piątek, 31 maja 2013

"Dary Anioła. Miasto popiołów" - Cassandra Clare

"Skoro nie możesz powiedzieć prawdy ludziom, na których najbardziej ci zależy, w rezultacie samego siebie też oszukujesz.”

Zawsze gdy zaczynam pisać recenzję słowa same układają się w wyrazy, a wszystkie literki wystukane w klawiaturze komputera tworzą spójną całość. A tu... pustka. Nie potrafię w pełni ubrać tego co myślę w słowa i mam nadzieję, że mi to wybaczycie i uda mi się zachęcić tych, którzy jeszcze po „Dary Anioła” nie sięgnęli, ale najpierw przybliżę treść.

"Ale właśnie o to chodzi. Kiedy kochasz nie masz wyboru.”

Tysiące lat temu, Anioł Razjel zmieszał swoją krew z krwią mężczyzn i stworzył rasę Nephilim, pół ludzi, pół aniołów. Mieszańcy człowieka i anioła przebywają wśród nas, ukryci, ale wciąż obecni, są naszą niewidzialną ochroną.
Nazywają ich Shadowhunters.
Shadowhunters przestrzegają praw ustanowionych w Szarej Księdze, nadanych im przez Razjela. Ich zadaniem jest chronić nasz świat przed pasożytami, zwanymi demonami, które podróżują między światami, niszcząc wszystko na swej drodze.
Ich zadaniem jest również utrzymanie pokoju między walczącymi mieszkańcami podziemnego świata, krzyżówkami człowieka i demona, znanymi jako wilkołaki, wampiry, czarodzieje i wróżki.
W swoich obowiązkach są wspomagani przez tajemniczych Cichych Braci. Cisi Bracia mają zaszyte oczy i usta i rządzą Miastem Kości, nekropolią znajdującą się pod ulicami Manhattanu, w której leżą martwe ciała zabitych Shadowhunters.
Cisi Bracia prowadzą archiwa wszystkich Shadowhunters, jacy kiedykolwiek żyli. Strzegą również Mortal Instruments, trzech boskich przedmiotów, które anioł Razjel powierzył swoim dzieciom.
Jednym z nich jest Miecz. Drugim Lustro. Trzecim Kielich.

Od tysięcy lat Cisi Bracia strzegli Mortal Instruments.
I było tak aż do Powstania, wojny domowej, która niemal na zawsze zniszczyła tajemny świat Shadowhunters. I mimo że od śmierci Valentine`a, Shadowhuntera, który rozpoczął wojnę, minęło wiele lat, rany, jakie zostawił, nigdy się nie zabliźniły.
Od Powstania minęło piętnaście lat. Jest upalny sierpień w tętniącym życiem Nowym Jorku. W podziemnym świecie szerzy się wieść, że Valentine powrócił na czele armii wyklętych.
A Kielich zaginął...


"Chciałbym Cię nienawidzić. Chcę Cię nienawidzić. Próbuję Cię nienawidzić. Byłoby o wiele łatwiej, gdybym Cię nienawidził. Czasami myślę, że Cię nienawidzę, a potem Cię spotykam i...”

Jak pewnie zauważyliście zawsze zwracam uwagę na okładkę, chociaż książki nie powinno się po niej oceniać, czego oczywiście nie robię, po prostu lubię ładną i przyjemną dla oka oprawę graficzną. A tu... no nie oszukujmy się, ten ktoś to istna karykatura! Do opisu, którego tutaj nie przytoczyłam też mam trochę zastrzeżeń, ale będzie lepiej jak powstrzymam się od komentarza. Środek. Jak najbardziej mnie usatysfakcjonował, zdarzały się literówki, no ale.. dobra kończę ten monolog.

Początek nie był obiecujący, na moje szczęście bardzo szybko się to zmieniło i zostałam wciągnięta w wir niezwykłych i nierealnych wydarzeń. Od książki nie mogłam się oderwać i zarwałam nockę, ale co tam, czego się nie robi dla dobrej książki. Tak więc, było warto. Nie potrafię powiedzieć co tak bardzo podoba mi się w tej historii. Nocni Łowcy, wampiry, wilkołaki, wróżki, czarodzieje to wszystko to tylko wytarte schematy, ale tutaj odnalazłam coś czego nie znalazłam w innych książkach tego typu. I co tu dodać? Prawda jest taka, że pokochałam tą głupią historyjkę i sama nie wiem czemu.

Klimat. Bohaterzy. Wszystko było cudowne. Tak dobre, że nie potrafię tego opisać słowami.

W sumie „Miast popiołów” to wspaniała książka, która pozwoli odpocząć od codziennych spraw i nie wypuści dopóki jej nie skończysz. 


Wydawnictwo: MAG
Stron: 442
Przeczytane: 31.05.2013r.
Moja ocena: 9/10

wtorek, 28 maja 2013

„Przędza” - Gennifer Albin

Przeglądając nowości wydawnicze wpadła mi w oczy okładka „Przędzy” od, której nie sposób oderwać wzrok. Zdjęcie nie oddaje w pełni jak mieni się ona różnymi barwami w stosunku od padania światła, co niewątpliwie przyciąga potencjalnego czytelnika. Opis wydał mi się interesujący, więc zdecydowałam się na zakup.

ZAJRZYJ DO PRZESIĄKNIĘTEGO TAJEMNICAMI ŚWIATA, W KTÓRYM PEWNA DZIEWCZYNA TKA LUDZKIE LOSY NICZYM PARKA, CHOĆ NA WŁASNE ŻYCIE NIE MA ŻADNEGO WPŁYWU...

Szesnastoletnia Adelice Lewys zawsze była wyjątkowa.
Gdy rodzice odkrywają, że ich córka ma niezwykły dar, dar kształtowania rzeczywistości, uczą ją, jak go ukrywać. Nie chcą, by trafiła do tajemniczej Gildii, szkolącej utalentowane dziewczęta – totalitarnej organizacji o ogromnych wpływach. Gildia rządzi światem. Decyduje o tym, co ludzie jedzą, gdzie mieszkają, jak liczne mają potomstwo, a nawet kiedy wybije ich ostatnia godzina.
Choć Adelice nie chce powiększyć szeregów pięknych i bezlitosnych kobiet z Gildii, jej potężnego talentu nie da się ukryć – zostaje zwerbowana.
Zaplątana w sieć kłamstw i zakazanych miłości, musi odkryć prawdę o swojej niewyobrażalnej mocy. Przyszłość świata jest zagrożona i tylko do Adelice należy decyzja, czy go ocalić, czy też unicestwić...

Zacznę od tego co jako pierwsze rzuciło mi się w oczy a mianowicie, że powieść jest porównywana do „Igrzysk śmierci”, a na okładce są o tym aż dwie wzmianki jakby nie wystarczyła jedna. Nie cierpię, w prost nienawidzę gdy jakakolwiek książka jest w ten sposób promowana, aby tylko przyciągnąć ludzi. „Przędza” z trylogią Suzanne Collins nie ma właściwie nic wspólnego, a mnie taka reklama nie zachęciła, a jedynie odpychała.

Zaczęłam czytać, ale nie mogłam się wciągnąć i przerywałam co parę minut, później przybierałam się do lektury ponowie, aż w końcu magiczny świat „Przędzy” porwał mnie całkowicie. Piękna historia z barwnie splecionymi przez autorkę opisami sprawia, że czyta się lekko i przyjemnie, a sama powieść jest niczym piórko na wietrze.

Niestety cały urok musiał popsuć beznadziejny wątek romantyczny, który bardzo mi nie odpowiadał w swojej naiwności i przewidywalności. Myślę, że tutaj Pani Albin mogła się trochę bardziej wysilić, ale trudno nie zawsze ma się wszystko co się chce.

Mimo tego minusu wraz z kolejnymi stronami wzrastało napięcie, groza i mnóstwo nierozwikłanych tajemnic, które sprawiały, że każdą stronę pochłaniałam w całości i nie mogłam się doczekać odpowiedzi jak to wszystko się zakończy, szczęśliwie czy też nie?

W sumie „Przędzę” polecam w szczególności młodzieży pragnącej na chwilę oderwać się od rzeczywistości , mam nadzieję, że książka przypadnie wam do gustu. Ja miałam wystawić ocenę 9/10, ale `czegoś` zabrakło, mimo to nie mogę doczekać się kontynuacji. 


Wydawnictwo: Literackie
Stron: 387
Przeczytane: 26.05.2013r.
Moja ocena: 8/10

piątek, 24 maja 2013

„Dary Anioła. Miasto kości” - Cassandra Clare

"Sarkazm to ostatnia deska ratunku, dla osób o upośledzonej wyobraźni.”

Wiele pozytywnych recenzji, duża popularność oraz rozgłos skłoniły mnie do zapoznania się z tą pozycją. Lubię czasami sięgać po tego typu książki, których teraz zresztą mamy na pęczki, a motyw wampirów, wilkołaków, aniołów i innych istot nadprzyrodzonych jest wykorzystywany w większości młodzieżówek. Schemat tych powieści jest jeden i ten sam (jak pewnie wiecie), więc opis na okładce nie był dla mnie zaskoczeniem.

Dziewczyna ze skłonnością do wpadania w tarapaty,
wampir, który zmaga się ze swoją mroczną naturą,
półanioł, pogromca demonów
Połączyła ich miłość i walka, dzieli ich wszystko.
Razem wkraczają do
Miasta kości...

Rzecz jasna w ogóle mnie nie zaciekawił, a na myśl od razu przyszły mi „Pamiętniki wampirów”. Nie należy oceniać książki po okładce, więc postanowiłam dać jej szansę. Jedną. I miałam nadzieję, że „Miasto kości” ją wykorzysta. Jak myślicie?

"Kochać to niszczyć, a być kochanym, to zostać zniszczonym”

Nie spotkałam się jeszcze z książką, która byłaby tak zachwycająca, a z drugiej strony tak irytująca, że masz czasami ochotę rzucić nią o ścianę, bo nic nie idzie po twojej myśli. A teraz mam kłopot, bo nie potrafię wyrazić jak bardzo mi się podobała. Na pewno zaczynając pierwszy tom „Darów Anioła” nie spodziewałam się czegoś takiego tylko czegoś zupełnie innego. Chyba przewidywalnego, zwykłego, przeciętnego czytadła, nie dostałam go, ale dostałam coś o wiele lepszego. Ta irytacja, to była przyjemna irytacja, sprawiająca, że chcesz i musisz dalej czytać, mimo, że masz mnóstwo obowiązków i oficjalnie nie masz czasu na nic po za nauką, bo niedługo koniec roku szkolnego. Ale ja sobie poradziłam, czytałam przed wyjściem do szkoły, po szkole i wieczorem przed pójściem spać. Teraz już przeczytałam.

"( ...) bardzo łatwo jest stracić wszystko, co uważało się za dane na zawsze.”

Uważam iż autorka bardzo się postarała, a pierwszy tom zakończyła niebanalnie i z pomysłem. Postacie realistyczne, ciekawe, mające swoje problemy, ambicje. Główna bohaterka (bardzo dziękuję) była o wiele lepiej rozgarnięta niż większość dziewczyn w tego typu literaturze, czyli niezbyt ładnych, nie potrafiących o siebie zadbać szarych myszek. Oczywiście uwielbiam Jace (kto czytał wie o kogo chodzi), ale Simon był jakiś taki...dziwny, choć nie wiem czy to odpowiednie określenie. Oprócz tego drugoplanowe postacie również przypadły mi do gustu m.in. Isabelle.

„Miłość czyni nas kłamcami.”

Sumując „Miasto kości” polecam tym, którzy poszukują przyjemnej i lekkie lektury, jako oderwanie się od rzeczywistości i właśnie dlatego moja ocena jest tak wysoka, bo ja szukałam czegoś takiego. Na początku gdy zaczynałam pisać recenzję chciałam dać tej książce 7/10, a później tak jakoś wzrosło do 9/10, pełna intryg i kłamstw wzbudziła moją sympatię. 


Wydawnictwo: MAG
Stron: 507
Przeczytane: 23.05.13r.
Moja ocena: 9/10

sobota, 18 maja 2013

"Drugie życie Bree Tanner" - Stephenie Meyer

Cała saga „Zmierzch” była dla mnie dość dobrym czytadłem, ale tylko na jeden raz i nie zamierzam do niej wracać. „Drugie życie Bree Tanner” postanowiłam przeczytać jako uzupełnienie. Muszę przyznać, że czytanie tego dodatku jest zbędne, bo jest on tak właściwie o niczym. Praktycznie nic nowego nie wnosi, zakończenie jest znane tym, którzy przebrnęli przez „Zaćmienie”. Jaki w tym sens? Chyba taki, że Stephenie Meyer próbowała dorobić się na sukcesie sagi i tym samym oświadczyć, że „Drugie życie...” jest obowiązkową lekturą dla każdego fana (a raczej fanek) tego cyklu. Cena na okładce, aż razi mnie w oczy – prawie 30 zł., za tak cieniutką książeczkę. Chyba żadna `normalna` osoba nie poleci i nie kupi tejże książki, więc bardzo dobrze się złożyło, że znalazłam ją w bibliotece.

Drugie życie Bree Tanner
to porywająca opowieść na motywach trzeciej części sagi „Zmierzch”. Doskonale łączy tajemnicę, suspens i romantyczną intrygę. Wielbicieli Stephenie Meyer z pewnością zafascynują niezwykłe losy tytułowej bohaterki. Bree stawia pierwsze kroki w złowrogim świecie nowo narodzonych wampirów. Jej zmysły są wyostrzone, ma nadludzkie zdolności, nieograniczoną siłę fizyczną i dręczy ją nieustające pragnienie ludzkiej krwi. Wcielona do przerażającej armii nowo narodzonych przygotowuje się do decydującej walki. Wynik starcia może być tylko jeden...

Ten opis z okładki to chyba jakiś żart. Porywająca opowieść? Mnie ta książka nie zainteresowała, a już na pewno nie porwała. Główna bohaterka to sierota (w nie dosłownym tego słowa znaczeniu), która nie potrafi o siebie zadbać, zupełnie jak Bella. Reszta postaci to niczym nie wyróżniające się kukiełki za których sznurki pociąga Pani Meyer.

Książka byłaby o wiele, wiele więcej zyskała gdyby autorka nie przymocowała tej historii na siłę do „Zmierzchu”, a stworzyła oddzielną powieść o losach Bree w armii nowo narodzonych, bo sam ten pomysł jest bardzo ciekawy. Nigdy nie wybaczę Meyer, że tak  (przepraszam za wyrażenie) schrzaniła sprawę i stworzyła świecące się w słońcu wampiry.

Styl autorki pozostawia wiele do życzenia i sprawia, że czyta się bardzo szybko, ale bez żadnej przyjemności. Spodziewałam się czego więcej, zwłaszcza, że mam ochotę przeczytać „Intruza”, który zbiera bardzo pozytywne recenzje.

W sumie "Drugie życie Bree Tanner" to powieść na jeden dzień, dość dobra dla mało wymagających czytelników o, której za parę dni większość już nie będzie pamiętać. 

 Wydawnictwo: Dolnośląskie
Stron: 195
Przeczytane: 17.05.2013r.
Moja ocena: 3/10

piątek, 17 maja 2013

Podsumowanie + Stos 2

Poprzedni stos zaplanowany na maj już mi się skończył i mam nadzieję, że ten miesiąc będę mogła zaliczać do udanych. Dzisiaj na dworze jest ładna pogoda, słoneczko świeci, więc może później wyjdę położyć się na kocu, mieszkam na wsi, więc nie będzie z tym problemu. :)

Moje małe podsumowanie to rozliczenie się ze stosu pierwszego - TUTAJ

1. "GONE Zniknęli. Faza pierwsza - Niepokój" - Michael Grant [recenzja]
2. "Życie Pi" - Yann Martel [recenzja]
3. "Emma" - Jane Austen [recenzja]
4. "Perswazje" - Jane Austen [recenzja]
5. "Kroniki Avantii, Maska śmierci" - Adam Blade - książkę zaczęłam, ale nie wydała mi się choć trochę interesująca, postanowiłam nie marnować na nią czasu.
6. "Straszna historia Nathaniela Wolfe`a" - Brian Keaney - j.w.
7. "Vita Nostra" - Marina i Siergiej Diaczenko - przełożyłam do nowego stosu, ale nawet jak przeczytam to prawdopodobnie nie napiszę recenzji.

Przeczytane dodatkowo:

1. "GONE Zniknęli. Faza druga - Głód" - Michael Grant  [recenzja]
2. "Drzazga" - Ewa Nowak [recenzja]


Stos 2, od góry:

1. Jak w punkcie 7 poprzedniego stosu. 
2. "Dary Anioła. Miasto kości" - Cassandra Clare - słyszałam wiele pozytywnych opinii, więc najwyższa pora się przekonać jak to jest z tą serią. Wypożyczona z biblioteki.
3. "Wszystko, tylko nie mięta" - Ewa Nowak - Wypożyczona z biblioteki.
4. "Przędza" - Gennifer Albin - Moja, kupiłam parę dni temu i mam nadzieję, że książka będzie równie cudowna jak okładka.
5. "Tajemnica amuletu" - Jane Johson - Kupiłam bo była promocja w Matras. Trzeba było kupić jakąś książkę, ja wybrałam "Przędzę" i za jeden grosz można było kupić drugą.
6. GONE Zniknęli. Faza trzecia - Kłamstwa" - Michael Grant - Wypożyczona z biblioteki.
7. "Drugie życie Bree Tanner" - Stephenie Meyer - Jako, że przeczytałam całą sagę "Zmierzch" postanowiłam uzupełnić ją tą krótką książką. Osobiście muszę przyznać, że całą tę serię średnio lubię, ale mam do niej mały sentyment, bo to od niej zaczęłam czytać książki. Wypożyczona z biblioteki.


Przy okazji chciałam bardzo Wam podziękować za to, że jesteście, czytacie, obserwujecie, komentujecie i wyświetlacie mojego bloga. To wszystko bardzo wiele dla mnie znaczy i z dnia na dzień motywuje mnie do dalszej pracy. Całusy :* 

czwartek, 16 maja 2013

"Emma" - Jane Austen


 

Jak już zapewne zauważyliście jest to już trzecia recenzja książki autorstwa Jane Austen na moim blogu. Skąd to moje nagłe zainteresowanie tą autorką? Doprawdy nie wiem. 

Przyznaję, że „Emmę” czytałam dość długo jak na mnie, ale nie dlatego, że była nudna czy męcząca. Dlatego, że mam mnóstwo nauki, a koniec roku zbliża się wielkimi krokami, co za tym idzie – oceny końcowe więc w bloggerze będę pojawiać się bardzo rzadko. Bardzo Was przepraszam i obiecuję, że wszystko nadrobię.
Skupmy się na książce.

Bohaterowie „Emmy” w zamkniętych kręgach rodzinnych i sąsiedzkich przeżywają dramaty osobiste, walczą o korzystny mariaż, pozycję towarzyską, pieniądze.
Na pierwszy plan wysuwają się postacie kobiece: sentymentalne, flirtujące, wspinające się w hierarchii społecznej z różnym skutkiem, lecz zawsze obdarzone przez autorkę sympatią dla ich niewłaściwych słabostek.
Barwna galeria „Emmy”, subtelna analiza psychologiczna i bogate wątki romansowe czynią tę powieść przyjemną i atrakcyjną lekturą, zwłaszcza dla pań.
„Emma” (1816) to jedna z najbardziej znanych powieści Jane Austen. Jej akcja – podobnie jak i innych utworów tej pisarki – umiejscowiona jest w środowisku angielskiego ziemiaństwa końca XVIII wieku.

Jest to świetnie napisana powieść o miłości, język jakim posługuje się autorka jest bardzo dobry i „inny” bo nie spotykamy się z nim na co dzień, przystępny, ale nie każdemu może przypaść do gustu, bo obfituje w barwne opisy i dialogi - wiem, że mogę niektórych przestraszyć – monologi jednej z postaci trwają nawet półtorej strony, a wydanie, które ja posiadam jest napisane bardzo drobnymi literkami. Postanowiłam zamieścić wam zdjęcie. Na samym początku, przyznaję, czyta się dość ciężko, ale gdy już się wciągnęłam przekręcałam strony z niezwykłą łatwością.

W każdej książce najłatwiej jest znaleźć wady, a tutaj nie znalazłam żadnej. Myślałam, że tak jak w poprzednich powieściach, które czytałam („Dumie i uprzedzeniu” oraz „Perswazjach”) znajdę tu przewidywalność, jednak książka była tak dopracowana, że nie mogłam się jej tu doszukać.

Warte wspomnienia są także postacie wykreowane przez Panią Austen, które to zawsze bardzo chwalę za ich różnorodność, usposobienie, sposób bycia i charakter.

Polecam, bo warto przeczytać "Emmę" jako odskocznię od innego rodzaju lektur.


Wydawca: Comfort
Stron: 335
Przeczytane: 16.05.2013r.
Moja ocena: 9/10

niedziela, 12 maja 2013

Ulubione książki Chocolate + Cytat

Postanowiłam, że dziś będzie taki nietypowy post i mam nadzieję, że to was choć trochę zainteresuje.  Aktualnie czytam "Emmę" - Jane Austen więc niedługo możecie spodziewać się recenzji a jak na razie zapraszam do zapoznania się z rankingiem. :)

MOJE ULUBIONE KSIĄŻKI

Kolejność jest przypadkowa.   


1. "Harry Potter i ..." (cała seria)  - J. K. Rowling

Wszystkie książki z tej serii uwielbiam i nie potrafiłabym wybrać, która jest najlepsza. Dziękuję Pani Rowling za tak wspaniale wykreowany przez nią świat, za bohaterów, których niemal poznałam i za tą wspaniałą przygodą, którą przeżyłam czytając tę powieść.



2. "Zwiadowcy" (cała seria) - John Flanagan

Pamiętam jak po raz pierwszy wypożyczyłam „Zwiadowców” i oddałam pierwszą część nieprzeczytaną, minęło trochę czasu i podjęłam drugą próbę. Tym razem pochłonęłam ją w zastraszającym tempie a czekanie na kolejne tomy było wręcz udręką. Jest taki cytat `Kto czyta książki, żyje podwójnie` ja takie drugie życie przeżyłam właśnie dzięki "Zwiadowcom".



3. "Hobbit" oraz "Władca Pierścieni' - J. R. R. Tolkien

Po przeczytaniu „Hobbita” zapragnęłam mieć tę książkę na swojej półce i w jakiś czas potem tak się stało. „Władcy Pierścieni” nie przeczytałam jeszcze ostatniego tomu czyli „Powrotu króla” ale mimo to postanowiłam dodać go do tego punktu.


4.  "Igrzyska Śmierci' (cała seria) - S. Collins 

Moja przygoda z tą trylogią zaczęła się gdy dostałam ją całą na gwiazdkę i natychmiast przeczytałam. Na pewno wrócę do tych książek w wakacje i nie muszę chyba tłumaczyć dlaczego.


5. "Gwiazd naszych wina" - John Green

To absolutnie wspaniała książka! Czytając ją towarzyszyły mi wszystkie emocje jakie tylko są możliwe. Płakałam a później wybuchałam śmiechem. Polecam każdemu, bo na prawdę warto przeczytać tę powieść.

6. "Dotyk Julii" - Tahereh Mafi 

Cudowna cudowna cudowna książka!
Styl autorki jest taki lekki co sprawia, że tak przyjemnie się czyta. Bardzo podobał mi się pomysł z przekreślaniem zdań z którym się jeszcze nie spotkałam oraz śliczna okładka.

7. "Duma i uprzedzenie" - Jane Austen

Musiałam wybrać pomiędzy tą książką a "Perswazjami". Bardzo trudny wybór ale zdecydowałam się na "Dumę..." ponieważ była to moja pierwsza książka tej autorki i najbardziej przypadła mi do gustu.


A teraz mogłabym jeszcze wymieniać i wymieniać ale jednak trwałoby to za długo i pewnie nikomu nie chciałoby się tego czytać więc zdecydowałam się na te siedem miejsc i książek, które najbardziej zapadły mi w pamięć. A teraz cytat z internetu (besty.pl):

"Poproszenie mola książkowego o wskazanie swojej ulubionej książki jest jak poproszenie matki o wskazanie swojego ulubionego dziecka."

A jak jest z wami? Czytaliście którąś z książek przez mnie przedstawionych? 


Pozdrawiam!
Chocolate

piątek, 10 maja 2013

"Drzazga" - Ewa Nowak


Przed sięgnięciem po jakąkolwiek z książek Ewy Nowak wzbraniałam się usilnie i długo, ale wiadomo, w końcu i mnie dopadła jedna z jej powieści pod tytułem „Drzazga”.

„A ty siej. A nuż coś wyrośnie.
A ty – to, co wyrośnie – zbieraj.
A ty czcij – co żyje radośnie,
A ty szanuj to, co umiera.
I pamiętaj – że dana ci pamięć:
Nie kłam sobie – a nikt ci nie skłamie.”

W poukładanym świecie szkolnej prymuski Marty wszystko byłoby idealnie, gdyby nie...drzazga – nielubiana, antypatyczna i złośliwa siostra Jagna. Jakie są powody zachowania Jagny i czy dziewczynom uda się znaleźć drogę do porozumienia?

Niezbyt zachęcający opis, prawda? No, ale jeśli zwróciłabym na to uwagę to prawdopodobnie nie wypożyczyłabym tej książki z biblioteki. Gdy zaczęłam czytać byłam mile zaskoczona.

Drzazga to powieść przedstawiona z perspektywy ukochanej córki swojej mamy, Marty, która jest faworyzowana i uważana jako 'lepsza' od swojej siostry Jagny. Jagna czuje się odtrącona i niekochana w domu rodzinnym więc pocieszenia szuka u zupełnie dla niej obcych ludzi. Historia ta pokazuje cierpienie obu dziewczyn, chociaż każda z nich przeżywa swoją traumę psychiczną inaczej. Nienawiść, jaka łączy siostry, wydaje się wieczna, a jednak autorka — bez ckliwych rozwiązań, bez naiwności, wskazuje drogę wyjścia z tego konfliktu. Rozszerza powieść w inne równie ciekawe i ważne wątki poboczne, których tutaj nie zdradzę.


„Wszystko jedno jaka jesteś; najważniejsze, że jesteś. Mojej kochanej mamusi.”

Najbardziej polubiłam Jagnę do której jak zauważyłam jestem trochę podobna. W szkole miła i uśmiechnięta a w domu wredna i wyszczekana. Mamy nawet takie same zwyczaje np: włączanie muzyki tak głośno jak tylko się da i parę innych. Czasami czułam się jakbym czytała o sobie. Jestem jedynaczką więc nie mogę niestety zrozumieć tej książki dogłębnie, ale ci co moją siostrę lub brata na pewno znajdą to czego ja nie odkryłam. Jeśli chodzi o Martę to zmieniła się diametralnie (oczywiście na lepsze) a pod koniec była zupełnie inną osobą niż na początku.


„Swój żywot niewesoły
Pędzili w jednej wsi
od młyna do kościoła
Brat dobry i brat zły
Lecz żaden z nich nie wiedział
Wszak jednej byli krwi
W kim Bóg w kim diabeł siedział
Kto dobry a kto zły.”

Pani Nowak odwaliła kawał dobrej roboty, a stworzenie tak różnorodnych bohaterów na pewno wymagało ogromnej pracy. Jednak po przeczytaniu ostatniej strony czuję duży niedosyt, mimo to zakończenie jest oryginale, a dalszej części już samemu trzeba się domyśleć, nie będzie to trudne zadanie.

Jeśli tylko znajdę jeszcze jakieś książki tej autorki w bibliotece to z przyjemnością wypożyczę.


Wydawca: Literacki Egmont
Stron: 332
Przeczytane: 10.05.2013r.
Moja ocena: 8/10

środa, 8 maja 2013

"GONE Zniknęli. Faza druga - Głód" - Michael Grant

Muszę to powiedzieć - pierwsza część sprawiła, że zniknęłam na jakiś czas z naszego świata i przeniosłam się do ETAP - u. Jeśli chcecie przeczytać recenzje części pierwszej zapraszam tutaj - KLIK. Tak więc pierwszy tom był wprost arcydziełem a temu jednak `czegoś` zabrakło. Mimo to książka była bardzo dobra i podobała mi się, spokojnie mogę dać jej dziewięć na dziesięć.

Trzy miesiące
po Apokalipsie.
Życie w ETAP – ie staje się,
coraz trudniejsze.
Zapasy jedzenia właśnie się kończą...
Nadchodzi pora GŁODU.

Ciemność również odczuwa przeraźliwy głód.
Chce się nasycić. Zawładnąć ETAP – em.
Opanowuje kolejne umysły, przejmuje kontrolę.

W Perdido Beach rozpoczyna się walka o władzę.
Zdesperowane dzieciaki stają naprzeciw siebie.
Pojawia się strach.

Czy ktokolwiek zdoła jeszcze opanować wymykającą się
spod kontroli sytuację?

Pod każdym względem ta książka jest bardzo dobra ale mi zabrakło tu czegoś, co było w pierwszej części. To chyba będzie ta świeżość kiedy to poznajemy bohaterów i początek ich wielkiej przygody.

Autor wzbogaca serię w wiele nowych interesujących wątków oraz postaci, które odegrają szczególną rolę na dalszych stronach. Nowe wyjaśnienia dotyczące tego co dzieje się w ETAP – ie i wiele, wiele więcej. Nie będę psuć wam przyjemności czytania i nic więcej nie zdradzę.

Dopiero gdy przeczytałam Fazę drugą - Głód uświadomiłam sobie jak bardzo irytuje mnie jeden z głównych bohaterów – Sam. Niby ma swoją osobowość, charakter, widać, że to przemyślana postać a jednak dla mnie był nudny i jakby zbyt (nie wiem czy to odpowiednie określenie) idealny. Większość ludzi słuchała i bała się go ale też znalazły się osoby przeciwne jego działaniom i dzięki wielkie, że tak się stało bo nie zniosłabym tego jak ciągle jest w centrum zainteresowania. Bo Sam to, Sam tamto... Co do reszty to raczej nie mam zarzutów.


„Nikt nie jest wobec ciebie lojalny – stwierdziła. (...) Jest tylko jedna osoba, której naprawdę na tobie zależy.
- Ty?
Nie odpowiedziała.”

Caine i Diana to postacie, które naprawdę potrafiły zaskoczyć mnie swoim postępowaniem. To oni stanowili główny napęd a bez nich byłoby bardzo nudno.


„Tego dnia uświadomił sobie podstawową prawdę: inni nie mogą cię usidlić, usidlić może cię tylko własny strach. Sprzeciwisz się, to wygrasz.”

Słyszałam, że seria GONE ma tendencję spadkową i boję się, żeby nie okazało się to prawdą. Fazę trzecią - Kłamstwa mam już wypożyczoną z biblioteki, stoi na półce i czeka aż się za nią zabiorę, mam tylko nadzieję że po przeczytaniu części trzeciej będę w pełni usatysfakcjonowana.

Na koniec chciałam wypowiedzieć się na temat okładki. Bardzo mi się  n i e   p o d o b a! 


Wydawca: Jaguar
Stron: 544
Przeczytane: 07.05.2013r.
Moja ocena: 9/10

sobota, 4 maja 2013

"Życie Pi" - Yann Martel

To właśnie będąc w ferie u cioci wybrałam się do kina na film. Pamiętam jak z Magdą (tak się nazywa córka cioci) zastanawiałyśmy się na co pójść. Ona chciała co innego, ja co innego. Wygrałam więc wybrałyśmy się na "Życie Pi". Gdy usiadłyśmy i zaczął się seans mina mi zrzedła i przygotowałam się na ok. trzy godziny nudów i... ku mojemu zdziwieniu dalsza część była o niebo (o dwa) lepsza! Po wyjściu z kina zapragnęłam przeczytać książkę, czekałam długo aż trafi w moje rączki i gdy tylko ją dostałam nie mogłam się doczekać kiedy zacznę czytać.

„Przynosisz tyleż radości, ile bólu. Radości, bo oto jesteś ze mną, bólu, bo nie potrwa to długo.”

Szesnastoletni Hindus Piscine Moltior Patel, znany jako Pi, syn właściciela zoo, z własnego wyboru wyznawca trzech religii (hinduizmu, chrześcijaństwa i islamu), dryfuje jako rozbitek w szalupie ratunkowej po oceanie. Za towarzysza podróży ma jedynie ocalałe z katastrofy zwierzęta:zebrę ze złamaną nogą, orangutana, hienę i potężnego tygrysa bengalskiego, nazwanego Richardem Parkerem. W prawdziwym życiu, na dodatek w sytuacji bez wyjścia, pokojowa koegzystencja całej piątki nie byłaby możliwa. W zwariowanej baśni Martela wszystko może się wydarzyć: ktoś zostanie zjedzony, ktoś inny przetrwa 227 dni na morzu – dzięki własnej pomysłowości, silnej woli przetrwania, przyjaźni i wierze w Boga. Jest jeszcze druga wersja historii Patela – bardziej prawdopodobna i bardziej przerażająca. Na potwierdzenie żadnej z tych opowieści nie ma jednak dowodów...


„Im niżej upadniesz, tym wyżej pragnie się wzbić twoja świadomość.”

Historia przedstawiona przez autora została podzielona na trzy części. Pierwsza tak jak w filmie była dość nudna i monotonna jednak dalsze strony w pełni mi to wynagrodziły i nie mogłam się oderwać. Pan Martel nie koloryzuje tylko w pełni opisuje wszystko do czego musiał się posunąć szesnastoletni Pi aby przeżyć. Nie będzie kłamstwem jeśli powiem, że miejscami ta prawda mnie przerażała i musiałam na chwilę odetchnąć i przemyśleć zaistniałą sytuację. W książce możemy poznać dwie różne ale bardzo podobne do siebie historie. Pierwszą dorosły już Poscine opowiada pisarzowi a drugą nastoletni Pi dziennikarzom. Gdy przekręcałam kartki tej drugiej nie mogłam uwierzyć w potworność tej opowieści, miejscami była naprawdę porażająca, co ciekawe, zamiast zwierząt byli tam ludzie.
 „My, ludzie pracujący w tym fachu, mawiamy, że najniebezpieczniejszym zwierzęciem w zoo jest człowiek.”
Piscine Moltior Patel to bardzo zapadająca w pamięć postać. Szczególnie jego oddanie w służbie Bożej oraz prze ogromna wiara w Niego. Wyznawanie trzech religii byłoby czymś nie do pomyślenia ale jednak on pokazał, że można tak żyć.
Muszę przyznać, że wydawnictwo bardzo się postarało bo okładka jest cudowna! W tekście nie znalazłam żadnych literówek co dobrze świadczy o wydaniu książki i jest dużym plusem. 

Wydawnictwo: Albatros
Stron: 399
Przeczytane: 03.05.2013r.
Moja ocena: 9/10

czwartek, 2 maja 2013

"Perswazje" - Jane Austen

Twórczość Jane Austen zaczęłam poznawać gdy przeczytałam „Dumę i uprzedzenie”. Oczarowana tą historią postanowiłam zapoznać się z innymi książki tej autorki. Wybór padł na „Perswazje” Jest to ostatnia powieść pisarki, wydana po jej śmierci w 1818 roku. Dość stara ale mi czytało się ją nie zwykle łatwo i przyjemnie.

Anna Elliot, skromna i delikatna, przed ośmiu laty za namową rodziny zerwała zaręczyny z przystojnym, lecz niezamożnym kapitanem Wentworthem. Teraz ma lat dwadzieścia siedem i ponieważ odrzucała względy innych mężczyzn, wydaje się skazana na staropanieństwo. Gdy rodzina z powodu kłopotów finansowych przeprowadza się do Bath, los znów stawia na jej drodze ukochanego. Czy kapitan Wentworth odkryje na nowo wdzięk i szlachetność Anny? I czy ona rzeczywiście pragnie odzyskać jego miłość, tym bardziej, że o jej względy zabiega bogaty i utytułowany kuzyn?


 „Niestety, pomimo poprawności rozumowania okazało się, że dla głębokich uczuć osiem lat nic nie znaczy.”

Nigdy nie sądziłam, że sięgnę po „Dumę i uprzedzenie” a co dopiero po „Perswazje” ani opis ani okładka nie wydawały mi się zachęcające. Co więcej, byłam wprost przekonana, że nie lubię tego typu książek. Jakie było moje zdumienie kiedy uświadomiłam sobie, że tak na prawdę takie historie w wykonaniu Austen bardzo mi się podobają a czytanie ich sprawia mi ogromną przyjemność.

Koniec nie jest żadnym zaskoczeniem, spodziewałam się go od samego początku. Wielkim plusem jest to, że akcja nie skupia się tylko i wyłącznie na jednym ale jest bogata w inne również interesujące wątki. 

  „Nie ma takiej niedoskonałości urody (...) której z czasem nie przesłoniłby miły sposób bycia.”

Postacie bardzo prawdziwe bo nie wyidealizowane ale naiwne, plotkarskie, złośliwe, dumne i próżne. Oczywiście nie wszystkie jednak z wieloma tak się sprawy miały.

Miałam ogromny kłopot w wystawieniu oceny i nadal nie wiem czy dobrze zrobiłam stawiając dziewięć.
Jest to książka na nudny wieczór, zapewniająca nam odrobinę rozrywki. 


Wydawca: Oxford Educational
Stron: 254
Przeczytane: 01.05.2013r.
Moja ocena: 9/10 - Wybitna