Wiem, stwierdzicie, że ten post jest bardzo na miejscu, ale od tego jest ten jakże idiotyczny cykl, który sobie wydumałam w swojej pustej główce, wybaczcie, ale dzisiaj naprawdę mam wszystkiego serdecznie dość i jestem na drodze do kompletnego i całkowitego się załamania... Pomijając wszystkie te, zapewne interesujące fakty...
Niedawno, albo i trochę dawniej, ja jestem trochę, albo nawet bardzo zacofana i w ogóle nie orientuję się w tym co się dookoła mnie dzieje, w końcu, można by tak powiedzieć, obudziłam się na chwilkę, sekundkę, nie bójcie się, nadal jestem tą samą osóbką. Znowu zjeżdżam ze szlaku i odchodzę od tematu, więc, zanim ten tekst rozciągnie się do rozmiarów ekstremalnych, powiem o co mi chodzi, a mianowicie obejrzałam ekranizację "Miasta kości".
Skoro już zaczęliśmy, wielkimi trudami, główny temat, to przyszła pora na ocenienie filmu, ale może najpierw powiem po co go obejrzałam? Hm... właściwie to sama nie wiem. Po prostu siedziałam i wpadła mi do głowy taka myśl: trzeba by coś obejrzeć! Tak dawno nic nie oglądałam! Dumałam i myślałam, i wymyśliłam - "Miasto kości". Może to i strata czasu, ale lepsza aniżeli kolejna godzina siedzenia i gapienia się w ścianę. Na książki też straciłam ochotę.
moje wrażenia w trakcie i po obejrzeniu
a) Na samym początku stwierdziłam, że całkiem-całkiem mi się podoba.
b) Spostrzegłam, że dużo jest akcji, a więc zaczęłam się zastanawiać czy w książce też było AŻ tyle, aż straciłam wątek i powinnam była przewinąć o dwie minutki, ale nie zrobiłam tego, bo powinnam była się uczyć, zamiast wpatrywać się w ekran.
c) Muzyka miejscami przyjemna dla ucha, a miejscami... wiecie o co chodzi.
d) Scena w ogrodzie/oranżerii, totalny kicz, dno i wodorosty, i tak dalej. A fe!
e) Gdzieś tak w połowie, zaczęłam się zastanawiać czy to aby na pewno jest ekranizacja książki Cassandry Clare, bo nie przypomina, dużo zmienili, ciekawe jak potoczy się dalej ta filmowa historia...
Mimo wszystko i jeszcze więcej, stwierdzam, że podobało mi się, świetnie się bawiłam, przymknęłam oko na nieścisłości, wszelkie niedogodności i co tam jeszcze. Choć nienawidzę tego słowa, to dzisiaj wyjątkowo go użyję, film jest fajny. Na listopadowy wieczór w sam raz.
Polecam, rzecz jasna. Książkę darzę pewnego rodzaju sentymentem. Napisana jest lekko, przyjemnie w odbiorze. Nie czas na nudę.
Recenzja - KLIK - aczkolwiek, zbyt piękna to ona nie jest.
c) Muzyka miejscami przyjemna dla ucha, a miejscami... wiecie o co chodzi.
d) Scena w ogrodzie/oranżerii, totalny kicz, dno i wodorosty, i tak dalej. A fe!
e) Gdzieś tak w połowie, zaczęłam się zastanawiać czy to aby na pewno jest ekranizacja książki Cassandry Clare, bo nie przypomina, dużo zmienili, ciekawe jak potoczy się dalej ta filmowa historia...
Mimo wszystko i jeszcze więcej, stwierdzam, że podobało mi się, świetnie się bawiłam, przymknęłam oko na nieścisłości, wszelkie niedogodności i co tam jeszcze. Choć nienawidzę tego słowa, to dzisiaj wyjątkowo go użyję, film jest fajny. Na listopadowy wieczór w sam raz.
o wersji papierowej
Polecam, rzecz jasna. Książkę darzę pewnego rodzaju sentymentem. Napisana jest lekko, przyjemnie w odbiorze. Nie czas na nudę.
Recenzja - KLIK - aczkolwiek, zbyt piękna to ona nie jest.
PS. Nie wiem czy zauważyliście, ale zaczęłam odpowiadać na wasze komentarze, więc zachęcam do różnego rodzaju dyskusji. Będzie mi bardzo miło!
Ojj tak. Mogłabym poemat napisać o tym, jak film nie odzwierciedlił wspaniałości książki, ale mi się ... nie chce. Zważywszy na to, że powinnam się z wosu uczyć. Scena w oranżerii, zgadzam sie, Boże... co to za kicz był. Straszne! I jak ta muzyczka poleciała myślę "koniec", a tu jeszcze deszcz.
OdpowiedzUsuńHahaha :D Dokładnie, ja jak zobaczyłam tę scenę to wybuchnęłam śmiechem. :D
UsuńCała nasza grupka z którą byłam w kinie skandowała cicho "deszcz deszcz deszcz";) Przewidzieliśmy to, o!
Usuńa mi się książka nie podobała, a film mi się jeszcze bardziej nie podobał xd chociaż jedyna jego zaleta, to że trwał dwie godziny, podczas kiedy książkę męczyłam ze 3 dni ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, zdziwiłam się, że trwa tak krótko.
Usuń3 dni to nie jest dużo, zważywszy na to, że książka ma 507 stron. ;)
Ema przybij piątkę - nie podobała mi się książka, a do filmu podchodzę jak do jeża :-)
UsuńMi tam się film bardzo podobał. Zresztą ja zawsze staram się ekranizacje oglądać z przymrużeniem oka (traktuję często jak alternatywną wersję historii) dlatego nigdy nie jestem tak rozczarowana jak reszta fanek. A scena w oranżerii jak dla mnie wielkim kiczem nie była. Mogłaby być romantyczniejsza, bo trochę się na siebie rzucili.. ale aż tak źle nie było, no.. ;) Zresztą najważniejszym punktem w książce i w filmie dla mnie jest Jace. xD A Jamie sobie poradził z odegraniem jego roli. :)
OdpowiedzUsuńOo. Zazdroszczę takiego podejścia, ja często narzekam, ale rozumiem, że film ma swoje prawa. :)
UsuńTeż go uwielbiam, ale chyba bardziej tego książkowego, jednakże zgadzam się, że Jamie dobrze zagrał. :>
Taak.. już się wiele razy wkurzyłam, o brak podobieństwa i staram się tego unikać. Bo po co się denerwować? Po za tym to odbiera pewną obiektywność, kiedy patrzysz na każdy szczegół filmu przez pryzmat książki. Co prawda brakowało mi sceny z Jace'm jak gra na bosaka na pianinie, ale już trudno. xD No książkowy jednak jest lepszy, mniej zachmurzony, takie mam wrażenie.. ;)
UsuńWezmę z Ciebie przykład, podczas oglądania ekranizacji zapomnę o książce i postaram się patrzeć na film obiektywnie. :)
UsuńA mi tak naprawdę średnio przypadł do gustu. Brakowało mi tchu w piersiach jedynie przy scenach walki. Resztę oceniam dość słabo. Kulawo wykreowane i odegrane postacie. Na tle książki film wypada bardzo blado, jednak bez niej wydaje się całkiem ciekawy :)
OdpowiedzUsuńTak, sceny walki były rzeczywiście na bardzo dobrym poziomie. :-)
UsuńNie czytałam książki, ale obejrzałam film. Bardzo mi się nie podobał, taki nudny gniot - ale ja może jestem inna :))).
OdpowiedzUsuńMoże po prostu nie rajcują Cię filmy dla nastolatek. xd
UsuńCoś w tym może być:)). Ale "Zmierzch" mi się podobał :PPPPP.
UsuńIdźcie mi z tym filmem i gifem. Od kiedy pokazali obsadę to wiedziałam, że film będzie porażką. Do czego to doszło żeby Simon był przystojniejszy od Jace'a?! A na filmie byłam w kinie, dobrze że za darmo, bo bym dostała białej gorączki jakbym wybuliła kasę na bilet. Nie, nie i jeszcze raz nie. Co nie zmienia faktu, że na kontynuację (jak będzie) to pewnie pójdę. Bardziej z sentymentu, ale co tam;)
OdpowiedzUsuńOo. Aż tak Ci się ten film nie podobał? Mi wydaje się całkiem fajny. :)
UsuńA jeśli chodzi o Jace i Simona, to żaden mi się nie podoba, jestem wybredna. :P Kontynuację chętnie obejrzę, o ile będzie. :)
Książek nie czytałam, ale są one moim najbliższym priorytetem. Również ekranizacje mam w planach. Jestem tylko ciekawa, czy przypadnie mi do gustu tym bardziej, że sporadycznie obcuje z fantastyką.
OdpowiedzUsuńCzekam aż je przeczytasz, bo jestem ciekawa Twojej recenzji. :)
UsuńJa fantastykę bardzo bardzo bardzo lubię, aczkolwiek ostatnio bardzo mało się z nią zadaję. :)
Czytałam, oglądałam i szczerze to po książce powiedziałam "spoko", po filmie powiedziałam " trochę spoko", sięgnęła po dalsze części papierowe i... do tej pory stoją na półce ;_;
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Przeczytałam tylko trzy pierwsze części tej serii, więc trochę trudno mi się wypowiedzieć, no ale rzeczywiście pierwsza jest najlepsza, chociaż... "Miasto szkła" też jest świetne. :>
UsuńPlanowałam obejrzeć ekranizację, ale jednak nie wybrałam się do kina. Może kiedyś jeszcze ją obejrzę, bo mnie interesuje, ale najpierw chciałabym przeczytać książkę. Pierwszą część tej serii mam na półce i mam nadzieję, że niedługo zacznę ją czytać. :)
OdpowiedzUsuńCzytaj, czytaj, ciekawa jestem Twojego zdania! :)
UsuńMiasto kości przede mną. I ekranizacja i książka. Oczywiście zarzekam się, że najpierw książka, a potem film (podobnie jak Jeden dzień).
OdpowiedzUsuńTylko uważaj, żeby Cię czasem coś nie podkusiło obejrzeć najpierw ekranizację, ja już raz tak zrobiłam i żałuję. :)
UsuńOglądam i w moim przekonaniu nic specjalnego, za dużo szumu wokół tego filmu. Ale jeśli ktoś nie ma co robić w takie popołudnie, to nie jest to ostatecznie taka najgorsza propozycja spędzenia czasu :)
OdpowiedzUsuńFakt, swego czasu blogi aż kipiały "Miastem kości", dobrze, że teraz się już to uspokoiło. :>
UsuńMi się tam nawet ekranizacja podobała, chociaż rzeczywiście arcydzieło to to nie jest. :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się. :)
UsuńJa oglądałam ekranizację przed przeczytaniem książki (chociaż opowiedziano mi o co chodzi, zostawiając w głowie tyle spoilerów, że to chyba niemożliwe) i przyznam - podobało mi się. Nie było jakieś powalające, ale fajne.
OdpowiedzUsuńNo i przepraszam, scena w oranżerii, ogrodzie czy jak ty tam sobie to nazywasz - cudo! Jak dla mnie muzyczkę, pocałunki i deszcz mogliby wyciąć (to chyba jakiś sarkazm reżysera), ale sama oprawa. Jak z Alicji. Nie wiem dlaczego, ale tak strasznie lubię te komputerowo robione wnętrza :D
Poza tym, ja na tym filmie non stop się z czegoś śmieję. Ale ogólnie to takie komentowanie jest bez sensu, Pod koniec sierpnia napisałam długą notkę na ten temat i teraz to już będzie tylko powtarzanie tego, co tam wyszczególniłam.
Więc koniec komentarza ;-)
Przeczytałam Twoją długą notkę i muszę Ci przyznać rację, że oprawa tego ogrodu/oranżerii (nie wnikajmy w szczegóły) zupełnie jak z Alicji. :P
UsuńOglądałam i nie byłam zachwycona, jak na razie na książkę nie mam ochoty. Może kiedyś się skuszę, sama nie wiem. A scena w oranżerii kiczowata była, ale jakoś szczególnie mi nie przeszkadzała i nie denerwowała :D
OdpowiedzUsuńFilm jest znacznie gorszy od książki, więc zachęcam Cię do przeczytania, a nóż Ci się spodoba, chociaż jak patrzę po blogach to zaobserwowałam, że im później sięgniesz po tę serię, to tym bardziej Twoje wrażenia są negatywne. :)
UsuńNajpierw książka, potem film!
OdpowiedzUsuńTeż oglądałam :) W sumie to w tej sytuacji więcej o wiele punktów przyznaje książce :)
OdpowiedzUsuńCzyli podobnie jak ja. Przymknęła oko na pewne błędy i zmiany i spędziłam świetne czas w kinie oglądając ;) Ciekawe czy jednak zrobią kontynuację, bo jak już pięć razy czytałam te książki to fajnie byłoby zobaczyć jak będzie wyglądać film ;D
OdpowiedzUsuńAż pięć razy? Ojej... Musisz je naprawdę kochać. :)
UsuńGdzieś czytałam, że ekranizacja "Miasta popiołów" ma wyjść prawdopodobnie pod koniec 2014 roku. :)
Czekam, aż książka wpadnie w moje ręce :D
OdpowiedzUsuńMiałam sięgnąć po tą serię w wakacje, ale akurat ktoś ją wypożyczył z biblioteki. Kiedyś jeszcze z pewnością będę miała na to okazję. ;)
OdpowiedzUsuńZ "Miastem Kości" dopiero zamierzam się zapoznać, a co do ekranizacji jestem bardzo sceptyczna. Jeszcze nie było tak, żeby film przerósł książkę. :)
OdpowiedzUsuńKsiążka oczywiście bardziej mi się podobała jednak i ekranizacje pokochałam;) Mam nadzieję, że zabiorą się za następne części, bo chętnie zobaczyłabym je na dużym ekranie <3 Mmmm... Dary anioła cudowne ;)
OdpowiedzUsuńFilm i cykl przede mną, wyznaję zasadę najpierw książka potem film, dlatego tyle filmów mam w plecy.
OdpowiedzUsuń