sobota, 5 października 2013

"Czarny Mustang" - Karol May

Zawsze gdy pytam się mamy co czytała gdy była w moim wieku -młodsza/starsza to nie ma znaczenia, odpowiada, że "książki o Indianach". Tak więc nie zdziwiłam się prawie wcale gdy po powrocie z biblioteki (dopadła mnie choroba o nazwie: leń) przyniosła mi tę właśnie.

("Czarny Mustang" czekał aż go otworzę...)
"Czarnego Mustanga" otworzyłam niebawem.

Wojownicy z plemienia Komanczów pod wodzą sławnego Czarnego Mustanga snują plan napadu na spokojną osadę budujących kolej robotników - Firwood-Camp. Ich plany starają się udaremnić jak zwykle Old Shatterhand i wódz Apaczów Winnetou. Wspomagani przez swych przyjaciół Hobble Franka, ciotkę Droll, i dwóch kuzynów Haza i Kaza, którzy na Dzikim Zachodzi szukają swego krewnego-oszusta, przemierzać będą góry i prerię, by ocalić życie niewinnych ludzi. Czy im się to uda?  

Zastanawia mnie bardzo czy aktualnie jeszcze ktoś sięga po książki Karola Maya. Jest ktoś taki? Wątpię. A ja przyznaję ze wstydem, że to moja pierwsza książka tego autora, wiem co myślicie - "sama nie jesteś lepsza!" Ale... Kochani, tak jak ja postarajcie się zmienić sytuację.

"Czarny Mustang" to przede wszystkim ogromna dawka przygody. Niebezpieczeństwa. Walki. Taktyka i pomysły w worku. To dużo dzielnych bohaterów - Old Shatterhand oraz Winnetou na pierwszym miejscu.
To gratka dla miłośników Indian (jak moja mama). Rozrywka sama w sobie. I Czarny Mustang.

A na minus? Bohaterzy (Old Shatterhand i Winnetou), tak odważni, dzielni i niepokonani (za doskonali), ale jednak za mało poświęcono im uwagi.

Raz jesteśmy z kimś, aby zaraz go opuścić. W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać z kim w końcu przemierzam świat. (?) Nadal nie wiem. Chyba z każdym po trochu.

A dlaczego odszedł mój "najbardziej ulubiony bohater z tej książki"? Lubiłam go dlatego, że Karol May nie poskąpił mu wad. Dał mu ich aż za wiele.

Czuję się jakbym musiała wszystkie wyrazy z tego tekstu przepychać przez wyjątkowo ciasny tunel.
Ale polecam, polecam Kochani Moi.

Wydawnictwo: Poznańskie
Stron: 197
Przeczytane: 05.10.2013r.
Moja ocena: 8/10

24 komentarze:

  1. Ciekawa jestem, czy istnieje ekranizacja tej książki, bo wydaje mi się, że kiedyś oglądałam film o takim tytule, ale może to tylko zwykły zbieg okoliczności niemniej jednak będę miała na uwadze tę książkę, ale uczciwie napiszę, że nie teraz, bo mam w planach inne zaległości czytelnicze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm... nie słyszałam o tej książce, a moi rodzice jej nie czytali. Jeśli znajdę gdzieś w bibliotece, będę musiała się poważnie zastanowić, ponieważ mam mały dylemat, czy sięgać, czy nie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie widzę siebie jakoś z tą książką.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czytałam nic tego autora niestety - moja mama uwielbia go tak jak i Twoja. Mam nadzieję, że kiedyś znajdę czas, żeby się zapoznać choć z jego jedna książką. Z Twojego wpisu wnioskuję, że jednak warto. Na tapczanie siedzi leń...
    Moja mama niestety nie chodzi do bibliotek, kupuje książki i pożycza od rodziny, ale ma ok 2500 książek w domu i czegoś tam z nich nie przeczytała jeszcze, więc jakoś nie czuje potrzeby na swoje... bibliotekowanie;P - a szkoda! Nawet ja nie jestem w stanie jej do tego nakłonić:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nasze mamy mają podobny gust. :)
      Nie pozwalaj sobie!, każdego przecież może dopaść lenistwo, ha ha :D To całkiem normalna sprawa. :)
      Ile? Ojejku... chciałabym tyle mieć!! Zazdroszczę.

      Usuń
    2. Wszystko jest w rodzinie, więc one są jakby i moje, prawda?:)
      Też mam czasami i nawet często lenia gigantusa! I córcia mi wtedy mówi, mi i mężowi - na tapczanie siedzi len:P:D

      Usuń
  5. O Indianach chyba jeszcze nigdy nie czytałam, ale czemu by nie? Jeśli rzuci mi się kiedyś w oczy chętnie dam jej szansę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zawsze stroniłam od tego typu książek, ale kto wie :-) Może teraz się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jako dziecko przecztałam wszystkie książki Maya, Wernica, także Złoto Gór Czarnych Szklarskiego.Pamiętam nawet takie gazetowe wydanie powieści Maya, taka stara jestem:)
    A ekranizacje książek Maya istnieją - oglądałam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Faktycznie. Mało kto sięga już po te książki :) Chociaż mimo pochlebnej opinii, ja poczekam jeszcze trochę. Dam sobie czas na podsycenie ognia, bo zapałka, którą zapaliłaś, jest jeszcze zbyt słaba :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bratu kupiłam prawie wszystkie tomy, a sama nie przeczytałam. :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Jej, zainteresowałaś mnie. Nigdy chyba nie czytałam żadnej książki o Indianach. Może czas to zmienić? Pamiętam tylko, że kiedyś jako mała dziewczynka oglądałam z tatą jakiś film o przygodach Winnetou i chyba nawet mi się podobał ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Książka zdecydowanie nie w moim guście. :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Ciekawa recenzja, ale książka nie dla mnie

    OdpowiedzUsuń
  13. Przyznam się, że również nie czytałam nic tego autora, i postaram się to zmienić, jak mi się nie spodoba to najwyżej jej nie dokończę :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ta książka zdecydowanie znajduje się na mojej liście: do przeczytania. Ja słyszałam o niej o taty, który uwielbia powieści tego autora. Muszę przyznać, że Twoja recenzja jeszcze bardziej zachęca mnie do sięgnięcia po tę pozycję. :) Muszę to jak najszyciej nadrobić.

    OdpowiedzUsuń
  15. Hmm... tak siedzę i myślę. Z tych klimatów zaczęłam kiedyś Coopera, Maya też coś chyba liznęłam, Szklarskiego (indiańskiego) dokładnie nie pamiętam, chociaż stoi na półce cała indiańska trylogia. Kiedyś sobie zrobię miesiąc z Indianami, bo na razie myślę tylko o Gaimanie i Prattchecie. Chyba pójdę dziś do biblioteki, tak mi potrzeba takich książek...

    OdpowiedzUsuń
  16. Właśnie spojrzałam, że jestem Twoją ukochaną (z listy blogów) hahaha, ale to słodkie xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha - ♥. Musiałam Cię dodać, aby być na bieżąco co się dzieje w Czytelni. :)

      Usuń
  17. Ojej, jest to jedna z najukochańszych książek dzieciństwa mojego taty :) Dostałam od niego w spadku stosy książek tego typu o Indianach :) Ja co prawda nie "leżę" w tych klimatach, ale za to mój brat się nimi zaczytuje, dobrze, że ktoś do nich zagląda. Kto wie, może sama w nich posmakuję? :) Bardzo miła recenzja,

    pozdrawiam, będę zaglądać częściej! :))

    OdpowiedzUsuń
  18. książka nie należy do moich kategorii literackich więc raczej odpusze :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Mój dziadek też zawsze opowiadał, że w dzieciństwie czytało się książki o Indianach :)
    Czytałem pierwszy tom Winnetou (mam wydanie podzielone na 3 tomy), podobał mi się, ale wciąż nie zabrałem się za kolejne tomy, chociaż minęło już parę lat. Muszę to szybko nadrobić. Tak więc odpowiadam na pytanie: tak, są tu tacy co czytali Karola Maya ;D

    OdpowiedzUsuń
  20. Coś mi świta, ale nie wiem co, muszę sięgnąć głębiej w pamięć :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku!
Skoro tu dotarłeś, to znaczy (mam nadzieję), że przeczytałeś post powyżej i wiesz co komentujesz.
Proszę o zachowanie kultury.
Będzie mi bardzo miło jeśli co do treści komentarza trochę się wysilisz. :)
Twojego bloga także odwiedzę i jeśli przypadnie mi do gustu – pozostawię po sobie ślad.
Jeśli masz do mnie jakieś pytanie, to śmiało pytaj.
Kontakt: kinga_godowska@wp.pl lub kinga.godowska@vp.pl
Dziękuję za wszystkie komentarze!