piątek, 26 kwietnia 2013

"Złodziej magii" - Sarah Prineas

Ta książka trafiła do mnie zupełnym przypadkiem, będąc w bibliotece pani podała mi ją i zaproponowała żebym przeczytała. Wstyd się przyznać ale nawet nie przeczytałam opisu a, że okładka mnie zainteresowała to wypożyczyłam. Szkoda, że nie zostawiłam jej tam gdzie była...


Kiedy Conn, sierota i złodziejaszek, postanawia okraść napotkanego w ciemnym zaułku starca, nie ma pojęcia, na jak wielkie naraża się niebezpieczeństwo. Nevery okazuje się bowiem potężnym magiem, a wyciągnięty z jego kieszeni lous magicalicus – to nieodłączny atrybut czarodzieja, który wzmacnia i koncentruje magię, a każdego intruza, który waży się go tknąć... zabija. Conn opiera się jednak morderczej sile locusa, co tak zadziwia starca, że postanawia przygarnąć chłopaka i dać mu szansę...
Czy Conn i jego mistrz zdołają ocalić życiodajną magię, która z niewiadomych przyczyn znika z ich rodzinnego miasta?
Złodziej magii to pierwsza część trylogii, opowiadającej o przyjaźni, lojalności, zaufaniu i odwadze, wartościach cenniejszych niż najdroższe klejnoty świta.


Lubię powieści pełne magii, owiane aurą tajemniczości więc coraz częściej szukam tego typu pozycji. Po tej akurat spodziewałam się czegoś więcej, sam pomysł na fabułę jest w miarę oryginalny ale autorka tego nie wykorzystała. Locus magicalicus – to było coś nowego! Jak on tak na prawdę działał i skąd się brały takie kamienie? Nie jest to niestety wyjaśnione. Lekcje w Academicosie praktycznie w ogóle nie były opisane, tak więc nie mogłam się dowiedzieć czego uczyli się czarodzieje w „Złodzieju magii”.

Postać Conna jest bardzo interesująca. Skąd tak naprawdę pochodzi ten złodziejaszek i jak sobie radził będąc sam na ulicach Zmierzchu? Pierwszoosobowa narracja jest zbędna ponieważ nie mamy tu praktycznie żadnych przemyśleń głównego bohatera, nie da się więc zrozumieć w pełni jego postępowania lub nagłych decyzji i odpowiedzi. Never`ego nie lubię, może to za tę jego oziębłość i negatywne nastawienie do wszystkiego.

Czcionka jest dość spora więc wygodna a oczy się nie męczą. Bardzo podobały mi runy, które trzeba było samemu odczytywać.
Przez tę książkę musiałam iść do sklepu po biszkopty bo non stop była o nich mowa, a na końcu są zamieszczone dwa przepisy jak je zrobić samemu. Ja do gotowania mam dwie lewe ręce więc nawet nie będę się za nie zabierać.
Już chyba nie mam nic do powiedzenia oprócz tego, że raczej nie sięgnę po kolejne części.

Wydawca: Jaguar
Stron: 392
Przeczytane: 25.04.2013r.
Moja ocena: 5/10 - Przeciętna

5 komentarzy:

  1. Myślę, że jednak nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przepadam za tym gatunkiem, dlatego czy by była dobra czy zła i tak bym po nią nie sięgnęła. Jednak może coś by mnie podkusiło. Teraz na pewno nie ma o tym mowy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciesze się, że moja recenzja ci w jakiś sposób pomogła, mam nadzieję, że książka ci się spodoba ;)
    Byłam dzisiaj w bibliotece i widziałam ją, ale nawet nie miałam zamiaru jej czytać, a twoja recenzja podsumowała wszystko, nie przeczytam.
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy najbliższej wizycie w bibliotece poszukam książki "Piękne istoty" :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  4. Nie, to zdecydowanie książka nie dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku!
Skoro tu dotarłeś, to znaczy (mam nadzieję), że przeczytałeś post powyżej i wiesz co komentujesz.
Proszę o zachowanie kultury.
Będzie mi bardzo miło jeśli co do treści komentarza trochę się wysilisz. :)
Twojego bloga także odwiedzę i jeśli przypadnie mi do gustu – pozostawię po sobie ślad.
Jeśli masz do mnie jakieś pytanie, to śmiało pytaj.
Kontakt: kinga_godowska@wp.pl lub kinga.godowska@vp.pl
Dziękuję za wszystkie komentarze!