Jest jak sen, słodki i niewinny, upajasz się w jego mocy, a po przebudzeniu nie pamiętasz o co w nim tak naprawdę chodziło. I nie wiem czy to plus czy minus.
"(...) cofamy się bowiem do początku tego stulecia. Niech teraźniejszość spłowieje i uschnie w gorejącym słońcu, niech pokryje ją gruba powłoka kurzu i niechże przestanie istnieć."
Poznałam pana Roberta Moor`a, młodego mężczyznę, przedsiębiorcę, borykającego się z przeciwnościami losu. Pewnego dnia musiał zdecydować się na sprowadzenie do swej fabryki nowoczesnych maszyn, czym naraził się miejscowej ludności, ludziom przez niego zwolnionym i poszukującym pracy.
Nie zapominajmy jednak o jego bracie - Louisie, jak można go nie lubić? Nie wiem co takiego w nim siedzi, ale nieświadomie i niewolniczo każe trzymać za siebie kciuki.
Poznałam trzech wikarych, panów: Donn, Malone oraz Sweeting.
Poznałam pana York`a, panią York oraz ich pociechy. W szczególności upodobałam sobie Martina, który wywołał u mnie niepohamowany napad śmiechu.
I oczywiście poznałam nieśmiałą Caroline Helstone, która już od progu kazała mi siebie lubić, a im dalej w głąb, coraz bardziej ją uwielbiałam, a wszystkie momenty, w których gościła stawały się nieskończenie bardziej interesujące.
Oraz, ją chciałam zostawić sobie na koniec, poznałam Shirley Keeldar, zamożną, urzekającą pannę, która wcale nie jest tak dumna i wyniosła jak większość kobiet posiadających taki majątek i takąż pozycję społeczną. Ujęła mnie jej osobowość. To jedna z tych bohaterek, których się nigdy nie zapomina, to taka osóbka, której nie sposób przejrzeć, nie sposób odkryć co chodzi jej po główce, nad czym rozmyśla, czym się martwi, więc pozostaje dla Czytelnika zagadką.
Do tego można doliczyć szereg innych, równie ważnych postaci...
"Shirley" jest pierwszą książką, po której odważyłam się
mazać ołówkiem, zaznaczać cytaty i fragmenty, zapisać sobie jakąś myśl
czy spostrzeżenie, a to już coś znaczy.
Uwiódł mnie styl Charlotte, uwiódł mnie cały XIX wiek, jego piękno i inność przede wszystkim. Nadal uważam, że zostałam poszkodowana przez los. Powinnam żyć wtedy, dawno temu, w innych czasach, którymi rządziły inne zasady, powinnam ubierać suknię i iść odwiedzić taką Shirley, u której podwieczorek jadłaby Caroline.
"Trzy miesiące temu życie było dla mnie bezcelowe i pozbawione nadziei. Topiłem się i nie mogłem się już doczekać swojego końca. Ale nagle ktoś wyciągnął do mnie dłoń - tak delikatną, że prawie nie ośmieliłem się jej chwycić - i owa dłoń wyratowała mnie spod gruzów."
Ostatniego rozdziału mogłoby nie być, sny zawsze kończą się w
niespodziewanym momencie, nigdy nic w nich nie wyjaśnia się do końca,
tymczasem dzieło Charlotte Brontë daje nam odpowiedzi na wszystkie
pytania, a ja jestem czytelnikiem z gatunku tych, którym to nie
odpowiada. Tacy jak ja wolą otwarte zakończania zastawiające wyobraźni
wolną drogę, a tu dostałam cukierkowe wyjaśnienie wszystkich spraw.
Chociaż dobrze, że Charlotte pozostawiła mi do odnalezienia morał, na
potwierdzenie przytoczę ostatnie zdania utworu:
"Opowieść
dobiegła końca. Wyobrażam sobie teraz, jak rozumny Czytelnik wkłada na
noc okulary, by odnaleźć jej morał. Gdybym podała jakiekolwiek
wskazówki, byłaby to zniewaga dla jego inteligencji. Powiem więc tylko:
Niech Bóg pomoże mu w tych poszukiwaniach."
W snach wszystko jest możliwe więc, wiecie jak było wspaniale? Nic Wam już więcej nie powiem. Na waszym miejscu pobiegłabym do najbliższej księgarni lub biblioteki, chwyciła "Shirley" z półki, wróciła do domu, zrobiła herbatę, kawa też dopuszczalna, schowała się pod kocyk, opatuliła się nim, otworzyła książkę na pierwszej stronie i całkowicie się jej oddała. Zaśnijcie, jak ja.
Wydawnictwo: MG
Stron: 640
Przeczytane: 27.12.2013r.
Moja ocena: 9/10
Za egzemplarz oraz okazane mi zaufanie serdecznie dziękuję wydawnictwu MG
Coś czuję, że też by mi się ona spodobała...
OdpowiedzUsuńZachęcam do udziału w moim nowym wyzwaniu na rok 2014: CZYTAM LITERATURĘ AMERYKAŃSKĄ.
UsuńPostać Shirley niezmiernie mnie intryguje, więc muszę sięgnąć po tę pozycję.
OdpowiedzUsuńJa też czasami odnoszę wrażenie, że powinnam żyć w moim ukochanym XIX wieku...
Super recenzja. Bardzo podoba mi się twoja 'senna' opinia :P
OdpowiedzUsuń'Shirley' mnie również się spodobała i zgadzam się co do cytatów- są piękne i jest ich tak dużo! Jest to lektura, z którą spędziłam miło czas i również czuję się poszkodowana, że nie żyję w tamtych czasach :P
Bardzo się z tego cieszę. :-)
UsuńKiedyś planuję zapoznać się z twórczością sióstr Emily :)
OdpowiedzUsuńto było oczywiste że książka będzie genialna, więc zero zaskoczenia. muszę ją wziąć od mg albo wypożyczyć, bo widziałam w bibliotece, albo w ogóle jakkolwiek zdobyć. ale chyba jednak wezmę od wyd, bo będzie moja ;>
OdpowiedzUsuńi do tej pory nie wiem, jak ty to tak szybko przeczytałaś xd
Muszę ją mieć ! ! :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam styl Bronte, a "Shirley" niezwykle mnie intryguje :)
OdpowiedzUsuńMam tę książkę na półce i planuję jak najszybciej się za nią zabrać, ale na razie zachwycam się "Jane Eyre". :)
OdpowiedzUsuńJejku, jak Ty ślicznie piszesz. Marzę, żeby przeczytać. Niestety, książki nie ma w bibliotece, może sobie kupię w najbliższym czasie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
Dziękuję za miłe słowa, zachęcam, książka warta swojej ceny. :-)
UsuńI teraz mam ochotę pobiec do księgarni, chwycić "Shirley" z półki, wrócić do domu, zrobić herbatę, schować się pod koc, opatulić się nim, otworzyć książkę na pierwszej stronie i całkowicie się jej oddać.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja c:
Książkę mam na półce i już niebawem zabieram się za czytanie. Nie mogę się doczekać, bo poprzednie dwie książki sióstr Bronte, które czytałam były po prostu genialne, także jestem niemal pewna, że i tu się nie zawiodę;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się w tej książce wszystko, więc chyba pozostaje mi tylko ją zakupić/wypożyczyć i przeczytać, niestety z funduszami i czasem będzie słabo.
OdpowiedzUsuńojojoj o książce wiele się już naczytałam - być może kiedyś się skusze :)
OdpowiedzUsuńNa pewno się skuszę.
OdpowiedzUsuńPiszesz o tych książkach w taki sposób, że aż chciałoby się z miejsca polecieć do najbliższej księgarni. Tyle w temacie :)
OdpowiedzUsuńJakoś nigdy nie interesowały mnie takie książki (być może dlatego, że wychowałem się na science-fiction; nie, tym troszkę starszym), jednak być może kiedyś nadejdzie ten dzień, kiedy nawet taki Gnom jak ja sięgnie po powieść Bronte.
OdpowiedzUsuń+ zapraszam na reckę powieści Nie mów nikomu
Chętnie przeczytam, gdy czytam Twoje recenzje to aż wstyd mi się robi, że dotąd unikałam twórczości tej autorki :-)
OdpowiedzUsuńAkurat w poniedziałek idę do biblioteki. Może akurat ją znajdę :)
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu skończyłam "Profesora" i chętnie sięgnęłabym po kolejne książki tej autorki. ;)
OdpowiedzUsuńRecenzja zachęciła mnie, choć nigdy wcześniej o książce nie słyszałam... :)
OdpowiedzUsuńhttp://shelf-of-books.blogspot.com/
Dopiero zaczęłam przygodę z siostrami Bronte zaczęłam od tej mniej znanej Anne Bronte :)
OdpowiedzUsuńMuszę sięgnąć w końcu po książki sióstr Bronte, do tej pory znam tylko "Wichrowe wzgórza" Emily, które baardzo mi się podobały. Też czasami chciałabym żyć w tamtych czasach... ;)
OdpowiedzUsuń