Zawsze gdy pytam się mamy co czytała gdy była w moim wieku -młodsza/starsza to nie ma znaczenia, odpowiada, że "książki o Indianach". Tak więc nie zdziwiłam się prawie wcale gdy po powrocie z biblioteki (dopadła mnie choroba o nazwie: leń) przyniosła mi tę właśnie.
("Czarny Mustang" czekał aż go otworzę...)
"Czarnego Mustanga" otworzyłam niebawem.
Wojownicy z plemienia Komanczów pod wodzą sławnego Czarnego Mustanga snują plan napadu na spokojną osadę budujących kolej robotników - Firwood-Camp. Ich plany starają się udaremnić jak zwykle Old Shatterhand i wódz Apaczów Winnetou. Wspomagani przez swych przyjaciół Hobble Franka, ciotkę Droll, i dwóch kuzynów Haza i Kaza, którzy na Dzikim Zachodzi szukają swego krewnego-oszusta, przemierzać będą góry i prerię, by ocalić życie niewinnych ludzi. Czy im się to uda?
Zastanawia mnie bardzo czy aktualnie jeszcze ktoś sięga po książki Karola Maya. Jest ktoś taki? Wątpię. A ja przyznaję ze wstydem, że to moja pierwsza książka tego autora, wiem co myślicie - "sama nie jesteś lepsza!" Ale... Kochani, tak jak ja postarajcie się zmienić sytuację.
"Czarny Mustang" to przede wszystkim ogromna dawka przygody. Niebezpieczeństwa. Walki. Taktyka i pomysły w worku. To dużo dzielnych bohaterów - Old Shatterhand oraz Winnetou na pierwszym miejscu.
To gratka dla miłośników Indian (jak moja mama). Rozrywka sama w sobie. I Czarny Mustang.
A na minus? Bohaterzy (Old Shatterhand i Winnetou), tak odważni, dzielni i niepokonani (za doskonali), ale jednak za mało poświęcono im uwagi.
Raz jesteśmy z kimś, aby zaraz go opuścić. W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać z kim w końcu przemierzam świat. (?) Nadal nie wiem. Chyba z każdym po trochu.
A dlaczego odszedł mój "najbardziej ulubiony bohater z tej książki"? Lubiłam go dlatego, że Karol May nie poskąpił mu wad. Dał mu ich aż za wiele.
Czuję się jakbym musiała wszystkie wyrazy z tego tekstu przepychać przez wyjątkowo ciasny tunel.
Ale polecam, polecam Kochani Moi.
Ciekawa jestem, czy istnieje ekranizacja tej książki, bo wydaje mi się, że kiedyś oglądałam film o takim tytule, ale może to tylko zwykły zbieg okoliczności niemniej jednak będę miała na uwadze tę książkę, ale uczciwie napiszę, że nie teraz, bo mam w planach inne zaległości czytelnicze.
OdpowiedzUsuńHmm... nie słyszałam o tej książce, a moi rodzice jej nie czytali. Jeśli znajdę gdzieś w bibliotece, będę musiała się poważnie zastanowić, ponieważ mam mały dylemat, czy sięgać, czy nie.
OdpowiedzUsuńNie widzę siebie jakoś z tą książką.
OdpowiedzUsuńNie czytałam nic tego autora niestety - moja mama uwielbia go tak jak i Twoja. Mam nadzieję, że kiedyś znajdę czas, żeby się zapoznać choć z jego jedna książką. Z Twojego wpisu wnioskuję, że jednak warto. Na tapczanie siedzi leń...
OdpowiedzUsuńMoja mama niestety nie chodzi do bibliotek, kupuje książki i pożycza od rodziny, ale ma ok 2500 książek w domu i czegoś tam z nich nie przeczytała jeszcze, więc jakoś nie czuje potrzeby na swoje... bibliotekowanie;P - a szkoda! Nawet ja nie jestem w stanie jej do tego nakłonić:)
Może nasze mamy mają podobny gust. :)
UsuńNie pozwalaj sobie!, każdego przecież może dopaść lenistwo, ha ha :D To całkiem normalna sprawa. :)
Ile? Ojejku... chciałabym tyle mieć!! Zazdroszczę.
Wszystko jest w rodzinie, więc one są jakby i moje, prawda?:)
UsuńTeż mam czasami i nawet często lenia gigantusa! I córcia mi wtedy mówi, mi i mężowi - na tapczanie siedzi len:P:D
O Indianach chyba jeszcze nigdy nie czytałam, ale czemu by nie? Jeśli rzuci mi się kiedyś w oczy chętnie dam jej szansę. ;)
OdpowiedzUsuńZawsze stroniłam od tego typu książek, ale kto wie :-) Może teraz się skuszę.
OdpowiedzUsuńJako dziecko przecztałam wszystkie książki Maya, Wernica, także Złoto Gór Czarnych Szklarskiego.Pamiętam nawet takie gazetowe wydanie powieści Maya, taka stara jestem:)
OdpowiedzUsuńA ekranizacje książek Maya istnieją - oglądałam.
Faktycznie. Mało kto sięga już po te książki :) Chociaż mimo pochlebnej opinii, ja poczekam jeszcze trochę. Dam sobie czas na podsycenie ognia, bo zapałka, którą zapaliłaś, jest jeszcze zbyt słaba :)
OdpowiedzUsuńBratu kupiłam prawie wszystkie tomy, a sama nie przeczytałam. :(
OdpowiedzUsuńJej, zainteresowałaś mnie. Nigdy chyba nie czytałam żadnej książki o Indianach. Może czas to zmienić? Pamiętam tylko, że kiedyś jako mała dziewczynka oglądałam z tatą jakiś film o przygodach Winnetou i chyba nawet mi się podobał ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka zdecydowanie nie w moim guście. :D
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja, ale książka nie dla mnie
OdpowiedzUsuńPrzyznam się, że również nie czytałam nic tego autora, i postaram się to zmienić, jak mi się nie spodoba to najwyżej jej nie dokończę :)
OdpowiedzUsuńTa książka zdecydowanie znajduje się na mojej liście: do przeczytania. Ja słyszałam o niej o taty, który uwielbia powieści tego autora. Muszę przyznać, że Twoja recenzja jeszcze bardziej zachęca mnie do sięgnięcia po tę pozycję. :) Muszę to jak najszyciej nadrobić.
OdpowiedzUsuńHmm... tak siedzę i myślę. Z tych klimatów zaczęłam kiedyś Coopera, Maya też coś chyba liznęłam, Szklarskiego (indiańskiego) dokładnie nie pamiętam, chociaż stoi na półce cała indiańska trylogia. Kiedyś sobie zrobię miesiąc z Indianami, bo na razie myślę tylko o Gaimanie i Prattchecie. Chyba pójdę dziś do biblioteki, tak mi potrzeba takich książek...
OdpowiedzUsuńHm, może kiedyś sięgnę :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie spojrzałam, że jestem Twoją ukochaną (z listy blogów) hahaha, ale to słodkie xxx
OdpowiedzUsuńHa ha - ♥. Musiałam Cię dodać, aby być na bieżąco co się dzieje w Czytelni. :)
UsuńOjej, jest to jedna z najukochańszych książek dzieciństwa mojego taty :) Dostałam od niego w spadku stosy książek tego typu o Indianach :) Ja co prawda nie "leżę" w tych klimatach, ale za to mój brat się nimi zaczytuje, dobrze, że ktoś do nich zagląda. Kto wie, może sama w nich posmakuję? :) Bardzo miła recenzja,
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, będę zaglądać częściej! :))
książka nie należy do moich kategorii literackich więc raczej odpusze :)
OdpowiedzUsuńMój dziadek też zawsze opowiadał, że w dzieciństwie czytało się książki o Indianach :)
OdpowiedzUsuńCzytałem pierwszy tom Winnetou (mam wydanie podzielone na 3 tomy), podobał mi się, ale wciąż nie zabrałem się za kolejne tomy, chociaż minęło już parę lat. Muszę to szybko nadrobić. Tak więc odpowiadam na pytanie: tak, są tu tacy co czytali Karola Maya ;D
Coś mi świta, ale nie wiem co, muszę sięgnąć głębiej w pamięć :)
OdpowiedzUsuń