Jutra nie będzie
Co byś zrobiła gdybyś wiedziała, że d z i ś jest Twoim ostatnim dniem? Co byś zrobiła wiedząc, że niedługo umrzesz? A później ten sam dzień zaczynałby się od nowa, od nowa, od nowa, a nikt dokoła tego nie widzi. Może zrobiłabyś w s z y s t k o to na co jeszcze w c z o r a j brakowałoby Ci odwagi? Może poszłabyś pokłócić się z najlepszymi przyjaciółkami oraz powiedzieć im prosto w oczy co sobie o nich myślisz? Może poszłabyś na imprezę ze świadomością, że już z niej nie wrócisz do domu? Albo odezwałabyś się do osób ze szkoły, z którymi zadawanie się mogłoby zrównać Cię z podłogą w szkolnej społeczności? A może uratowałabyś komuś życie?
„Jej tak naprawdę chodzi o ten jeden jedyny moment, kiedy nie wiesz, co będzie dalej...”
Sam Kingston jest ładna, popularna, ma idealnego chłopaka i trzy najlepsze przyjaciółki. Mija kolejny dzień jej wspaniałego życia. Niestety wieczorna impreza przybiera zupełnie nieoczekiwany obrót. Kiedy Sam budzi się następnego dnia, z przerażeniem odkrywa, że znowu jest piątek 12 lutego, jeszcze raz dziś...
„(...) jeśli przekroczysz pewną granicę i nic się nie dzieje, to granica traci znaczenie.”
Jako, że trylogię „Delirium” Lauren Oliwier wielbię całym sercem, dowiedziawszy się, że jej pierwszą wydaną powieścią jest „7 razy dziś” przyrzekłam sobie przeczytanie jej jak najszybciej, pobiegłam do biblioteki i oto proszę, zanim się obejrzałam kończyłam ostatnią stronę.
„Nadzieja trzyma przy życiu. Nawet po śmierci jest to jedyna rzecz, która trzyma przy życiu.”
„7 razy dziś”oraz trylogię „Delirium” dzieli diametralna przepaść, gdybym nie znała autorki stwierdziłabym, że napisały to dwie zupełnie inne osoby. Ale uważam iż to bardzo dobrze wróży, nie cierpię pisarzy, którzy trzymają się utartych schematów, nie wychodząc poza nie nawet o centymetr. Ciśnie mi się na myśl w tej chwili „Świat nocy” L. J. Smith w którym to cyklu każde z opowiadań było dosłownie o tym samym, zmieniały się tylko imiona bohaterów i.. odbiegam od tematu.
„Przez większą część czasu - przez dziewięćdziesiąt dziewięć procent czasu - po prostu nie wiesz, jak i dlaczego nitki się ze sobą wiążą, i nie ma w tym niczego złego. Robisz coś dobrego, a zdarza się coś złego. Robisz coś złego, a wydarza się coś dobrego. Nic nie robisz, a wszystko wybucha.”
Bohaterką opowiadającą czytelnikom swoją historię jest Sam Kingston, która jest osobą jakie ja zawsze określam mianem `pustych`, a są to ludzie myślący, że każdy powinien im się kłaniać, broń Boże się do nich odezwać, a co dopiero zaleźć za skórę. Nie lubię takich osób, więc logiczny jest fakt, że Sam nie polubiłam. Jednak... później zaszła w niej ogromna przemiana, zaczęła rozumieć swoje błędy i naprawiać je, nie irytowała i nawet ją polubiłam. Jeśli chodzi o jej przyjaciółki to były... yhm.. bardzo rzucające się w oczy. Powiem szczerze, że uważam je za pozbawione rozumu. Jednakże rozumiem, że takie było od samego początku założenie autorki, więc nie czepiam się.
„To dziwne, jak wiele można o kimś wiedzieć, nie wiedząc wszystkiego. A wciąż nam się wydaje, że kiedyś nadejdzie dzień, kiedy poznamy całą prawdę.”
Myślałam, że powtarzający się ten sam dzień za czwartym, piątym razem będzie nudny i mi się znudzi, ale nic z tego! Akcja niestrudzenie gna na przód, choć zdarzały się też i takie momenty, które troszkę nudziły to jednak było ich mało i nie zwracałam na nie większej uwagi.
„(...) uderza mnie, jak dziwni potrafią być ludzie. Widujesz ich każdego dnia - wydaje ci się, że ich znasz - a potem okazuje się, że nie znasz ich wcale.”
Dopatrzyłam się jednego mankamentu, dlaczego okładka jest taka wakacyjna, letnia, skoro w książce wyraźnie jest zaznaczone, że jest zima, a wszystko dzieje się 12 lutego. Trochę mnie to rozstrajało ponieważ gdy spojrzałam się w okno dostrzegałam parzące niemiłosiernie słońce, i jak tutaj wyobrazić sobie zimowy krajobraz?
`
„Drobiazgi układają się w szczególny wzór mojego życia, sprawiają, że jest niepowtarzalne - jak ręcznie tkany dywan, któremu indywidualne piękno nadają drobne skazy w splocie, niewielkie dziurki, uspokoi i niedoskonałości, których nie da się podrobić."
`
`
„7 razy dziś” jest książką bardzo przyjemną w odbiorze, nie wybitną, ale efektownie umilającą czas potencjalnemu czytelnikowi. Ja nie żałuję, że sięgnęłam po taką opowieść. Czasami warto sięgnąć po coś lekkiego, ale też poruszającego ważne tematy, czyli kwestię życia i śmierci. Nie mogę się doczekać premiery kolejnej książki pani Oliver, niestety przyjdzie mi jeszcze poczekać.
Wydawnictwo: Otwarte
Stron: 379
Przeczytane: 03.08.2013r.
Moja ocena: 8/10
Właśnie się za nią zabieram i mam nadzieję, że moja opinia będzie choć trochę zbliżona do Twojej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Wcześniej nie zwracałam większej uwagi na tę książkę. Ale przeczytam na pewno, jeśli wpadnie mi w ręce ;) "Delirium" mi się nawet spodobało, więc może i ta będzie niezła?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mam ją, mam! Czeka grzecznie na półce. A tym czasem akcji to mnie zaskoczyłaś, bo byłam przekonana, że to się będzie działo w lato. Okładka myli:)
OdpowiedzUsuńHmm no nie wiem co o niej sądzić. Najlepiej samej się przekonać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
P.s. Zapraszam do mojego konkursu
Zupełnie zapomniałam o tej książce, a przecież w tamtym roku ją wygrałam w pewnym konkursie. Musze zatem do niej koniecznie zajrzeć niebawem, gdyż widzę po twojej recenzji, że warto.
OdpowiedzUsuńRaczej jej nie przeczytam, jakoś od początku byłam negatywnie do niej nastawiona.
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytałabym książkę tej autorki, bo jestem ciekawa innych jej powieści oprócz serii Delirium :) Widzę, że znalazłaś dużo cytatów, to może być jedna z zalet jakie mnie do tej książki zachęciły :)
OdpowiedzUsuńStrasznie chciałabym sięgnąć po tą książkę :D
OdpowiedzUsuńO autorce wiele słyszałam tak samo jak i o książce. Jednak najpierw chcę poznać Delirium ;-)
OdpowiedzUsuńJuż od dawna ciekawi mnie ten tytuł, chociaż nie miałam jeszcze okazji go przeczytać. Jest na mojej liście "Must have", więc jak tylko pojawi się okazja, na pewno sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńJeśli tylko znajdę ja w bibliotece to z pewnoscia wypożyczę :)
OdpowiedzUsuńO ja mam przed sobą jeszcze całą trylogię "Delirium", ale muszę Ci powiedzieć, że obie ksiązki zachwyciły mnie swoimi opisami, oraz recenzjami (fakt, o "7 razy dziś" dowiedziałam się z Twojej recenzji, ale była ona taka "lekka" (recenzja), że bardzo miło się mi ją czytało). Gdy będę miała czas to na pewno sięgnę. Tylko muszę jeszcze ją znaleźć, a z tym będzie już problem :c
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;3
Cieszę się z tego powodu :) Życzę Ci żeby książka jak najszybciej trafiła w Twoje łapki!
UsuńPrzyjemna recenzja :) Posiadam "7 razy dziś", ale na razie odpocznę od Lauren Oliver, bo chciałabym się jeszcze trochę nacieszyć trylogią "Delirium" :) P.S. Odpowiedziałam na Twój komentarz dot. "Requiem" :) Spokojnie, porównując trylogię do "Zmierzchu" nie miałam ani trochę na myśli bohaterów i treści, ale sam schemat spotkania z drugim człowiekiem, który - powtarza się BARDZO często. Po prostu ostatnim razem spotkałam się z nim w "Zmierzchu" i stąd to porównanie :) Ja także uwielbiam obie serie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńJuż sprawdziłam odpowiedź i wszystko rozumiem. :P
Miałam ją już kilka razy w rękach, ale za każdym razem odkładałam. Wygląda na to, ze będę popełniła błąd. Tym razem na pewno ją przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńMam miłe wspomnienia po "Delirium", a na tę książkę poluję od jakiegoś czasu. Dobrze, że Ci się spodobała, jest szansa, że i mi przypadnie do gustu :)
OdpowiedzUsuńLubię takie książki, więc czemu nie?:)
OdpowiedzUsuńMoja siostra niedawno dostała "7 razy dziś" - więc wkrótce przeczytam. Czytałam pierwszą część "Delirium" i książka, według mnie, była świetna. A więc za niedługo się za "7 razy dziś" zabiorę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Z przyjemnością umiliłabym sobie dzień właśnie ta książką :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
zgadzam się zupełnie. książka na pewno nie, w przeciwieństwie do Delirium, wybitna, ale przyjemna, wciągająca.
OdpowiedzUsuńja ze dwa razy wyczułam lekkie podobieństwo do Delirium (chodzi mi o takie głębsze myśli, charakterystyczne dla Oliver), ale to i tak tylko dlatego, że wiedziałam iż to jej książka. inaczej mowy by nie było ;D
powiem Ci, że nie zwróciłam uwagi na tę okładkę ale masz rację xd
Chyba zostawię sobie tę książkę na zimową porę :) Cytaty bardzo mi się spodobały, koniecznie muszę o niej pamiętać :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam autorkę, więc po tę książkę z pewnością sięgnę w najbliższym czasie :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o niej różne rzeczy. Ciekawa jestem jak ja bym ją odebrała. Książka z pewnością zmusza do refleksji oraz zastanowienia się nad własnym życiem, co jak dla mnie jest niezmiernie interesujące. Lubię powieści, które swoim istnieniem coś wnoszą do tego świata. Właśnie takie warto czytać.
OdpowiedzUsuńCałkowicie przyznaję Ci rację, podczas czytania „7 razy dziś” musiałam się czasami na chwilę zatrzymać aby przemyśleć zaistniałą sytuację. :)
UsuńCzytałam, lekko i przyjemnie się czyta, ale bez rewelacji jest ta książka. ;)
OdpowiedzUsuńJestem jej ciekawa! Taki dzień świstaka? Fajnie się zapowiada. Rzeczywiście okładka ma się nijak do treści, bez sensu!:P
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam, lato jest idealnym czasem na takie lektury:)
OdpowiedzUsuńMam ją i już nie mogę się doczekać, gdy zacznę! :)
OdpowiedzUsuńwłasnie kończe ją czytać i książka jak dla mnie niezwykle wciągająca i zaskakująca. pokazuje jak łatwo szybko blędnie można osądzić człowieka jak ceny potrafi byc przyjaciel i ukazuje calą prawde o wspolczesnej mlodziezy
OdpowiedzUsuń