Właśnie popełniłam jeden z największych grzechów mola książkowego, ale jako, że rządzę się swoimi prawami, nie zamierzam wyznaczać sobie za to żadnej kary, ot, po prostu tak się stało... i już, nic na to teraz nie poradzę.
Na wszystkich kontynentach na drzwiach domów pojawiają się czarne odciski dłoni. Wypalają je skrzydlaci nieznajomi, którzy wkradają się do naszego świata przez szczelinę w niebie...
Przemierzająca kręte uliczki zasypanej śniegiem Pragi siedemnastolatka ze szkoły sztuk plastycznych zostanie wkrótce uwikłana w brutalną wojnę istot nie z tego świata. I odkryje prawdę o sobie - zrodzonej z dymu i kości...
Jej szkicowniki są pełne potworów. Mówi w wielu językach, nie tylko ludzkich. Ma jaskrawoniebieskie niefarbowane włosy, niezwykłe tatuaże i blizny. Kim jest?
Karou prowadzi podwójne życie:
jedno w Pradze jako utalentowana i tajemnicza artystka, drugie w sekretnym sklepie, gdzie rządzi Brimstone - Dealer Marzeń. Karou nie wie, skąd przybywa i czy jest tylko człowiekiem. Nie wie, po co wyrusza przez magiczny portal na ryzykowne wyprawy. I nie wie, do którego świata należy. Dopóki nie spotka najpiękniejszej istoty: mężczyzny o skrzydłach z płomienia, ustach bez uśmiechu i oczach koloru ognia, których spojrzenie jest jak płonący lont wypalających przestrzeń między nimi. Akiva staje się jej tak bliski, jakby kochała go całe życie...*
TO czego mól książkowy robić nie powinien
Mam wpojone do głowy, aby nie ominąć w czytanej przeze mnie książce nawet jednej literki, nawet jednego maleńkiego słówka. W istocie - nie omijam, czytam wszyściutko. Nawet najgorszą książkę daję radę zmęczyć; nawet w najgorszej książce zmęczę najbardziej denną treść i najbardziej żałosne dialogi, ale tu... Wymiękłam. I nie było to spowodowane tym, że ta powieść jest aż tak bardzo beznadziejna, jeszcze da się czytać, ale tym, że nie chciałam marnować na nią czasu.
Nasi Wielcy Super Bohaterowie
Karou najpierw mnie irytowała, a później była mi już całkowicie obojętna. Mogliby ją zadźgać, zakatować na śmierć, a ja i tak stwierdziłabym, że mam to gdzieś. Wiem, jestem okrutna. A Akiva. Oo! To dopiero nic nie potrafiąca sierota, serio, ten osobnik to podobno mężczyzna (podobno!). Za przeproszeniem, w tym związku to chyba Karou ma jaja. Naprawdę nie mogłam go ścierpieć. Taki idealny, taki piękny, i w ogóle! Och, jakie to fascynujące! Ile razy oni ze sobą rozmawiali? Ach, zapomniałam, przecież to była miłość od pierwszego wejrzenia. Zupełnie jak Romeo i Julia. Drodzy niewtajemniczeni, niespecjalnie lubię dramat szekspirowski.
Coś za bardzo fantastycznego
Świat wykreowany przez autorkę rzeczywiście jest oryginalny, świeży i wszystko trzyma się kupy. Szkoda tylko, że ten pomysł jest... hm, chory i dziwny. Opisy wyglądu chimer były dla mnie po prostu obrzydliwe i nie miałam najmniejszej ochoty ich czytać. Może ja jestem jakaś nienormalna albo fantastyka mi się już po prostu przejadła?
Jedno Wielkie "Hm"
"Córka dymu i kości" niespecjalnie przypadła do mojego wybrednego gustu, spodziewałam się czegoś choć ciut lepszego po tych wszystkich pozytywnych opiniach. Naprawdę nie rozumiem fenomenu tej książki. Niby styl autorki bardzo przystępny w odbiorze, niby całkiem plastyczny, czasem jakaś linijka się spodoba, ale... dla mnie to chyba troszeczkę za mało. A jak widzę, wydawnictwo wydało, innym czytelnikom się podoba, okładka jest PEŁNA pochwał... Coś musi być na rzeczy. Jak chcecie to czytajcie, nic nie stoi na przeszkodzie.
*- pochodzi z okładki