wtorek, 6 maja 2014

Moja ulubiona książka...

Wiele razy układałam sobie w głowie, jak zacznę ten tekst. Widziałam dokładnie każdą linijkę i każde słowo, ale gdy usiadłam przy komputerze to jakoś nagle... zniknęło. Bo czy są słowa, które w pełni oddadzą to, jak bardzo kocha się swoją ulubioną książkę?

Czytanie "Przeminęło z wiatrem" jest pewnego rodzaju oczyszczeniem, zatrzymaniem się i zawiśnięciem w próżni. To chwila, a raczej mnóstwo chwil, kiedy czas staje w miejscu. Nigdy nie potrafiłam czytać tej powieści szybko, pożerając strony dziesiątkami. Zawsze czytałam wolno, poświęcając każdej kartce maksimum uwagi.

Wydaje mi się, że dopiero teraz w pełni zrozumiałam bohaterów i to, co chciała przekazać nam, czytelnikom, Mitchell. "Chciała być oceniana na podstawie tego, co napisała, a nie tego, co powiedziała, jak się ubierała, co lubiła i czego nie lubiła."* Wzięłam sobie to mocno do serca i postanowiłam się do tego stosować.

Nie lubię Scarlett z całego serca, a powodem tego jest to, że jest zbyt do mnie podobna. Nigdy w literaturze nie spotkałam się z tak doskonale wykreowaną postacią. Dumną, nietaktowną, wyniosłą, upartą, kłótliwą, samolubną, próżną, kłamliwą. Zaniedbującą dzieci. Wykorzystującą i rujnującą każdego, kto ją kocha. Nie przejmującą się tym. Nie umiejącą dogadywać się z ludźmi i mającą zaprzepaszczoną pozycję w towarzystwie. Najważniejsze były dla niej pieniądze. Była w stanie zrobić wszystko, aby tylko je zdobyć. I nie miała wyrzutów sumienia. Chyba jedyną jej dobrą cechą była odwaga. Odwaga, którą jednak przeplatało też tchórzostwo. Chyba nikt, tak świetnie jak ona, nie potrafił wmawiać samemu sobie nieprawdy. 

Z Rhettem i Ashleyem sprawa ma się zupełnie inaczej. Rozumiałam ich, ale rozumiałam inaczej niż Scarlett. Scarlett zawsze była mi bardzo bliska, nie denerwowałam się na nią aż tak bardzo jak powinnam, bo też pojmowałam w pełni jej postępowanie. Sama zrobiłabym tak samo na jej miejscu. Rhett i Ashley są do siebie bardzo podobni, a jednocześnie zupełnie różni. I obydwu ich traci, razem ze wszystkim, co już straciła.

I została się jeszcze Melania. Prawdziwa dama, ale głupia. Głupia, bo ślepo wierzy we wszystko co jej powiedzą i nie potrafi dopatrzyć się niczego złego w ludziach, których kocha. A oprócz tego miła, łagodna, dobra, pomocna... Chciałabym być taka, ale wiem, że nie będę. Mela stanowi dla mnie takie marzenie, przykład, jak dobrze postępować. Autorytet, na którym powinnam się wzorować, ale nie potrafię.

Miłość i nienawiść. Kłamstwa i szczerość. Brutalność i łagodność. To wszystko i jeszcze więcej, miesza się się tu. I tak właściwie nie wiadomo komu wierzyć. Bo same postaci już się chyba pogubiły i nie wiedzą gdzie dalej iść. Większość żyje tym, co było i minęło, i nie wróci więcej. A reszta żyje teraźniejszością i stara się nie patrzeć w przyszłość. Pomyślę o tym jutro, powtarza Scarlett, a ja się martwię czy jutro będzie, a jeśli będzie, to czy nie będzie wtedy za późno. 

Stare wydanie "Przeminęło z wiatrem" jest podzielone na trzy części. Pierwsza z nich kojarzy mi się ze słońcem, ładną pogodną, ciepłem i beztroską. Przez drugą i trzecią przechodzi, kolejno, grad, deszcz, burza, huragan i tornado. I niszczy to, co spotka na swojej drodze. 

To nie jest książka o miłości. To książka o życiu i o ludziach, którzy zostali złapani w jego śmiertelną pułapkę. A to wszystko przeplata widmo wojny. Raz błyszczące złowrogo, a innym razem chowające się za chmurami. A ludzie tutaj się mijają, to chyba najlepsze określenie, bo mijali się zawsze. Nie mogli odnaleźć wspólnej drogi. 

Zakończenie pozostaje otwarte... Każdy czytelnik może wybrać sobie swój własny koniec i... 

Ja gdy pierwszy raz przeczytałam "Przeminęło z wiatrem" wiedziałam, że szczęśliwy koniec nie jest możliwy, ale wmawiałam sobie, że może jednak, może... I nadal nie umiem sobie tego wyobrazić. Znam bohaterów, jak swoją własną kieszeń. Wiem, czego mogę się po nich spodziewać, jak postąpią. Niemożliwością jest, aby byli szczęśliwi. Zawsze czegoś zabraknie. Próbowałam wymarzyć sobie szczęśliwą historyjkę następującą zaraz po tym, co napisała Margaret, ale za każdym razem znajduję w książce cytat, który przekreśla moje nadzieje...             
     
* "Przeminęło z wiatrem. Od bestselleru do filmu wszech czasów" - Ellen F. Brown, John Wiley, JR  

20 komentarzy:

  1. Już od dłuższego czasu zastanawiam się nad przeczytaniem, książki, ale niestety nie mam czasu przez nawał innych, które muszę przeczytać :c Ale jak się z tym uporam, na pewno po nią sięgnę, w końcu to klasyka! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. JAK ASHLEY I RHETT SĄ PODOBNI TO JA JESTEM PAPIEZEM (chodzę do kościoła dwa razy do roku) XDDDD
    poza tym nie chcę mi się z tobą kłócić serio, ale po prostu nie znasz się. Scarlett to mistrzyni. a kończy się dobrze, bo musi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety nie czytałam "Przeminęło z wiatrem", ale w najbliższej wolnej chwili z wielką radością zapoznam się z tą powieścią.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak zachęcasz i zachęcasz, a ja wciąż jeszcze nie przeczytałam... Trzeba będzie coś z tym zrobić. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ty wiesz, że ja to chcę/pragnę/muszę (niepotrzebne skreślić) przeczytać, ale nie mam ochoty męczyć się na ebooku. Jak mówisz, książka potrzebuje czasu i "sączenia", a elektronicznie nie da się tego robić (według mnie). Dlatego muszę to kupić i przeczytać, by dowiedzieć się co w trawie piszczy, a widzę, że dużo, ojj dużo!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Taka klasyka, a ja zupełnie nie znam ani książki ani filmu... Koniecznie muszę to nadrobić.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak tak o tym czytam, to mam wrażenie, że sporo mnie omija, bo jeszcze nie zapoznałam się z tą powieścią. Muszę to w końcu nadrobić! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie czytałam. Jeszcze, bo oczywiście to zmienię.
    Swoją drogą, zazdroszczę Ci, że możesz bez problemu podać tytuł swojej ulubionej książki. Ja nie potrafię. Czytałam tyle dobrych, że co najwyżej mogę wymienić kilka ulubionych. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak z perspektywy czasu patrząc:
    Strasznie lubię Scarlett za to, że przeżywała życie, chociaż była strasznie głupia.
    Lubię Melę, bo umiała być szczęśliwa, chociaż nie chciałabym być taka jak ona.
    Ashely i Rhett podobni?! Oszalałaś, kobieto! Dwa całkowicie inne charaktery, a ja nie mogę wybaczyć pisarkom, że to właśnie faceci tacy są. Czekam, aż kiedyś otworzę książkę i znajdę nie bohatera, a bohaterkę, która w głowie ma poukładane, kieruje się w życiu uczuciami, jest odważna, otwarta, inteligentna i szalona. Popełnia błędy, lecz w najważniejszych momentach wie, jak się zachować, nie wstydzi się tego. A na razie, cóż, moimi bohaterami i wzorami literackimi są faceci. Bywa. Źle nie jest :D

    Ale ja tu w ogóle nie o tym przyszłam pisać, tylko o wydaniu. Ty masz to Albatrosa, prawda? Ono się jakoś strasznie różni od tego trzytomowego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech... druga się znalazła! Napisałam, że byli podobni, ale jednocześnie zupełnie różni! Chodziło mi o podobieństwo takie... no trudno to wytłumaczyć, w książce trafiałam na wiele różnych wzmianek o tym, teraz już nie mogę ich znaleźć, a mam tylko to... 
      "- Czar, doskonałość, symetria jak w greckiej rzeźbie. 
      Rhett zapytał ostro:
      - Dlaczego powiedziałaś to właśnie? Miałem to na myśli...
      - To słowa, które... które Ashley kiedyś powiedział o dawnych czasach..." 
      Chodziło mi o to, że zostali wychowani podobnie, wpojono im jak należy postępować i jak być dżentelmenami, ale różnica polega na tym, że postępowali zupełnie inaczej. I obydwaj nie wierzyli w wojnę, nie chcieli jej. Jeszcze gdzieś po umyśle dzwonią mi słowa Rhetta, a mianowicie – właściwie Ashley i ja jesteśmy do siebie podobni. Tylko nie mogę znaleźć strony na której było to zapisane (o ile było, ale pewna jestem że tak!).

      Różni się tym, że na początku napisane jest, że PZW to TRYLOGIA i do tego są zaprezentowane okładeczki tych „pozostałych tomów” i ich opisy. :( Ach, no i to wydanie, które ja mam jest podzielone na 5 części, jednak układ rozdziałów pozostaje ten sam. I mimo, że egzemplarz jest taki tłusty i ma miękką oprawę to muszę przyznać, że trzyma się wszystko na swoim miejscu doskonale. :)))

      Usuń
    2. Pierwsza część podobieństwa, gdzie tam. Po prostu trafiło im się, że dostali podobne wychowanie. Ja i mój brat też. I daleko nam do podobności.
      Druga część, gdy Rhett mówi, że jest podobny do Ashleya to było w kontekście miłości? Ostatecznie mogę się zgodzić :D

      Chodziło mi raczej, czy jakoś się różni tłumaczeniem czy coś. Ale jeśli tak, to dobrze. Dzięki :D

      Usuń
  10. Muszę chyba w końcu przeczytać w takim razie ^^ Choć muszę przyznać, ze Twoja recenzja... częściowo mnie zachęciła, a częściowo zniechęciła do "PZW". Nie wiem, czy znalazłabym się w tym jakże wzniosłym i w jakiś sposób romantycznym klimacie. To chyba nie dla mnie, nie jestem pewna, czy z pewnością by mi się spodobało. Wiesz, każdy ma inny gust i prawdopodobnie nasze są nieco inne ^^
    Powiadasz, ze jesteś podobna do Scarlett? A zaraz później mówisz, że, cytuję, jest "Dumną, nietaktowną, wyniosłą, upartą, kłótliwą, samolubną, próżną, kłamliwą. Zaniedbującą dzieci. Wykorzystującą i rujnującą każdego, kto ją kocha.". Masz niską samoocenę ^^ Trzeba to zmienić i to natychmiast! Może i nie znam Cię osobiście, ale nie wydajesz się taka. Aaa, i jeszcze jedno - czy według Ciebie Scarlett jest najlepiej wykreowaną postacią tylko dlatego, że ma wiele złych cech? Każdy ma chyba jakieś zalety... No, niby jest u niej ta odwaga, jak piszesz, ale chyba miała coś jeszcze dobrego w sobie, no nie? Powiedz, że tak...
    Nie przepadam za otwartymi zakończeniami. Czuję po nich niesamowitą pustkę, czegoś mi wtedy brakuje.
    Mimo wszystko przeczytam ^^ I to jak najszybciej, bo jakoś ciągnie mnie do tej powieści.
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasze są na pewno inne, różnią się i to bardzo. Jak chcesz, to czytaj, jak nie to nie, nie będę naciskać. :D
      Sama Margaret Mitchell wyliczyła te wady i jeszcze inne w liście do pewnego redaktora (PZW OBDWC) i sama przyznała, że „Jedynymi dobrymi cechami charakteru Scarlett jest odwaga i niechęć przyznania się do porażki”. Ja ze swojej strony mogę jeszcze dodać, że była silną kobietą, której żadne przeciwności życia nie były w stanie pokonać. I to chyba na tyle. Nie masz pojęcia ile razy mówiłam: „Scarlett O`Hara, jesteś idiotką.” Ona naprawdę nie ma zbyt dużo tych dobrych cech w sobie... Ma ich dramatycznie mało.
      Tak uważasz? To mnie nie znasz, serio. :D
      Jest najlepiej wykreowaną postacią nie dlatego, że ma wiele złych cech, ale dlatego, że tylko z nią jestem w stanie się utożsamić. ;)
      P.c.

      Usuń
  11. "Przeminęło z wiatrem" nigdy nie znalazło się w moich rękach, chociaż tytuł kojarzę (nawet literacki ignorant by coś na temat tej książki powiedział). Gratuluję znalezienia książki, która wywołuje u Ciebie tak silne uczucia :).
    Pozdrawiam
    Gnom.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ojej, kolejna osoba zachwycająca się tą książką. Widzę, że jest to pozycja obowiązkowa, więc jeśli tylko uda mi się ją skądś zdobyć, to z przyjemnością przeczytam :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. "Przeminęło z wiatrem" jest niesamowite! Ach, Rhett, ach, Scarlett, ach, Melania! Niesamowita historia, niesamowite postacie, niesamowity klimat, niesamowity język, chodząca niesamowitość! Czytałam dwa razy i na pewno jeszcze nieraz przeczytam, bo to książka, która jest warta takiego czytania.

    OdpowiedzUsuń
  14. Przeczytam ją Kinguniu, przeczytam. Obiecuję :)) Ale wspaniale o niej napisałaś.

    OdpowiedzUsuń
  15. Kiedyś przeczytam w końcu! :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Muszę w końcu przeczytać "Przeminęło z wiatrem"....

    OdpowiedzUsuń
  17. To też jest MOJA ulubiona książka

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku!
Skoro tu dotarłeś, to znaczy (mam nadzieję), że przeczytałeś post powyżej i wiesz co komentujesz.
Proszę o zachowanie kultury.
Będzie mi bardzo miło jeśli co do treści komentarza trochę się wysilisz. :)
Twojego bloga także odwiedzę i jeśli przypadnie mi do gustu – pozostawię po sobie ślad.
Jeśli masz do mnie jakieś pytanie, to śmiało pytaj.
Kontakt: kinga_godowska@wp.pl lub kinga.godowska@vp.pl
Dziękuję za wszystkie komentarze!