Jeszcze nigdy nie cieszyłam się tak bardzo, że skończyłam czytać książkę. W moim serduszku zakiełkowała ulga. Nareszcie, pomyślałam, koniec. Nie zniosłabym już ani strony więcej.
W zagubionych wśród nadbiebrzańskich bagien Waniuszkach modlitwą i ziołami leczy się stara Oleszczukowa. Kiedy niespodziewanie umiera, wieś oczekuje od jej wnuczki Oleny, że będzie kontynuowała rodzinną tradycję. Olena rezygnuje z marzeń o studiach medycznych i zostaje wioskową szeptuchą.
Życie w Waniuszkach wciąż jeszcze opiera się na niewzruszonym fundamencie zasad, tradycji i Słowa Bożego. Wszystko ma tam swój ład, ludzie czynią to, co do nich należy, każdy wie, gdzie jest jego miejsce. Jednak nawet i do Waniuszek nieuchronnie nadciąga nowe. Legenda o tajemniczym pustelniku, który na uroczysku Łojmy zbierał popsute lalki i przybijał je do drzew, sprowadza znanego filmowca z Warszawy, Alka Litwina. Olena znajduje w Alku przyjaciela i powiernika, z którym może się podzielić sekretami swojej sztuki i najskrytszymi myślami. Po raz pierwszy w życiu nie czuje się samotna...*
Spodziewałam się lekkiej i klimatycznej opowieści, której fabuła niesamowicie mnie zauroczy. Moje nadzieje pękły jak bańki mydlane zaledwie po trzynastu stronach. Dalej było już tylko gorzej. Zmuszałam się do brnięcia przez kolejne linijki i "patrzyłam" na kolejne idiotyzmy, które serwuje nam autorka. Nie mogłam nadziwić się głupocie bohaterów. W końcu nie wytrzymałam i stwierdziłam, że gdyby była ku temu możliwość to weszłabym do tej książki z nożem w ręce i wszystkich bym ukatrupiła. I wcale nie byłoby mi przykro.
Styl pisarki kuleje, a dialogi mają w sobie tyle sztuczności, że czytać ich się po prostu nie da. Opisy jakie serwuje Menzel nudzą i nic wartościowego do fabuły nie wnoszą. Są chyba jedynie po to, aby powieść była grubsza. Autorka posługuje się niezbyt przyjemnym piórem, wplatając w nie jakąś chorą ironię i używając przekleństw w nieodpowiednich miejscach. Opisuje niesmaczne sytuacje, o których ja nie miałam najmniejszej ochoty czytać i sieje zgorszenie na każdej kartce. Przez większą część lektury towarzyszyła mi też dezorientacja. Próbowałam skupić się na treści, ale moje myśli zaraz szybko odpływały i biegały jakimiś nieznanymi dróżkami, więc jeśli teraz ktoś spytałaby się mnie o czym dokładnie była "Szeptucha" to nie potrafiłabym odpowiedzieć na zadane pytanie.
Dla mnie czytanie "Szeptuchy" było katorgą. Nie mogę znaleźć nawet jednego pozytywu. Nie dość, że zmarnowałam czas to jeszcze nic z niej nie wyniosłam. Ze swojej strony radzę omijać baaardzo szerokim łukiem. Jest przecież tyle innych ciekawych książek.
* - pochodzi z okładki
Znam Twoje uczucia- też nie raz chciałam wejć w ksiażkę z nożem. A co do powieści... myślałam że będzie lepsza. I jestem ciekawa czy komuś się spodoba. No cóż.Taka Pani Michalak ma i oddanych fanów i ludzi którzy z jej dzieł się śmieją (ja nie ukrywam że bardzo mnie irytują, o zgrozo). Szeptucha również wydawała mi się bardzo klimatyczną powieścią, ale no cóż :-)
OdpowiedzUsuńUff, dobrze, że nie jestem sama. :D Spodoba, na pewno, już się komuś spodobała. Cóż, gusta są różne. :S Też nie lubię twórczości Michalak. ;P
UsuńSzkoda, że to taka słaba pozycja. Odpuszczę sobie.
OdpowiedzUsuńMasz rację, nie marnuj czasu!
UsuńTakie książki doprowadzają człowieka do szału - książka odpycha, ale głupio nie skończyć... A najlepiej to by było wyrzucić ją za okno i pozabijać połowę bohaterów ;)
OdpowiedzUsuńKochana, wyjęłaś mi to z ust. :D
UsuńWczoraj trafiłem na opinie pozytywną, dziś negatywną ;-) I weź tu teraz osądź, kto ma więcej racji. Wypadałoby sprawdzić to na własnej osobie, ale po tak mocnej antyreklamie raczej nie odczuwam takowej potrzeby ;-) Co najwyżej rzucę okiem na treść podczas wizyty w Empiku. Też nie lubię porzucać książek w trakcie czytania. Z kilkoma się w swoim życiu już tak męczyłem - straszne przeżycie ;-)
OdpowiedzUsuńMasz rację, że trzeba się samemu przekonać :) Ja chyba mimo Twojej, Kinga, niechęci jednak bym kiedyś tam kiedyś zaryzykowała, jak spotkam ją gdzieś w bibliotece :)
UsuńOczywiście, że najlepiej sprawdzić na własnej skórze. Nic nie stoi na przeszkodzie. ;-) Mnie osobiście opis bardzo się spodobał i zaintrygował, środek natomiast doprowadził do... wiadomo czego. :D
UsuńA tak miałam chęć na tę książkę.. Chyba ją zatem odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńSzeptucha widzę zdecydowanie nie dla mnie pod względem tematyki. Póki co zdarzyło mi się tylko dwa razy porzucić książkę w trakcie czytanie, ale były to przypadki beznadzieje i nie czuje żalu, że nie znam zakończenia. Ale czasem trzeba się zmusić tym bardziej jak ma się zamiar pisać później recenzje. :)
OdpowiedzUsuńRacja. :) Ja staram się zawsze książkę skończyć, nawet jeśli jest małym potworkiem. Może dlatego, że jestem bardzo wytrwałą czytelniczką, a może dlatego, że chcę się przekonać czy do samego końca powieść będzie taka zła. :D
UsuńHa! Zastanawiałam się, czy nie wziąć sobie tej lektury do recenzji, ale stwierdziłam, że poczekam na opinie. I dobrze zrobiłam, bo teraz widzę, że ta lektura jest jedną wielką wadą ^^
OdpowiedzUsuńWesołych świąt!
Ahaha, dobrze zrobiłaś. :D Ja żałuję, że ją wzięłam. Tylko zmarnowałam czas. :<
UsuńNo to mnie zaskoczyłaś.. kurczę, aż mi się odechciało czytać i już nie jest mi aż tak żal, że listonosz zagniótł okładkę wciskając książkę do skrzynki - widocznie sobie zasłużyła.
OdpowiedzUsuńGdyby mój tak zrobił to po przeczytaniu książki bym mu jeszcze podziękowała. :D Zasłużyła sobie z pewnością. ;) Aktualnie swój egzemplarz pożyczyłam cioci, nie zwracała w ogóle uwagi na moje zarzuty. Cóż, niech czyta. Zobaczymy co wyczyta. :S
UsuńO, a chciałam czytać. No cóż, zrezygnuję. Dzięki za ostrzeżenie.
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt :)
OdpowiedzUsuńJa też wyjątkowo zepsułam sobie święta beznadziejną książką Michalak. Po nocach będzie mi się śnić... Teraz zabieram się za "Zieleń Szmaragdu". Przyznam się, że tej powieści boję się jeszcze bardziej...
OdpowiedzUsuńWesołych świąt :)
Och, nie mm zielonego pojęcia po co się Ty jeszcze z tymi książkami męczysz. Ja na twoim miejscu rzuciłabym je w najciemniejszy kąt. :D
UsuńNie spotkałam się z negatywną opinią na temat tej książki, raczej same pozytywy, a u Ciebie widzę, że książka może doprowadzić do szewskiej pasji. To mam zagwostkę ;) Bo książka już u mnie na półce (zachęciła mnie fabuła). Ciekawa jestem jak ja ją odbiorę?
OdpowiedzUsuńMoże Ci się akurat spodoba, tego Ci życzę i mam nadzieję, że nie będziesz się z nią męczyć tak jak ja. :)
UsuńEch... szkoda marnować czas i pieniądze na takie badziewia...
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt :)
Cóż za negatywna opinia, pierwszy raz słyszę o tej książce i na pewno jej nie przeczytam ;d
OdpowiedzUsuńW takim razie będę się od niej trzymać z daleka. ;)
OdpowiedzUsuńPierwsze zdanie mnie rozwaliło xD. Ja miałam kilka takich sytuacji i nie są one za przyjemne. No cóż, "Szeptuchę" ominę szerokim lukiem. xD
OdpowiedzUsuńOjej, w takim razie bardzo współczuję tej męki. Ukatrupienie bohaterów, powiadasz? Doskonale to znam. Czułem się tak przy "Dwóch stronach medalu" od Michalskiego. Po prostu żenada z tą książką. Jak widzę, ta powieść nie jest lepsza od mojego potworka. Równie okropna była tylko "Naznaczona"...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę ciekawszych lektur
Gnom.
"Dwie strony..." wypożyczyłam kiedyś z biblioteki, ale po paru stronach stwierdziłam, że nie będę się męczyć zwłaszcza że miałam dużo ciekawsze lektury pod ręką.. :D Oo, Naznaczona, to dopiero była katorga. Tej książki chyba nic nie jest w stanie pobić. :D
UsuńP.
Szkoda, bo tytuł brzmi intrygująco. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na rozdanie, pozdrawiam! :-)
"weszłabym do tej książki z nożem w ręce i wszystkich bym ukatrupiła. I wcale nie byłoby mi przykro" - czy powinnam zacząć się bać? Czego jeszcze nie wiemy, Kingo ^^
OdpowiedzUsuńKsiążka była naprawdę aż tak zła? W takim razie z pewnością nie sięgnę. Jeśli chociaż powieść miałaby ciekawych bohaterów albo udane dialogi... Jeśli nie, to trudno, takie książki powinno się po prostu unikać.
Pozdrawiam cieplutko ^^
Och, no cóż... dużo jeszcze o mnie nie wiecie. Ty akurat nie musisz się niczego obawiać, chociaż czasami bywam niebezpieczna. ^.^ Jak na przykład ostatnio – spoliczkowałam koleżankę (przypadkowo, ale to skomplikowana sprawa), a kiedyś uderzyłam pewną osobę w twarz pięścią. Od tamtej pory ten osobnik już mnie nie denerwuje. :D
UsuńNawet bez tak zniechęcającej recenzji bym po nią nie sięgnęła, bo nie moja tematyka, ale Ty mnie jeszcze bardziej w tym utwierdziłaś. Czytanie ma byc przyjemnością, a nie cierpieniem. Cieszę się, że Ty z tej bolesnej otchłani już wróciłaś. :) Życzę ciekawszych pozycji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Kingo, dziecko drogie, mnie się wydaje że pomyliłaś książki i chciałaś przeczytać Szeptuchę pani Miszczuk. A że trafiła się pozycja bardziej ambitna, o wiele bardziej ambitna, poetycka wręcz, tonąca w imponderabiliach, to niestety przepadłaś... także jako wiarygodny dla mnie recenzent. Pozdrawiam :))))
OdpowiedzUsuń