem]” jest dachem, kończy opowieść, kończy budowę. Kończy wszystko. Wyjaśnia wszystko. I tu jest problem, bo „[requiem]” nie spełnia roli dachu. Ostatni tom nie jest skończony, nie jest pełny. Dach jest dziurawy.

 „Musisz ranić albo zostaniesz zraniony.”

Rewolucja rozlewa się na cały kraj, oddziały rządowe śledzą i brutalnie tępią grupy Odmieńców. Jako członkini ruchu oporu Lena znajduje się w samym centrum konfliktu. Rozdarta między Aleksem i Julianem walczy o swoje życie i prawo do miłości.
W tym samym czasie Hana prowadzi bezpieczne, pozbawione miłości życie u boku narzeczonego – nowego burmistrza Portland. Wkrótce drogi dziewczyn znów się zejdą, a ich spotkanie doprowadzi do bolesnej konfrontacji.
Czy można wybaczyć zdradę? Czy mury wreszcie runą?

„Taka jest właśnie przeszłość: unosi się, potem osiada i gromadzi warstwami. Jeśli się straci czujność, pogrzebie cię.”

Jestem prawie pewna, że Lauren Olivie chciała aby czytelnicy tej książki postarali się czytać między wierszami, i tak też robię, czytam uważnie, zatrzymuję się, myślę, czytam dalej. Tej historii nie należy przeczytać, ja trzeba w pewien sposób zrozumieć. Większość z Was nie wie zapewne o co mi chodzi, ale ja dostrzegłam w tej trylogii coś czego być może nie dostrzegła większość. Chciałabym to wyjaśnić, ale nie da się nie wplatając w tekst spojlerów. Trudno.

 „Nie przestaje mnie zdumiewać, że ludzie są nowi każdego dnia. Że nigdy nie są tacy sami. Trzeba ich ciągle wymyślać. Zresztą oni też muszą ciągle wymyślać samych siebie.”

Teraz rozumiem zdanie wszystkich osób, które twierdzą, że ostatni tom jest najgorszy. Bo tak w istocie jest. „[requiem]” jest pełne wątpliwości. A wiadomo. Nikt z nas nie lubi być trzymany w niepewności. Każdy chce wiedzieć jak to się skończy, chce zgłębić to co nie zostało napisane. Chce wiedzieć jak będzie wyglądało dalsze życie tych postaci do których zdążył się tak przywiązać. Ja też chcę. Ale nic nie poradzę.
Więc myślę, myślę i dumam nad tym co może być dalej...

 „To właśnie robią ludzie w tym chaotycznym świecie, świecie wolności i wyboru: odchodzą, kiedy chcą.”

„[requiem]” jak i całą trylogię oczywiście polecam, tylko nie oczekujcie, że spodoba się ona Wam tak bardzo jak mi, całkiem możliwe, że nie spodoba się w ogóle. Ale tak to już jest, każdy jest inny i ma inny gust. Jednakże mam cichą nadzieję, że gdzieś tam na świecie jest osoba, która podziela moje zdanie.

„Wiesz, że nie możesz być szczęśliwa, jeżeli czasami nie bywasz nieszczęśliwa, prawda ?” 


Wydawnictwo: Otwarte
Stron: 390
Przeczytane: 25.07.2013r.
Moja ocena: 10/10

wtorek, 23 lipca 2013

"Sekret Julii" - Tahereh Mafi

Oni chcą mnie znaleźć Ja znajdę ich pierwsza
`

Za każdym razem gdy sięgam po książkę oczekuję czegoś... innego innego innego. Czegoś co wyróżni ją spośród tysięcy. Czegoś... co sprawi, że akurat ta będzie niezwykła.
Chcę poczuć jakbym była gdzieś indziej Chcę być gdzieś indziej.
Czegoś co pozwoli odżyć mi na nowo tak że czytając te zalane drukiem kartki zapomnę o całym świecie i wtedy wtedy otwieram książkę i
zapominam
co myślałam
parę
chwil
temu

Julia z Adamem uciekają z kwatery Komitetu Odnowy i trafiają do Punktu Omega, przystani dla dzieci o szczególnych zdolnościach. Wreszcie są bezpieczni. Sielanka zakochanych trwa jednak krótko. Julia poznaje sekret, który może przekreślić ich wspólne marzenia o szczęściu...

„Gdzie ja zostawiłam swój głos nie mogę wydobyć głosu nie mogę wydobyć.”

Tom pierwszy „Dotyk Julii” pozostawił po sobie niedosyt, lekkie rozczarowanie i brak przysłowiowego tego `czegoś`, jednakże pełna nadziei i chęci do powtórnego zatopienia się w magii słów jaką funduje nad Mafi czekałam niecierpliwie na premierę drugiego tomu i, i gdy już straciłam nadzieję... pojawiają się zapowiedzi, data premiery i każdy czeka czeka na możliwość przeczytania tej książki. A ja niczym się nie różnię, chcę muszę pragnę jak najszybciej dostać ją w swoje ręce!
`
„Chwytam powietrze


a
cały
świat


z   n    i       k             a”

Powyższy cytat trafnie oddaje co stało się ze mną gdy zaczęłam czytać, bo od książki nie można się oderwać. A wszystko za sprawą cudownego stylu autorki, chyba nigdy nie przestanę się nad nim zachwycać. Gdyby nie to, to książka nie różniłaby się niczym od stu innych młodzieżówek, ale napisana w taki sposób sprawia, że nie można się oderwać. I trzeba czytać czytać czytać
a powieki zamroczone snem same się zamykają
i co poradzić?
Chciałabym umieć pisać w ten sposób.

„Wyobraźcie sobie pociąg pędzący z prędkością 100 kilometrów na godzinę.
Teraz wyobraźcie sobie, że uderza was prosto w twarz.”
`
Lubię gdy książki pisane są z wtajemniczeniem w myśli głównej bohaterki. Wtedy wiem co czuje, co zamierza zrobić, co myśli. Wtedy mogę się z nią utożsamić. Mogę poczuć jakbym była gdzieś indziej gdzieś tam a to tam tak na prawdę istnieje tylko w mojej wyobraźni i na zapisanych kartkach papieru.

„Nadzieja.
Jest jak kropla miodu, jak pole kwitnących tulipanów na wiosnę. Jak orzeźwiający deszcz, wyszeptana obietnica, bezchmurne niebo, idealny znak przestankowy na końcu zdania.
Jedyne, co mnie trzyma przy życiu.”

Co do bohaterów to nie mam żadnych zastrzeżeń, nie byli sztuczni, byli całkowicie naturalni. Mogłoby się wydawać, że aż żywi. Jakby żyli gdzieś tam daleko chen chen za lasami za wzgórzami

„Serce wali mi jak oszalałe. Dziwię się, że nie doznało jeszcze poważnych obrażeń.”

Jestem pod ogromnym wrażeniem wydania, nie dość, że okładka jest cudowna to w środku nie dopatrzyłam się ani jednej literówki! Dodać do tego pourywane zdania, pytania nie będące pytaniami lecz stwierdzeniami, powtórzenia słów wzbudzające intensywność jakiegoś zwrotu, brak przecinków i kropek – i to wszystko oszałamia! Piękne pokłony za coś takiego.

Akacja jest wartka, dynamiczna i pełna napięcia, i to oczekiwanie... co się wydarzy dalej? No. Co się stanie?

„Szukam słów, żeby uciszyć tę ciszę.”

„Sekret Julii” polecam wszystkim którym „Dotyk Julii” przypadł do gustu, tym książkom warto poświęcić więcej niż jedną chwilę. Gwarantuję garść emocji i wrażeń. Nie mogę się doczekać kolejnego tomu.

„Kończą mi się litery. Nie mam już słownika. Ktoś obrabował mnie z całego słownika.”

Nie mam pojęcia co mogłabym jeszcze dodać.

„Energia przepływa przeze mnie gwałtowniej niż kiedykolwiek przedtem i nie jestem nawet w stanie myśleć, ale muszę coś  z r o b i ć, muszę czegoś  d o t k n ą ć. Zwijam palce, uginam kolana, cofam rękę i
uderzam pięścią
pięścią
pięścią
prosto
w
podłogę.”


Wydawnictwo: Otwarte
Stron: 437
Przeczytane: 23.07.2013r.
Moja ocena: 10/10

poniedziałek, 22 lipca 2013

"Finale" - Becca Fitzpatrick

 Czy istnieją takie przeszkody, których nawet miłość nie pokona?

Nie ukrywam, że na poprzednich tomach sagi „Szeptem” zawiodłam się bardzo i nie rozumiałam zachwytu jakim obdarzyły ją niezliczone ilości czytelniczek na świecie. Ba! Nadal nie rozumiem. Nie zamierzałam też czytać ostatniego tomu, ale ponieważ pojawiła się ku temu okazja pomyślałam, że dobrze byłoby mieć sagę przysłowiowo `z głowy`.

Nora jeszcze nigdy nie była tak pewna swej miłości do Patcha. Upadły czy nie, to on jest tym jedynym. I choć wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że ta dwójka stanowi dla siebie śmiertelne zagrożenie, dziewczyna nie ma zamiaru rezygnować z ukochanego. Teraz muszą połączyć siły, by stoczyć ostateczną walkę o życie.
Starzy wrogowie powrócą, pojawią się nowi, a ktoś zaufany okaże się zdrajcą. I choć role zostały rozdzielone, Nora i Patch nie wiedzą, po której stronie przyjdzie im walczyć.

Już po prologu uświadomiłam sobie jak wiele udało mi się zapomnieć. Nie łączyłam faktów, pozapominałam część postaci i rolę jaką odgrywają. Ale na szczęście „Finale” obfitują w liczne powtórzenia, więc wszystkie co ważniejsze informacje zakodowane gdzieś głęboko w moim mózgu wypłynęły na powierzchnię.

 „-Hej! - Zawołałam zanim. - Czy my wciąż nie jesteśmy oddaleni kilka kilometrów od mojego domu?
- Dokładnie osiem. Zrób sobie relaksujący jogging.”

Główną bohaterką jest Nora (czy tylko ja uważam, że to dziwne imię?) , która w pierwszej części była jedynie szarą myszką, a w czwartej stała się taką inteligentną, odważną, mądrą dziewczyną, że nie da się jej nie podziwiać. (To był sarkazm oczywiście). O ile z początku uważałam ją z głupią i irytującą to teraz w moim mniemaniu jest skończoną idiotką.
Jeśli dobrze pamiętam to (o dziwo!) w „Crescendo” polubiłam Vee, cofam teraz wszystko co kiedykolwiek dobrego o niej powiedziałam, ta dziewczyna też jest kompletnie pusta!
Jedyną postacią, której udało się wzbudzić we mnie odrobinkę ciepłych uczuć była Marcie – połączyła nas nienawiść do Nory. Niestety Marcie została przedstawiona przez główną bohaterkę z jak najgorszej strony (książka jest bowiem pisana w narracji pierwszoosobowym).
SPOJLER! SPOJLER! SPOJLER!
Tego co zrobiła Becca Fitzpatrick pod koniec nigdy jej nie wybaczę! Na pogrzeb Marcie przyszło 5 osób?To jest śmieszne, gorzej niż śmieszne, to jest żałosne! Przecież Marcie była dziewczyną lubianą, duszą towarzystwa, a jej wątek autorka potraktowała pobieżnie, tak aby jak najszybciej to skończyć i nic sensownego nie wyjaśnić.
Całość kręci się wokół miłości dwojga bohaterów. Bardzo przesłodzonej... Jak już wspominałam Nora to idiotka a Patch to ideał w 100%, który nie posiada żadnej wady. Żyć nie umierać z takim przy boku! (sarkazm).

 „Mógłbym ci powiedzieć to, co chcesz usłyszeć, ale czy mógłbym się wtedy nazywać twoim przyjacielem?”

Czytając miałam wrażenie, że autorka pisze `co jej ślina na język przyniesie`. Wszystko jest poplątane, nie przemyślane. W 1/3 książki nie wiedziałam o co chodzi! Rozumiem, szybka akcja, nagłe zaskoczenia, ale już czasami miałam dość. Żeby czytać „Finale” trzeba być naprawdę skupionym, a ja tego skupienia nie miałam ponieważ książka mi się nie podobała i łapałam się na tym, że czytałam i kompletnie nie wiedziałam co się dzieje. Nawet nie wyobrażacie sobie jak ogromną czułam ulgę gdy w końcu zamknęłam książkę.

Nie wiem czy to błędy w tłumaczeniu, ale dopatrzyłam się niespójności. Np. Nora gubi dwa telefony i NIE znajduje ich, a później z nich dzwoni. Jakim cudem? Jeszcze było parę tego typu sytuacji, ale nie umiem ich logicznie wyjaśnić. Możliwe, że to nie wina tłumacza tylko Pani Fitzpatrick, która po prostu nie umie pisać, albo nie czyta tego co sama napisała.

Pomimo wszystkich minusów „Finale” czyta się szybko i w miarę przyjemnie. Ot, kolejne czytadło dla nastolatek. Polecam osobom, które uwielbiają poprzednie części, a wiem, że są tacy. To ja jestem tutaj odmieńcem. Przepraszam, że tak nakręciłam się z tą recenzją, ale zawsze tak mam gdy książka mi się nie spodoba. Nie mam zamiaru chwalić i zachwycać się nad czymś takim. 


Wydawnictwo: Otwarte
Stron: 416
Przeczytane: 21.07.2013r.
Moja ocena: 5/10

sobota, 20 lipca 2013

„Harry Potter i Komnata Tajemnic” - J. K. Rowling

Komnata ponownie została otwarta...


Wybrałam sobie bardzo trudne zadanie, a mianowicie zrecenzowanie wszystkich siedmiu tomów o Harrym Potterze. Czytam teraz serię drugi raz, więc jest akurat okazja, tylko nie przewidziałam takiego malutkiego problemiku, otóż już na „Komnacie Tajemnic” się zacięłam, nie wiem co tu jeszcze napisać, a jest to dopiero drugi tom!

„To nasze wybory ukazują, kim naprawdę jesteśmy, o wiele bardziej, niż nasze zdolności.”

Harry musi się zmierzyć z przerażającym potworem na zamku Hogwart. Otworzyć tę komnatę mógł jedynie prawowity dziedzic Slytherina, a wskutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności podejrzenie pada na Harry`ego.. W dodatku jeden z najlepszych przyjaciół bohatera znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Kto naprawdę wypuścił potwora? Jaka była przeszłość Hagrida? Jakie sekrety skrywa rodzina Malfoya?

„Wiesz co, Harry? Jeśli on będzie wciąż próbował ratować ci życie, to cię w końcu załatwi na dobre.”
-`
Kolejny raz zdumiewa mnie jak Pani Rowling przemyślała tę część. Przez cały czas trwania lektury wodzi czytelnika za nos – ogromne brawa! W książce trzeba samemu pokapować się co jest prawdą, a co nie, jest to bardzo trudne zadanie, nie wiadomo kto jest winny, aż w końcu wychodzi na jaw, że jest to osoba, której nawet nie śmielibyśmy podejrzewać...

„Nigdy nie ufaj niczemu i nikomu, jeśli nie wiesz, gdzie jest jego mózg.”

Postacią, która zawsze wywoływała mój uśmiech był nie kto inny jak próżny chwalipięta Gilderoy Lockhart. Na pewno nie tylko mi potrafił swoim zachowaniem poprawić humor. Zauważyłam jeszcze, że wszystkie postaci są naprawdę różnorodne. Każdy, nawet ten mało ważny i nic nowego nie wprowadzający do akcji czymś się wyróżnia oraz ma swoje własne usposobienie.

„Dla Freda i George'a był to jeszcze jeden powód do wygłupów. Zdarzało się, że szli przed Harrym korytarzami, wołając:
- Przejście dla dziedzica Slytherina, potężnego czarnoksiężnika!
Percy był wyraźnie zgorszony takim zachowaniem. - To wcale nie jest powód do śmiechu - skarcił ich za którymś razem.
- Zjeżdżaj, Percy - odpowiedział Fred - Harry się spieszy. - Tak, zasuwa do Komnaty Tajemnic na filiżankę herbaty ze swoim jadowitym sługą.”

Tą jak i resztę części polecam wszystkim molom książkowym (dosłownie – nawet moja mama przeczytała całą serię i oglądała wszystkie filmy), bo „Harry Potter” stanowi już pewnego rodzaju klasykę literatury młodzieżowej i dobrze by było gdyby jeszcze więcej osób poznało przygody młodego czarodzieja.
Znam parę osób, które wyrażają się źle na temat całej serii, a odpowiedź dlaczego tak jest, jest bardzo prosta – nie przeczytali nawet jednej strony.

Polecam z całego serca!!


Wydawnictwo: Media Rodzina
Stron: 356
Przeczytane: 19.07.2013r.
Moja ocena: 10/10

środa, 17 lipca 2013

"Igrzyska śmierci" - Suzanne Collins

Panie i panowie, Siedemdziesiąte Czwarte Głodowe Igrzyska uważam za otwarte!


Myślałam, byłam pewna, że gdy tylko zacznę pisać recenzję słowa same przyjdą mi do głowy. W końcu przeczytałam tę książkę po raz drugi, w czym więc problem? Nie wiem... Nie mam słów by to opisać. Po raz pierwszy mi ich zabrakło... To co „Igrzyska śmierci” robią z człowiekiem jest nie do pomyślenia! Wstrząsają, uzależniają, przerażają aż dreszcz przebiega po plecach.

"I niech los zawsze wam sprzyja!"

Na ruinach dawnej Ameryki Północnej rozciąga się państwo Panem, z imponującym Kapitolem otoczonym przez dwanaście dystryktów. Okrutne władze stolicy zmuszają podległe sobie rejony do składania upiornej daniny. Raz w roku każdy dystrykt musi dostarczyć chłopca i dziewczynę między dwunastym a osiemnastym rokiem życia, by wzięli udział w Igrzyskach śmierci, turnieju na śmierć i życie, transmitowanym na żywo przez telewizję. Bohaterką, a jednocześnie narratorką książki jest szesnastoletnia Katniss Everdeen, która mieszka z matką i młodszą siostrą w jednym z najbiedniejszych dystryktów nowego państwa. Katniss po śmierci ojca jest głową rodziny a musi troszczyć się o młodszą siostrę i chorą matkę, a jest prawdziwa walka o przetrwanie...

 " - Dobrze wiesz, jak zabijać.
- Nigdy nie zabiłam człowieka.
- A właściwie co to za różnica? (...)
Najgorsze jest to, że jeśli zdołam zapomnieć, że nie poluję na ludzi nie będzie żadnej. "

„Igrzyska śmierci” to książka, którą pokochałam od pierwszej strony, z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że zaliczam ją do moich ulubionych i niezastąpionych. Szkoda tylko, że na fali zachwytu całą trylogią wielu pisarzy postanowiło się nią `zainspirować` w celu napisania własnego literackiego dzieła.

"Nie dajcie się zabić."

Książka jest napisana bardzo przystępnym w odbiorze stylem choć, jak udało mi się zauważyć większość osób nie przepada za stosowaniem czasu teraźniejszego, ja właśnie to lubię, więc czytanie było nader przyjemne. Mimo, że tom obfituje w opisy, jest napisany czcionką świetnie nadającą się do wygodnego czytania. A okładka odwzorowuje mroczny klimat – śmierć obecną na kartkach.

Z bohaterami (Katniss i Peetą) zżyłam się bardzo, są świetnie przez autorkę zarysowani, pełni odwagi i poświęcenia. Na arenie w ułamku chwili można przecież zginąć...a oni brną dalej wyboistą drogą, do celu, do wygranej, do ucieczki. Ucieczki z areny, ucieczki przed tym okrutnym światem... Przed głodem, przed śmiercią... Reszta, czyli każdy z trybutów, jest tak ludzko przedstawiony, że czytając mimowolnie robiło mi się ich żal. Ale też takie prawa zostały narzucone przez Kapitol i nie ma na to rady. Głęboko do serca wbiła mi się dziewczynka o imieniu Rue, jej delikatność, spryt, inteligencja od początku mnie ujęły. Chyba trzeba tu jeszcze dodać, że takiego mentora jak Haymitch i stylisty jak Cinna to ze świecą szukać.

"- Właściwie nie wiem, jak to ująć. Chodzi o to, że… chcę umrzeć taki, jaki jestem naprawdę. Nie jestem pewien, czy rozumiesz, o co mi chodzi (…).
- Chcesz przez to powiedzieć, że nikogo nie zabijesz? – zdumiewam się.
-Nie, gdy przyjdzie co do czego, na pewno będę zabijał jak wszyscy. Nie odejdę bez walki. Po prostu usiłuję znaleźć sposób na to, że jestem kimś więcej niż zaledwie pionkiem w ich igrzyskach.
- Ale nie jesteś kimś więcej. Nikt z nas nie jest. Na tym polegają igrzyska.
- Zgoda, ale w głębi duszy powinniśmy pozostać sobą, i ty, i ja- upiera się Peeta. – Wiesz, w czym rzecz.
- Trochę. Słuchaj, bez obrazy, Peeta, ale właściwie kogo to obchodzi?
-Mnie. Co innego może mnie obchodzić w takiej sytuacji?"

„Igrzyska śmierci” polecam wszystkim pragnącym dużej dawki emocji i lektury od której nie sposób się oderwać. Nie spałam przez nie dwie noce z rzędu, a to już o czymś świadczy. Mam jedno zastrzeżenie – przecież zawsze się jakieś znajdzie – dlaczego ta książka jest taka krótka? Czytając po raz drugi „Igrzyska...” dostrzegłam szczegóły, które wcześniej mi umknęły, i zrozumiałam je w pełni. W najbliższym czasie wezmę się za „W pierścieniu ognia”, a gdy skończę całą trylogię w dalszej przyszłości jeszcze do niej powrócę.

"Chwytam jego rękę i ściskam ją mocno, przygotowując się na spotkanie z kamerami. Boję się chwili, w której będę musiała ją puścić..."

Gorąco polecam!!

Wydawnictwo: Media Rodzina
Stron: 351
Przeczytane: 17.07.2013r.
Moja ocena: 10/10

sobota, 13 lipca 2013

„[pandemonium]” - Lauren Oliver

[poczuj, kochaj, walcz]


Od czasu gdy skończyłam czytać „[delirium]” minęło trochę czasu, ale jak można się było spodziewać nie wytrzymałam i musiałam się dowiedzieć co będzie dalej, zwłaszcza po takim zakończeniu, które zaserwowała nam Pani Oliver w pierwszej części trylogii.

A jeśli pokochasz największego wroga?

Lena żyje w świecie, w którym [miłość]
uznano za niebezpieczną chorobę.
Ludzie poddawani są zabiegowi, po którym
już nigdy nie będą mogli kochać.
Tuż przed operacją dziewczyna zakochuje
się w Aleksie. Ich wspólna ucieczka kończy
się tragicznie... Wśród dymu i płomieni
Lena widzi twarz ukochanego po raz ostatni.
Z utraconej [miłości] i bólu rodzi się nowa
Lena Morgan Jones – członkini ruchu oporu.
Podejmuje się najbardziej niebezpiecznej misji.
Na jej drodze staje tajemniczy Julian.

Największym atutem według mnie jest styl jakim posługuje się autorka - niezwykle barwny, sprawia to wrażenie, że książka sama się czyta! Wtedy cyferki na dole strony nie istnieją, a później przychodzi zdziwienie – przecież to już koniec! Treść podzielona jest na dwie części: Wtedy i Teraz. Obydwie są ciekawe i tworzą spójną całość. Podczas czytania miałam wrażenie jakby to do Lauren Oliver należały słowa, bo tak jak potrafi się nimi posługiwać i zatracać w nich czytelnika jest wprost niewiarygodne.

W tej części widać jak wiele zmian zaszło w Lenie, od czasu pierwszego tomu. Lena stała się odważna, silna, mądra, pragnąca dopiąć swego. Stała się osobą, która wie czego chce i mimo miliona przeszkód jakie stają na jej drodze brnie dalej i nie poddaje się. Nie jest kolejną nic nieumiejącą ofiarą losu jakich w literaturze młodzieżowej pełno. Właśnie tym wszystkim zasłużyła sobie na moją pochwałę. Co do Aleksa to bardzo mi się nie podoba co autorka z nim zrobiła, chłopak sobie na to nie zasłużył, no ale nie drążę tematu. Za to pojawił się Julian, którego jakoś nie polubiłam zbytnio, tolerowałam go, to odpowiednie określenie. Chociaż to już chyba kwestia gustu, więc nie będę się nic odzywać, bo nie mam pojęcia, co Lena w nim widzi...

Muszę dodać, że pomysł na fabułę jest świetny i chociaż książek podobnych tematycznie, w których przedstawiona jest wizja przyszłości na rynku jest pełno, to jednak trylogia „[delirium]” wyróżnia się wśród większości.

„[pandemonium]” w moim odczuciu było nieco gorsze od „[delirium]”, ale tylko minimalnie. Polecam gorąco te książki wszystkim czytelniczkom pragnącym poznać prawdziwe znaczenie [miłości]. A na koniec mała rada.

W jaki sposób należy czytać „[delirium]” oraz „[pandemonium]”, krok po kroku:
1. Przygotuj kubek gorącej herbaty, najlepiej pękaty.
2. Wybierz miejsce w którym jest Ci najwygodniej czytać.
3. Przygotuj się na godziny w których stracisz kontakt z otoczeniem.

Uwaga!
Historia uzależnia, nie oderwiesz się dopóki nie skończysz, a i tak po przeczytaniu będziesz dumać i dumać nad treścią... 


Wydawnictwo: Otwarte
Stron: 373
Przeczytane: 13.07.2013r.
Moja ocena: 10/10 

środa, 10 lipca 2013

"Wyrzutki" - John Flanagan

Zaczyna się twarda rywalizacja:
drużyna przeciw drużynie, wyzwanie za wyzwaniem.
Zwyciężyć mają najlepsi.


Właściwie to nie wiem co mogę napisać. Może, że „Wyrzutki” są napisane przez autora, który stworzył wspaniały cykl o zwiadowcach, których nie ukrywając, darzę ogromnym zamiłowaniem i nie wyobrażam sobie bez nich życia. Na trylogię „Drużyna” czekałam długo, długo i niecierpliwie... aż trafiła w moje ręce. Z czego się ogromnie cieszę. 

„Tylko wielkiego człowieka stać na przeprosiny.”

Surowy klimat, wysokie góry i rozległe pustkowia nie ułatwiają życia mieszkańcom Skandii. Dzień w dzień toczy się walka o byt. Nic dziwnego, że w tej nadmorskiej krainie każdy chłopak chce zostać wojownikiem. I to najlepszym z najlepszych. Zanim to jednak nastąpi, nastolatkowie są dzieleni na grupy, szkoleni i poddawani ciężkim próbom. 
Hal Mikkelson, sym poległego w walce skandyjskiego bohatera i aralueńskiej matki, musi się bardzo postarać, by udowodnić swą wartość. Nie odziedziczył po ojcu potężnej postury i imponującej siły mięśni. Niepozorny, niewysoki, nieśmiały, Hal staje jednak na czele jednaj z drużyn, lecz „Czaple” nie przedstawiają się zbyt imponująco: Stig na przykład, choć potrafi się bić i ma krzepę, jest porywczy i nie umie trzymać języka za zębami; osiłek Ingvar ma kiepski wzrok; bliźniaki bezustannie się kłócą, a Jesper jest zwykłym złodziejaszkiem...
Czy „Czaplom” uda się przekonać oberjarla Eraka, że zasługują na miano prawdziwych wojowników?

„Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.”

Świat wykreowany przez Johna Flanagana jest przemyślany i odpowiednio rozwinięty. Widać wyraźnie, że autor się wysilił i stworzył coś nowego, świeżego, a także pozostawiającego duże pole do popisu. I na pewno zostanie to jeszcze lepiej wykorzystane.

Głównym bohaterem jest Hal, którego niestety nie obdarzyłam taką sympatią jak Willa, ale w gruncie rzeczy nie jest zły, polubiłam go. Jednak na największe uznanie zasłużyli bliźniacy – Ulf i Wulf, którzy jako postacie są doprawdy świetnie skonstruowani, a ich ciągłe sprzeczki wywołują szeroki uśmiech. Cała drużyna „Czapli” oraz Thorn są świetni i sądzę, że jeszcze bardziej się do nich przywiążę w kolejnych dwóch tomach.  
Myślałam, że ta historia będzie przewidywalna i tak było do czasu... gdy w przedostatnim rozdziale nastąpił nagły zwrot akcji, a zakończenie jest fenomenalne i skłaniające do natychmiastowego sięgnięcia po „Najeźdźców” w, których może dziać się wiele, oj wiele. Liczę, że tak będzie.

Bałam się iż pan Flanagan już się `wyczerpał` i „Wyrzutki” będą marną kopią poprzednich książek jego pióra, ale nic z tego! Zastanawiacie się pewnie dlaczego nie dałam dziesięciu punktów, otóż w moim sercu trudno dorównać, a co dopiero przebić „Zwiadowców”, i może większość z was nie dostrzeże tego `czegoś`, co dostrzegłam ja w tej serii, ale mimo wszystko polecam ją wszystkim pragnącym przeżyć niezapomniane przygody, tak samo „Wyrzutki” pozwolą odpocząć od tego nudnego świata.  


Wydawnictwo: Jaguar
Stron: 440
Przeczytane: 09.07.2013r.
Moja ocena: 9/10

poniedziałek, 8 lipca 2013

„Scarlett” – Barbara Baraldi

Miłość ma oczy jak lód, śmierć jak ogień


Książkę skończyłam czytać wczoraj wieczorem, dość późno, a ponieważ byłam zmęczona postanowiłam położyć się spać z zamiarem jutrzejszego wstania i subiektywnego zrecenzowania „Scarlett”. Nie przewidziałam tylko tego, że po przebudzeniu będę jeszcze bardziej krytyczna, a ocena 4/10 spadnie do 2/10. Ogólnie rzecz biorąc to cały ten tydzień był pod znakiem złego humoru Kingi, a wkraść się w moje łaski było doprawdy trudno, więc kto się zbliżył, mógł co najwyżej dostać. Mam nadzieję, że te moje nastroje wreszcie przejdą...

Scarlett ma szesnaście lat i właśnie przeprowadziła się do Sieny. Zostawiła za sobą wakacje, swoją najlepszą przyjaciółkę i kiełkującą miłość do Matteo… W nowej szkole poznaje Umberto, który od razu okazuje jej zainteresowanie, jednak Scarlett odkrywa, że jej koleżanka z ławki Caterina jest w nim skrycie zakochana. Co wybrać: miłość czy przyjaźń? Odpowiedź przychodzi sama podczas szkolnego koncertu, kiedy na scenę wchodzi chłopak o oczach jasnych jak lód i ich wzrok spotyka się w tłumie. Mikael, basista zespołu Dead Stones, pojawia się przy niej w najbardziej niespodziewanych momentach, by za chwilę zniknąć, a Scarlett nie potrafi oprzeć się jego magnetycznemu spojrzeniu.
Jednak Mikael jest zbyt piękny i zbyt niezwykły, by mógł być prawdziwy: tylko Umberto zdaje się znać jego sekret, lecz nie udaje mu się ostrzec Scarlett…
Niedługo potem w szkole ma miejsce niewyjaśnione morderstwo, a Scarlett pada ofiarą przerażającego ducha o płonących oczach.
Kim naprawdę jest Mikael? Jej aniołem stróżem czy prześladującym ją demonem?
Książki z gatunku paranormal romance coraz bardziej doprowadzają mnie do szału. Tego nie da się czytać! Jedno i to samo, jedno i to samo w kółko. A „Scarlett” to kolejne nędzne połączenie „Zmierzchu”, „Darów anioła” i „Szeptem”, i jaki w tym sens? Nie widzę żadnego. A moja irytacja przechodzi wszelkie granice.

Głowna bohaterka dostaje numer 2 w mojej liście najbardziej irytujących postaci (pierwsze zajmuje „Zoey” z „Domu Nocy”). Z opisów wywnioskowałam, że Scarlett wygląda jak siedem worków nieszczęścia, chodzi w starych, spranych koszulkach, z przetłuszczonymi włosami i jeansach, które już do niczego się nie nadają, ale te stare ubrania mają dla niej przecież wartość sentymentalną.(!!!) A co ciekawe wszyscy chłopcy w szkole się za nią oglądają, miała nawet dwóch specjalnych ochroniarzy, i rzeszę zakochanych amatorów. Najpopularniejszy chłopak w szkole, Mikael też się w niej zakochuje. Ciekawi mnie co Barbara Baraldi myślała pisząc tę książkę. Że będzie się podobać? A może, że każda nastolatka, która ją przeczyta będzie zachwycona naiwnością i głupotą bohaterów? Czytając można by się popłakać ze śmiechu! Scarlett to, Scarlett tamto. Ona i jej `poważne` problemy. I Mikael na dostawkę oraz ich ciągłe amory. Ileż można?

„Scarlett” nie polecam nikomu. Nie warto tej książki nawet trzymać w rękach. Ja gdybym mogła pocięłabym ją na drobniutkie kawałki, ale jest z biblioteki, więc się powstrzymałam i na szczęście jest już oddana, bo nie zniosłabym gdyby miała teraz leżeć przede mną. Wiem, ciężka krytyka, ale niestety książka sobie na to w zupełności zasłużyła. Po kolejny tom nie mam zamiaru sięgać, choćby nawet mi zapłacili. 


Wydawnictwo: Zielona sowa
Stron: 336
Przeczytane: 07.07.2013r.
Moja ocena: 2/10

sobota, 6 lipca 2013

"Intruz" - Stephenie Meyer

Tych moich parę słów nie można nazwać recenzją, więc niech będzie to chaotyczna opinia. 

Chęć aby przeczytać pierwszą napisaną przez Stephenie Meyer książkę miałam od dawna, rozmyślałam nad zakupem (jak bardzo się cieszę, że tego nie zrobiłam), a kiedy dowiedziałam się, że została przywieziony do biblioteki czym prędzej wypożyczyłam. 

Nasz świat został opanowany przez niewidzialnego wroga, Najeźdźcy przejęli ludzkie ciała oraz umysły i wiodą w nich normalne życie. Jedną z ostatnich niezasiedlonych, wolnych istot jest Melanie. Wpada jednak w ręce wroga, a w jej ciele zostaje umieszczona dusza o imieniu Wagabunda. Intruz bada myśli poprzedniej właścicielki ciała w poszukiwaniu śladów prowadzących do reszty rebeliantów. Tymczasem Melanie podsuwa duszy coraz to nowe ukochanego mężczyzny, Jareda., który ukrywa się na pustyni. Wagabunda nie potrafi oddzielić swoich uczuć od pragnień ciała i zaczyna tęsknić za mężczyzną, który miał być jej wrogiem. Wkrótce Wagabunda i Melanie stają się sojuszniczkami i wyruszają na poszukiwanie człowieka, którego obie kochają.

Jeszcze NIGDY nie wymęczyłam się tak strasznie czytając jakąkolwiek z książek, a tę na pewno zachowam w pamięci, bo wywołała we mnie wiele negatywnych emocji i gdy tylko ją otwierałam miałam ochotę zasnąć. 

Może i nie powinnam pisać teraz o "Intruzie", bo:
❦ Nie przeczytałam go do końca, zacięłam się na 308 stronie.
❦ Nie potrafię go subiektywnie ocenić, nawet na podstawie tego co już przeczytałam.
❦ Ominęłam stanowczo za dużo treści.

Tak się teraz zastanawiam, może ja jestem jakaś nienormalna? Cały świat się „Intruzem” zachwyca, a ja nie daję rady go nawet przeczytać. I nie miał wpływu na to fakt, że to cegła, a nie książka, bo już kiedyś przebrnęłam przez grubsze. Nie wiem, może gdybym jeszcze trochę poczytała, tobym się wciągnęła? Ale ważne jest dla mnie to, że dziś jest już trzeci dzień od kiedy się morduję z tą historią, a czas ten mogłabym poświęcić na coś co mnie zainteresuje i spędzić go przyjemnie, a nie go tracić.

Czytając przechodziłam fazy:
❦ Yyy... o co chodzi?
❦ Chyba mi się spodoba.
❦ O rany, jakie nudy!
❦ Monotonia, nudy, jedno i to samo, monotonia, nudy, jedno i to samo, i tak dalej, i tak dalej...
❦ O! W końcu coś się dzieje!
❦ Dwie strony akcji i znowu powtórka z rozrywki czyli: monotonia, nudy, jedno i to samo...
❦ A może by przestać to czytać?
❦ Nieee, bo już tyle czasu zmarnowałam...
❦ Błysk nadziei...
❦ Załamanie....
❦ Koniec! Mam dość!

Powiem szczerze – pomył jest genialny, ale wykonanie tragiczne.

Chyba jestem jedyna w swojej negatywnej ocenie, więc kochani, mimo mojego narzekania - czytajcie!

Jestem zawziętą osobą i jeśli obiecam sobie, że daną książkę przeczytam to tak się stanie, ale tu.... wymiękłam. A najdziwniejsze dla mnie jest to jak Pani Meyer potrafi świetnie pisać: o niczym, przeciągle (opisy jak Wanda się kąpie – cała strona, jak je – cała strona, jak się ubiera – cała strona, jak toczy z Melanie dyskusję o niczym, – cała strona itp...).

Dziękuję za uwagę.


Wydawnictwo: Dolnośląskie
Stron: 556
Przeczytane: Niedokończone
Moja ocena: Bez oceny

czwartek, 4 lipca 2013

"Zemsta czarownicy" - Joseph Delaney

Wydawnictwo: Jaguar

Stron: 299

Przeczytane: 03.07.2013r.

Moja ocena: 5/10


Do zapoznania się z serią „Kroniki z Wardstone” zachęciła mnie tajemnicza okładka i chęć odkrycia co kryje się w środku, a książka wydała mi się wyśmienitą na wakacje! I chociaż minimalnie się rozczarowałam to większa część mnie jest zadowolona, ale ostrzegam, że nie jest to seria dla każdego.

Thomas Ward, siódmy syn siódmego syna, zostaje oddany do terminu u miejscowego stracharza. Praca jest ciężka, mistrz surowy, a wielu wcześniejszych uczniów nie podołało trudom nauki. Thomas musi się nauczyć przepędzać duchy, poskramiać czarownice i więzić boginy. Kiedy jednak niechcący uwalnia Mateczkę Malkin, najgorszą wiedźmę w Hrabstwie, zaczyna się koszmar...

Od samego początku książka mnie nudziła, dopiero po przeczytaniu mniej, więcej połowy zaczęło się coś dziać i nie mogłam się oderwać. Wyraźnie w oczy rzuciło mi się podobieństwo do takich cykli jak „Septimus Heap” i „Zwiadowcy” co w żadnym wypadku nie jest plusem, tylko wadą.
Występuje tu duet: mistrz i uczeń i żadnego z nich nie zdołałam polubić, jedynie ich tolerowałam. Byłam pewna, że lekcje w szczególności mnie zaciekawią, ale niestety tak się nie stało. Szkoda, bo to mogłoby znacznie podnieść ocenę. Ogólnie rzecz biorąc to autor się nie wysilił. Wszystkie pomysły (boginy, czarownice, siódmy syn siódmego syna, termin u jakiegoś `tajemniczego` człowieka, nawiedzony dom, duchy) zostały już wykorzystane w innych dziełach, a Joseph Delaney nic nowego z nich nie wykrzesał, więc wyraźnie widać, że oryginalność poszła się bujać.

„Zemstę czarownicy” polecam osobom pragnącym poczytać właśnie takich historii, nie obiecuję, że wam się spodoba. Mimo, że w moich oczach pierwsza część wypadła słabo, to kolejną przeczytam jeśli znajdę czas i ochotę mimo, że jest ona kierowana do młodszych czytelników.

środa, 3 lipca 2013

"Harry Potter i Kamień Filozoficzny" - J. K. Rowling

Powrót do świata magii...


Kto nie słyszał o Harrym Potterze? Nie ma chyba na świecie takiej osoby. A wszyscy podzieleni są na dwie grupy: tych kochających i tych nienawidzących przygód o młodym czarodzieju. A ja zdecydowanie zaliczam się do tej pierwszej grupy. Mimo, że cały ten `szał` mnie ominą, to gdy tylko trochę to ucichło, czyli jakiś czas po premierze ostatniej ekranizacji, ostatniego tomu „Insygni śmierci” sięgnęłam po wersję papierową i (uwaga!) zostałam przeniesiona do innego świata już od pierwszych stron! A ponieważ „Harry`ego Pottera” czytałam w tamtym roku to logiczne jest, że sporo zapomniałam i w tegoroczne wakacje postanowiłam odświeżyć sobie pamięć.

Dla nieznających jeszcze treści:
Harry Potter to sierota i podrzutek, od niemowlęcia wychowywany przez ciotkę i wuja, którzy podobnie jak ich syn Dudley traktowali go jak piąte koło u wozu. Pochodzenie chłopca owiane jest tajemnicą, jedyna pamiątka z przeszłości to zagadkowa blizna na jego czole. Skąd jednak biorą się niesamowite zjawiska, które towarzyszą nieświadomemu niczego Potterowi? Wszystko wyjaśni się w jedenaste urodziny chłopca, a będzie to dopiero początek Wielkiej Tajemnicy...

Nie sądziłam, że drugi raz nadal będzie tak magiczny. Zaskakujące jest jak Rowling zgrabnie pisze, dzięki czemu czytelnik nie może się uwolnić od lektury, a z każdą stroną pragnie więcej i więcej... I prawdą jest, że jest to seria dla wszystkich: dzieci, młodzieży i dorosłych. Wiem, na podstawie doświadczeń widzianych moimi oczami.
Pierwszy tom zawsze wspominałam jako ten najgorszy, najmniej ciekawy, nudny po prosu, a to wszystko dlatego, że został przeze mnie przeczytany jako ostatni. (Zaczęłam od części drugiej, bo pierwszą ktoś w bibliotece wypożyczył i już nie oddał). Ale teraz moje nastawienie do niej całkowicie się zmieniło!
Sięgając po pierwszą część „Harry Potter i Kamień Filozoficzny” miałam tak paskudny humor, że podświadomie czułam iż jaką tylko wezmę książkę do ręki to jej nie skończę, a nawet ją skrytykuję choć prawdopodobnie wcale na to nie zasługuje. A dzięki Harry`emu? Chodziłam uśmiechnięta od ucha do ucha przez cały dzień!

Całą serię „Harry`ego Pottera” polecam wszystkim tym którzy jeszcze jej nie czytali, a zawsze gdzieś tam się tacy uchowają. Gwarantuję, że przeżyjecie mnóstwo wspaniałych chwil jeśli tylko lubicie fantastykę. A w „Kamieniu Filozoficznym” akcja dopiero się rozkręca! 


Wydawnictwo: Media Rodzina
Stron: 319
Przeczytane: 02.07.2013r.
Moja ocena: 10/10

poniedziałek, 1 lipca 2013

"Mechaniczny anioł" - Cassandra Clare

O ile trzy pierwsze tomy „Darów Anioła” (bo tyle jak na razie przeczytałam) uwielbiam, o tyle na „Mechanicznym aniele” się zawiodłam, który jest prequelem tej serii. Byłam pewna, że „Diabelskie maszyny” wyjdą Pani Clare tak samo owocnie, ale spotkał mnie nie mały zawód. Tak samo gdy zobaczyłam okładkę – obrzydliwa jest! Czy naprawdę nie można się było odrobinkę chociaż postarać? Okładka powinna PRZYCIĄGAĆ czytelników, a nie ich ODSTRASZAĆ!

„Zawsze trzeba być ostrożnym z książkami i z tym, co w nich jest, bo słowa mają moc zmieniania ludzi.”

Magia jest niebezpieczna, ale miłość jeszcze bardziej. Szesnastoletnia Tessa Gray pokonuje ocean, by odnaleźć brata, a celem jej podróży jest Anglia za czasów panowania królowej Wiktorii. W londyńskim Podziemnym Świecie, w którym po ulicach przemykają wampiry, czarownicy i inne nadnaturalne istoty, czeka na nią coś strasznego. Tylko Nocni Łowcy, wojownicy ratujący świat przed demonami, utrzymują w tym chaosie porządek. W trakcie swoich poszukiwań Tessa uświadamia sobie, że będzie musiała wybierać między ratowaniem brata a pomaganiem nowym przyjaciołom, którzy stoją na drodze sił ciemności... i że miłość potrafi być najniebezpieczniejszą magią. 

Sam ten opis brzmi tak banalnie, że aż nie chce się tej książki brać do ręki! Więc gdybym nie zapoznała się z „Darami Anioła” nie zwróciłabym uwagi na „Diabelskie maszyny”. Książka jest obfita w dialogi, a autorka pisze przystępnie, więc czyta się szybka. Ale mi jednak czegoś brakuje... Jestem miłośniczką opisów więc to chyba wszystko tłumaczy, a po przewracaniu każdej strony pełnej dialogów, bez żadnych urozmaiconych treści w opisach jest dla mnie męczące. No ale, że od czasu, do czasu trzeba sięgnąć po coś takiego, po prosu, żeby się zrelaksować, nie będę już wytykać za to autorce. Za to przyczepie się do wydania, bo literówek jest tu od groma! Miałam też wrażenie, że brakuje jakiegoś wyrazu, ale za którymś razem gdy moje opanowanie było już wyćwiczone, nie zwracałam na to większej uwagi.

Bohaterowie. Tessa. Była nijaka. Ani nie wzbudziła we mnie irytacji, ani nie polubiłam jej. Ot, taka kolejna marionetka w literaturze. Natomiast Will. Jego imię od razu przypomniało mi moją ulubioną postać ze „Zwiadowców” i wkurzyłam się strasznie. Dlaczego Pani Clare musiała wybrać to imię i z osoby, której je nadała zrobić tak irytującego chłopaka? Moja empatia do niego wzrastała z każdą stroną i gdyby to było możliwe to rozszarpałabym go na strzępy i wyrzuciła jak najdalej. Co do reszty... lepiej będzie jeśli zachowam swoje zdanie dla siebie.

Akcja podobno dzieję się długo przed „Miastem kości” czyli w 1878 roku, ale ja nawet tego nie poczułam. Gdzie ta magia XIX wieku? Czym ludzie, się tak w tej książce zachwycają? Przepraszam jeśli kogoś uraziłam, to tylko i wyłącznie moje zdanie i nie oczekuję, że się ze mną zgodzicie. Prawdopodobnie tak się nie stanie, bo przeglądając opinie na portalu lubimyczytać większość była zachwycona, a oceny nie schodziły poniżej siedmiu gwiazdek. Ja też miałam odżałować te siedem, ale pod koniec byłam tak wyczerpana czytaniem, że zdecydowałam się na ocenę widniejącą wyżej.

„Mechanicznego anioła” polecam tylko osobom ubóstwiającym „Dary anioła” chociaż jeśli się wam nie spodoba możecie popsuć sobie o serii ogólne wrażenie, a wszystkim innym odradzam i krzyczę - nie warto tracić czasu! 

Wydawnictwo: MAG
Stron: 467
Przeczytane: 01.07.2013r.
Moja ocena: 4/10