sobota, 1 marca 2014

"W stronę Swanna" - Marcel Proust


Będę szczera. Nie mam zielonego pojęcia jak zacząć...
Może tak, że "W stronę Swanna" okazało się zupełnie inną książką niż sobie to wyobrażałam? Może tak, że w tym przypadku coś takiego jak skala oceniania od jeden do dziesięciu przestaje istnieć? Może tak, że pierwszy tom cyklu "W poszukiwaniu straconego czasu" wymaga myślenia? Wymaga tego, aby uruchomiły się nawet najbardziej szare komórki. I tu pojawia się problem. Bo co zrobić jeśli od nadmiaru myśli boli głowa, a prozy Prousta chce się... jeszcze?


Pewnego dnia smak magdalenki zanurzonej w herbacie budzi w bohaterze, młodym człowieku rozpieszczonym przez matkę i babkę, wspomnienia. Wraca myślą do miasteczka Combray, gdzie spędzał cudowne wakacje jako dziecko. Powracają też wspomnienia spacerów szlakiem posiadłości pana Swanna, gdzie mieszka niedostępna księżna będąca obiektem westchnień bohatera...*

Zdaję sobie sprawę z tego, że dla wielu osób, a raczej większości, "W stronę Swanna" jest utworem, przez który nie sposób przebrnąć, jest powieścią diabelnie trudną, z monotonną akcją, która nigdy nie zamierza się ruszyć, nudną po prostu. Co do pierwszego - nie zgadzam się; co do drugiego - po części; co do trzeciego - przyznaję absolutną rację. Natomiast w żadnym wypadku nie uważam, aby ten utwór był nudy, absolutnie nie. Fakt faktem - ma nadmiernie rozwlekłe opisy, sporadyczne dialogi (nigdy nie sądziłam, że będę aż tak za nimi tęsknić!) oraz akcję, która... hm, swoją szybkością nie powala. Po prostu to sprawia, że jest on inny, w pozytywnym znaczeniu. Nie znajdziecie drugiego takiego. 

Były momenty, kiedy czytało mi się naprawdę przyjemnie, wprost wyśmienicie, kiedy nie mogłam oderwać się od tej historii. Kiedy w moich oczach prawdopodobnie paliły się iskierki uwielbienia, kiedy zachwycałam się umiejętnością obserwacji Prousta, jego charyzmą, tym jak doszlifowanym i dopracowanym posługiwał się warsztatem. Ale. Były momenty, kiedy nie mogłam znieść nawet jednego słowa więcej, kiedy wszystko ciągnęło się niemiłosiernie, kiedy patrzyłam na swój egzemplarz prawdopodobnie z nienawiścią w oczach. Były też chwile, kiedy uciekałam od tej książki w każdy możliwy sposób, a na drugi dzień leżałam i czytałam zawzięcie. 

"W stronę Swanna" polecam tylko i wyłącznie osobom spragnionym czytelniczych wyzwań (bo ta książka to jedno wielkie wyzwanie) i osobom które, tak jak ja, oczekują od literatury "czegoś więcej". Czegoś na czym będzie trzeba się skupić, czegoś o czym będzie trzeba pomyśleć i czegoś, co wymaga nieskończonych pokładów cierpliwości, ale w zamian należycie płaci. Reszcie nie polecam. Mocno wątpię w to, abyście zdołali dotrwać chociażby do połowy. Ja po drugi tom "W cieniu zakwitających dziewcząt" z pewnością sięgnę, ale najpierw muszę zrobić sobie przerwę, złapać głęboki, otrzeźwiający oddech.

Nadal liczę na to, że w następnej części złapię to, co było dla mnie nieuchwytne w tej.   

Wydawnictwo: MG 
Stron: 482
Przeczytane: 28.02.2014r. 

Za egzemplarz oraz okazane mi zaufanie serdecznie dziękuję wydawnictwu MG

* - pochodzi z okładki  

18 komentarzy:

  1. Na dzień dzisiejszy chyba jeszcze nie jestem gotowa na tę książkę;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jak tylko poczujesz się gotowa to - czytaj! ;)

      Usuń
  2. Facet urodził się ponad 140 lat temu (jeśli to właśnie TEN Proust, ale innych nie kojarzę), można więc się domyśleć, że książka do łatwych, napisanych luźnym językiem nie należy. Ciekawe, czy ja bym dał radę przebrnąć z przyjemnością ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to TEN, urodził się dokładnie w 1871 roku. :) Zachęcam do podjęcia wyzwania! :)

      Usuń
  3. Widzę, że bardzo wiele emocji kosztowała cię lektura tej książki. Ja na razie nie chce powielać twoich sprzecznych wrażeń, więc spasuje, ale może kiedyś odważę się na tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakby to powiedzieć... nie czuję się gotowa na tę książkę, jak napisał to ktoś wyżej :) Ale sięgnę kiedyś na pewno. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja właśnie czuję, że to TEN moment. W tym miesiącu na pewno przeczytam, postaram się jak najlepiej przeżyć tę książkę. Myślę, że warto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie warto. Przeżywaj, przeżywaj i nie śpiesz się z czytaniem jej, u mnie były dni kiedy najchętniej czytałabym zaledwie tylko jedną stronę. :)

      Usuń
  6. Przedostatni paragraf doskonale oddał to, co ja czułam podczas czytania. Niebawem sama spróbuję coś naskrobać o tej książce, chociaż ciężko coś o niej powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja oczekuję od książek czegoś więcej, więc myślę, że to książka dla mnie, ale sięgnę po nią wtedy, kiedy będę miała trochę więcej czasu :) Znam te sprzeczne uczucia - nudna, a jednak ciągnie dalej... Niesamowite, że takie książki są i koniec końców okazuje się, że są świetne! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie czekam na moment kiedy będziemy mogły podzielić się wrażeniami. Potwierdzam! :)

      Usuń
  8. Jestem spragniona czytelniczych wyzwań, więc dałabym jej jak najbardziej szansę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że Ty spokojnie dasz sobie z prozą Prousta radę. ;)

      Usuń
  9. Hm... myślę, że warto byłoby spróbować, ale jeszcze nie teraz. Może na wakacjach, gdy będę miała więcej czasu. Jestem ciekawa tej książki, jednak lepiej będzie poczekać na odpowiedni moment. I nastrój. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Diabelnie trudne, mówisz? Ech, kusisz, kusisz ;) Lubię wyzwania rzucane przez książki, to zawsze jest coś nowego ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jakoś mnie nie ciągnie i chyba nie czas i miejsce teraz na trudne książki. Muszę odstresować się po uczeniu do egzaminów i raczej sięgam po te łatwiejsze i przyjemniejsze lektury, jednak nie zamykam furtki.

    OdpowiedzUsuń
  12. Omawiałam fragmenty na francuskim (po francusku) i jeśli polskie tłumaczenie jest w miarę wierne to mogę potwierdzić, że słownictwo do łatwych nie należy a i opisów jest mnóstwo. Mimo wszystko chciałabym bardzo kiedyś przeczytać ;)

    PS. Sorka, że nie odpisywałam, ale dopiero teraz w miarę ogarnęłam się z rzeczami, bo jestem po przeprowadzce :P W każdym razie mail wieczorem będzie :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku!
Skoro tu dotarłeś, to znaczy (mam nadzieję), że przeczytałeś post powyżej i wiesz co komentujesz.
Proszę o zachowanie kultury.
Będzie mi bardzo miło jeśli co do treści komentarza trochę się wysilisz. :)
Twojego bloga także odwiedzę i jeśli przypadnie mi do gustu – pozostawię po sobie ślad.
Jeśli masz do mnie jakieś pytanie, to śmiało pytaj.
Kontakt: kinga_godowska@wp.pl lub kinga.godowska@vp.pl
Dziękuję za wszystkie komentarze!