poniedziałek, 28 października 2013

"Rok w poziomce" - Katarzyna Michalak

Gdzie dom Twój, tam miłość Twoja 


Przekonaj się, że marzenia się spełniają.
Zawsze - jeśli w to wierzysz.

Ewa ma trzydzieści dwa lata, trudne doświadczenia za sobą i... głowę pełną marzeń. Pragnie spokojnego życia w ukochanym białym domku na wsi, dziecka i oczywiście... miłości...
Ale, jak wszystko w życiu, marzenia mają również swoją cenę: Ewa, chcąc zarobić na kupno wymarzonego domku pod lasem, rozpoczyna pracę w wydawnictwie przyjaciela (w którym - tajemnica! - skrycie się podkochuje) i ma za zadanie wypromować prawdziwy bestseller...
I tu zaczynają się przygody...
Urzekająca historia ludzi, do których szczęście przyszło wtedy, gdy już przestawali w nie wierzyć.
Poznaj Ewę, Andrzeja, Karolinę i ich bliskich, którzy przekonali się, że podarowane dobro - powraca podwójnie.

Taka ta książka... hm... "babska", a ja na samą wzmiankę o typowo "babskich" książkach się krzywię. To dlatego, że one zawsze są takie "na jeden raz", po paru dniach nic w pamięci nie pozostaje, oprócz - świetna, i tyle. Żadnych wzruszeń, ale śmiechu dużo. Jeszcze żadna powieść mnie tak nie rozwaliła jak "Rok w poziomce" (teraz nadal się śmieję).

"Jeżeli naprawdę czegoś pragniesz tak bardzo, że aż boli - cały wszechświat pochyli się nad tobą, by spełnić twoje marzenie."

Z Ewą się nie polubiłam, jej ciągłe narzekanie - jaka to ona jest, a jaka nie, że jest szarą myszką, nijaką jeszcze do tego, że nikt jej pewnie nie chce, że jest brzydka, i tak dalej - doprowadza do szału. Nie cierpię tego typu ludzi, cenię sobie tych twardych, nie poddających się, tych co wiedzą czego chcą, i mawiają "Pomyślę o tym jutro"*, albo po prostu, że trzeba żyć dalej. Jednakże - na szczęście - później Ewa się zmieniła i mogłam się z nią w miarę możliwości dogadać.
  
Poza tym, ta ciągła słodkość, ciągłe sprzyjające bohaterom szczęście. Wiem, stwierdzicie, że jestem okrutna, ale w pewnym momencie chciałam, aby zdarzył się jakiś wypadek, czy coś innego, a zarazem nieszczęśliwego, i zdarzyło się, ale i tak skończyło się - super, pięknie, ładnie. Z lektury "Roku w poziomce" wywnioskowałam iż pani Michalak uważa, że ludzie nie chcą czytać nieszczęśliwych książek, nieprawda, ja chcę, bo są prawdziwe i nie zamydlają ludziom oczu, a w życiu przecież cały czas pięknie się nie układa. Mimo to, dobrze przy takiej naiwnej opowiastce odpocząć.

Styl jakim posługuje się Katarzyna Michalak jest bardzo przystępny w odbiorze, tak jakby sobie z nami swobodnie gawędziła, dzięki czemu dialogi postaci stają się idealnie dopasowane i naturalne.

W gruncie rzeczy jestem zadowolona z faktu, iż - nareszcie! - mogłam zapoznać się z cząstką twórczości pani Michalak, akurat trafiłam na ciepłą i przyjemną powieść, którą mimo minusów czyta się szybciutko i trudno w ogóle zauważyć jak mało stron pozostało do końca. Polecam tylko tym poszukującym chwili wytchnienia, inni - jak ja - mogą czuć się nieco zawiedzeni, bo tak jak wspomniałam na początku, książka nie pozostaje na długo w pamięci i nie oferuje sobą nic ponad przeciętną.

* cytat z "Przeminęło z wiatrem"- Margaret Mitchell 


Wydawnictwo: Literackie
Stron: 261
Przeczytane: 27.10.2013r.
Moja ocena: 6/10

piątek, 25 października 2013

"Wywiad z wampirem" - Anne Rice

"Wywiad z wampirem" chciałam przeczytać od tak dawna, że w końcu o tym zupełnie zapomniałam, więc gdy natknęłam się w bibliotece na pierwszą część "Kronik wampirów" wydaną po raz pierwszy w 1976 roku, musiałam jak najszybciej wypożyczyć, co by było, gdyby ktoś zwinął mi książkę sprzed nosa? Strach w ogóle o tym myśleć! Byłabym załamana... Jednakże, szczęście się do mnie uśmiechnęło i teraz zamiast się uczyć, piszę ten tekst, w którym najprawdopodobniej będę rozpływała się w zachwytach.

"Życie... każda jego sekunda... to wszystko, co mamy." 

Louis de Pointe du Lac, arystokrata z Luizjany, opowiada dziennikarzowi o swojej podróży przez życie i nieśmiertelność. Zmieniony w wampira przez ponurego Lestata, wiedzie egzystencję, której nie rozumie i do końca nie akceptuje. Jedyną jego towarzyszką jest Claudia - ukochana kobieta zaklęta w ciele dziecka. Łączy ich chęć poznania podobnych sobie istot i zajadła nienawiść do własnego stwórcy - Lestata. Nasyciwszy się zemstą, Louis i Claudia wyruszają na wyprawę do Europy, by znaleźć swoje miejsce i odpowiedzi na nurtujące ich pytania. Spotkany w Paryżu Armand wprowadza ich w społeczność wampirów.

"Samotność, samotność aż do granic obłędu." 

Pierwsze na co chcę zwrócić uwagę to okładka - niezwykle tajemnicza, mroczna i intrygująca, aż nęci, aby jak najszybciej dorwać powieść o niesamowitym tytule, a mianowicie "Wywiad z wampirem" - sama nie raz zastanawiałam się, co kryje się w środku, bo musicie przyznać, że oprawa graficzna jest doprawdy rewelacyjna! Nie sposób oderwać oczu. Ale to jeszcze nic, bo książka ma tak samo genialny klimat. Przenosi do zupełni innego świata, obfitującego w tajemnice.

"Niech zmysły przejmą władzę nad duszą." 

Styl jakim posługuje się Anne Rice zachwyca od pierwszej strony. Mimo, że każda kartka jest zapisana gęstym drukiem, niezbyt dużą czcionką, to jednak cóż to za przeszkoda, gdy mamy do czynienia z tak ciekawą lekturą?

Postaci to tak różne osobowości... mieszanka tak różnych charakterów, z tak różnym spojrzeniem na świat. Tak się to wszystko przeplata. I niech ktoś mi teraz powie, że ma dosyć wampirów i wszystkiego co z nimi związane, to go chyba zaduszę (żartuję oczywiście, wiem, że nie wszystko jest dla każdego), ale weźcie pod uwagę to, iż wampiry wykreowane przez Rice nie świecą się w słońcu i nie chodzą do szkoły ("Zmierzch"), tylko z premedytacją zabijają co noc śmiertelników.

Naprawdę nie mogę wyjść z zachwytu, bo "Wywiad z wampirem" jest książką prawie że genialną, którą rzecz jasna polecam, w szczególności tym szukającym intensywnych wrażeń, a fani krwiopijców będą zachwyceni równie mocno jak ja! Ale uwaga - starajcie się czytać wieczorami lub w nocy, efekt jest zniewalający, uwierzcie mi.

Wydawnictwo: Rebis
Stron: 400
Przeczytane: 24.10.2013r.
Moja ocena: 9/10

wtorek, 22 października 2013

Wspaniałe nabytki!

Jako, że pewna dobroduszna Pani oddała w moje posiadanie ten oto mały zbiór książek Agathy Christie dzisiaj przybywam, aby się Wam nim pochwalić! :) A jest czym, w końcu nie codziennie dostaje się za darmo AŻ 11 książek. Jestem niezmiernie zadowolona! Raz jeszcze dziękuję. :)

Nie przedłużając, na zdjęciu znajdują się: Kurtyna, Pierwsze, drugie... zapnij mi obuwie, Dom przestępców, Pułapka na myszy, Tajemnicza historia w Styles, Pani McGinty nie żyje, Zatrute pióro, Tajemniczy przeciwnik, Tajemnica rezydencji "Chimneys", Dwanaście prac Herkulesa oraz Entliczek pentliczek, który już zrecenzowałam i jest to pierwsza przeczytana przeze mnie książka z dorobku tej autorki. :) 

Standardowe pytanie: co kto poleca, co kto odradza?

Kinga G. 

sobota, 19 października 2013

"Oskar i Pani Róża" - Eric-Emmanuel Schmitt

Jaka piękna okładka. Rzeczywiście. Ta książka drze serce na kawałki.

Co można napisać o książce, która ma zaledwie 80 stron? Czy można w nich zmieścić wszystko to co trzeba, a nawet więcej niżby to było możliwe? Oczywiście, że się da!

Oskar ma dziesięć lat. Jest chory. Ma raka. Wie, że niedługo umrze.
Jak przeżyć całe życie w dwanaście dni?

"Codziennie patrz na świat, jakbyś oglądał go po raz pierwszy." 

"Oskar i Pani Róża" jest jak sen. Zaczyna się niespodziewanie, tylko po to, żeby tak samo niespodziewanie się skończyć. Żeby uciec. Schować się. I nie wrócić nigdy więcej. Ale ile wnosi! Całe życie wywraca do góry nogami.

"Zapominamy, że życie jest kruche, delikatne, że nie trwa wiecznie. Zachowujemy się wszyscy, jak byśmy byli nieśmiertelni." 

Jeszcze nie czytałam takiej książki. Ból, rozpacz, wisielczy humor. Dobija czasami. Są łzy, jest śmiech. Wiara w Boga, przedstawiona troszkę inaczej. Bardziej zrozumiale. Oskar pisał listy do Boga. Nie wiedział na jaki adres je wysłać. I pozostaje jeszcze ciocia Róża. Chciałabym posłuchać jej opowieści.

Powiedzieć, że ta powieść jest dobra, jest zbrodnią, ona jest niezwykła wręcz. Nie pozwala siebie odłożyć nawet na króciutki moment. Każe czytać i czytać, i czytać. Aż do końca. Każda strona jest przepełniona wszystkim tym, co najważniejsze w życiu. Wszystkim tym, czego każdy z nas szuka.
Przecież każdy z nas szuka nieistniejących odpowiedzi na nurtujące pytania.

"Tylko Bóg ma prawo mnie obudzić." 


 

Wydawnictwo: Znak
Stron: 80
Przeczytane: 18.10.2013r.
Moja ocena: 9+/10 

piątek, 18 października 2013

"Neva" - Sara Grant

Zakochana, odważna, ryzykująca wszystko


Po co w ogóle sięgnęłam po tę książkę? Przecież w ostatnim czasie omijam takie szerokim łukiem, bo wiem, że prawdopodobnie nie znajdę w środku nic dla siebie. Za "Nevę" zabrałam się, bo... ją kupiłam (za całe 9,90zł), jeszcze w wakacje. Co mnie przyciągnęło? Chyba ta okładka, w rzeczywistości jest naprawdę świetna, do tego te płatki śniegu rozpoczynające każdy rozdział...

Szesnastoletnia Neva ma już dosyć kłamstw. Nie zna odpowiedzi na pytania, których nie może nawet zadać głośno: Dlaczego jej kraj jest odcięty od świata zewnętrznego nieprzenikalną kopułą energii? Dlaczego ludzie znikają bez śladu? Co się stało z jej babcią, która pewnego dnia nie wróciła do domu?
Neva wraz ze swoją najlepszą przyjaciółką Sanną postanawia poznać odpowiedzi na dręczące ją pytania. Nie zamierza dłużej posłusznie przestrzegać przepisów i zasad. Na dodatek zakochuje się w chłopaku, który powinien być dla niej tabu, i naraża na śmiertelne niebezpieczeństwo...

Fabuła jest po prostu denna, żeby nie użyć innego słowa. Sytuację są co najwyżej... komiczne. Przez całą lekturę towarzyszyło mi tylko jedno słowo - schemat. Ten sam utarty schemat w co drugiej młodzieżówce. Zero, Wielkie Zero oryginalności.  Mamy mieszankę wszystkiego co już było. Troszeczkę "Igrzysk śmierci" - rząd wszystko kontroluję itp. Mamy "GONE" - przezroczystą kopułę itp. Trójkącik miłosny - "ojej, ojej, jak ja go kocham, ale nie mogę go mieć!" (a ja w myślach komentuję: straszne!), później ten głupek Ethan lata za Nevą "ojej, ojej, jak ja cię kocham!" (a w moich myślach: weź idź człowieku, walnij głową w mur, lepiej ci się zrobi). I jeszcze raz główna bohaterka "ojej, ojej, nie kocham go, ale nie chcą go skrzywdzić!". I tak w kółko. Ale jest jeszcze przyjaciółka Nevy, Sanna "ojej, ojej, moja najlepsza przyjaciółka odbiła mi chłopaka!" (naiwna). To teraz mamy już chyba kwadrat, no nie? Tak, wiem, że jestem okrutna, powinnam przecież powiedzieć: ojej, ojej, jak mi was szkoda! 

Poza tym występują nieścisłości jak np. SPOJLER! taka sytuacja. Neva jest w swoim pokoju, budzi ją mama, żeby wstała, bo zaraz przyjedzie policja. Funkcjonariusz policji ją przesłuchuje, a pod koniec rozmowy pyta czy odwieźć ją do domu. Nava mówi, że nie, i wychodzi przed komisariat. Jakim cudem? KONIEC SPOJLERU!

Czy polecam? Tylko i wyłącznie wytrwałym i posiadającym silne nerwy. Będziecie się świetnie bawić! Tylko pamiętajcie - nie oczekujcie pozytywnych wrażeń. Nie wiem czemu, ale "Neva" kojarzy mi się z takimi książkami jak "Ciemność przed świtem" czy "Zawładnięci". Tamte mi się podobały, ale trzeba przyznać iż było to bardzo dawno temu, a jak wiadomo, gusta się zmieniają. Ocenę DWA daję za ostatni rozdział (35).

Wydawnictwo: Gola
Stron: 320
Przeczytane: 17.10.2013r.
Moja ocena: 2/10  

niedziela, 13 października 2013

"Szukając Alaski" - John Green


Udaję się na poszukiwanie Wielkiego Być Może 



Powiedzcie mi. Jaka jest definicja dobrej książki? Jaka ona jest? Wspaniała. Niezwykła pewnie też. Fenomenalna również. Brakuje przymiotników. Jaka jeszcze? Pomyślcie!
Przedstawię Wam swoje zdanie, według mnie to książka, której się nie czyta, nią się żyje. Gdzie rzeczywistość? Ukryła się pod wszechobecną otaczającą nas ciszą. Taka książka jest też wartościowa, wynosimy z niej wiadrami, ile się da.
Ostatnio zaczęłam szukać tylko takich. Jednakże, żeby znaleźć, trzeba przebrnąć przez dziesiątki, przez setki egzemplarzy.
Nadal  b i e g n ę, b i e g n ę, b i e g n ę. Nadal szukam.
Czy w końcu znalazłam?

"Jak wydostać się z tego labiryntu cierpienia?" 

Życie Milesa Haltera było totalną nudą aż do dnia, gdy zaczął naukę w równie nudnej szkole z internatem. Wtedy spotkał Alaskę Young. Piękną, inteligentną, zabawną, seksowną i do bólu fascynującą. Alaska owinęła sobie Milesa wokół palca, wciągając go do swojego świata i kradnąc mu serce. Czy dzięki niej chłopak odnajdzie to, czego szuka? Wielkie Być Może - najintensywniejsze i najprawdziwsze doświadczenie rzeczywistości.

Na "Szukając Alaski" czekałam od marca tego roku. Długo. Ale jak tu nie czekać po przeczytaniu zapierającej dech w piersiach "Gwiazd naszych wina"? Jak nie czekać po niezapomnianych "Papierowych miastach"? Wszędzie było więcej pytań niż odpowiedzi. A ciekawość co serwuje John Green w swojej debiutanckiej powieści zżerała mnie od środka. Aż czasami nie miałam siły...

"Szukając Alaski" jest książką jaką ja sama chciałabym napisać. Ta myśl, od rozpoczęcia lektury błądziła po zakamarkach mojego umysłu, momentami wręcz pulsowała, dając niezawodny znak swojej obecności.

Cała ta historia jest jak... obraz. Pan Green każdą z postaci pomalował na inny kolor. On dał im życie, pewnego rodzaju. Nie sposób uwierzyć, że to tylko wytwory ludzkiej wyobraźni. Ja i tak czuję jakby żyli. Albo nie. To ja żyłam nimi. Kluchą. Pułkownikiem. Takumim. I... Alaską. Swoją drogą, wiedziałam, że kiedyś wybuchnie, i wybuchła, w najmniej odpowiednim  momencie. Możesz się człowieku wpatrywać w okno, jak ja w tej chwili, a i tak nic sensownego o niej nie napiszesz. Bo się nie da. Alaska...

"Lubiła być tajemnicza. Może chciała pozostać tajemnicza do końca."

Głęboko poruszająca książka. Nie płakałam w czasie czytania, wzruszyłam się wewnątrz siebie. Bez łez. Tylko na koniec moje oczy zrobiły się jakieś takie mokre trochę, to chyba dlatego iż uświadomiłam sobie, że to rzeczywiście koniec. (...) to powieść o myślących i wrażliwych młodych ludziach. Zbuntowanych, szukających intensywnych wrażeń i odpowiedzi na najważniejsze pytania: o miłość, która wywraca świat do góry nogami, o przyjaźń, której doświadcza się na całe życie. 

"Spędzasz całe swoje życie w labiryncie, zastanawiając się, jak któregoś dnia z niego uciekniesz i jakie niesamowite to będzie uczucie, wmawiając sobie, że przeszłość pomaga ci przetrwać, ale nigdy tego nie robisz. Wykorzystujesz przeszłość, aby uciec od teraźniejszości."

Nigdy nie lubię mówić co takiego odkryłam w książce. Co z niej wyniosłam. Dlaczego, jest jedną z najlepszych. Więc. Tu. Teraz. Nic nie powiem. Po prostu - przeczytajcie. Tak bardzo Was proszę.

"A więc to jest pytanie, z jakim pozostawiam was na koniec: Jakie macie powody, by nie tracić nadziei?" 

Wydawnictwo: Bukowy Las
Stron: 315
Przeczytane: 13.10.2013r.
Moja ocena: 9+/10 

piątek, 11 października 2013

"Ostatnia piosenka" - Nicholas Sparks

Na zawsze w naszych myślach 


Książkę zaczęłam czytać w wakacje i na 60 stronach się skończyło. Zwyczajnie nie mogłam "tego czegoś" strawić. Nie podchodziło mi. Ale zmobilizowałam się i... właśnie skończyłam czytać, w październiku.

Idiotyzm goni idiotyzm

Multum irytacji 

Dwa powyższe podtytuły świetnie oddają to co czułam przedzierając się przez długi, męczący, ociekający irytacją początek. Wyobrażasz sobie coś takiego, drogi Czytelniku - czytasz, czytasz i co zdanie przewracasz oczami na "znak głupoty" bohaterów? Tutaj to znajdziesz! Nie ma problemu. Ronnie jest głupiutką nastolatką, przechodzącą nastoletni bunt, ale spokojnie, jej życie ma się wkrótce odmienić...

Wracając jeszcze do początku, był naprawdę tandetny! Przez co mój egzemplarz tej książki jest "troszeczkę" zmasakrowany. Wiem, że to nie ładnie, ale musiałam na czymś się wyżyć. Zrozumcie.

Im dalej w las, tym lepiej

Tak też jest. Ostanie 150 stron, ostatnie rozdziały i w końcu sam koniec potrafią przyciągnąć potencjalnego czytelnika jak magnes. Mnie przyciągnęły. Nie spodziewałam się, że to napiszę - byłam pozytywnie zaskoczona!

I co z tego, skoro reszta leży i kwiczy? 

Ronnie. Will. Ronnie. Will. Ech... mam ich po dziurki w nosie! Może i mieli jakieś tam swoje problemy, ale co z tego skoro i tak wszystko wyszło - super, pięknie, ładnie, HAPPY END.
Jak ja nie lubię takich zakończeń jakie zastosował Pan Sparks. Brrr. Wolę gdy niektóre wątki są nieskończone, otwarte, kocham możliwość ułożenia swojej dalszej wersji. Ale nie! Trzeba wszystko tak PROSTO zakończyć. Wszystko powiedzieć. Napisać. O niczym nie zapomnieć. Po cholerę, ja się pytam?

Wracając do wątków. Takiego naciągania dawno nie widziałam. Co poniektóre momenty wołają o pomstę do nieba! Na przykład te żółwie. Przepraszam was gadziątka, ale chyba już zawsze będę was kojarzyć tylko z tą powieścią. Przykro mi.

Muszę wspomnieć o Blaze. To jedyna postać, którą obdarzyłam szczerą sympatią. Nieodgadniona.
Nie podoba mi się, że nagle nastąpiła w niej taka zmiana. Chciałabym ją bardziej zrozumieć. Stopniowo. Wyciągnąć więcej wniosków. No i Jonnah, świetny młody chłopak. (Ja jestem na diecie, a on zajada ciastka, no wiesz co?)

Nie rozumiem sukcesu "Ostatniej piosenki" 

Dlaczego? Czemu? Co w niej takiego jest? Wytłumaczcie mi, proszę!

Bo ja nic nie widzę, oprócz: czytadełka dla nastolatek, zapychającego czas...

Wydawnictwo: Albatros
Stron: 448
Przeczytane: 11.10.2013r.
Moja ocena: 5/10 


***
Żebym nie zapomniała. Chodzi mi o konkurs - Klik. Jest tak dramatycznie dużo zgłoszeń, że OBIECUJĘ Wam, już więcej NIC nie zorganizuję. I. Kropka.
Dziękuję za uwagę. 
Dobranoc. 

środa, 9 października 2013

Konkurs!!

Dzisiaj obchodzę coś takiego jak "pół roku ciężkiej męki z tym oto blogiem", więc postanowiłam zorganizować Wam konkurs. Nie będę się rozpisywać, poczekam aż minie cały roczek. Ale jednak pasowałoby coś powiedzieć, więc - DZIĘKUJĘ ZA TO, ŻE JESTEŚCIE ZE MNĄ!! :* Bez Was Magiczny zakątek byłby niczym. :)

Regulamin


1. Organizatorką konkursu jestem ja, Kinga G., autorka bloga Magiczny zakątek. 
2. Nagrodą jest książka "Podpalaczka", która pochodzi z mojej domowej biblioteczki, raz czytana, w stanie bardzo dobrym.
3. Czas trwania konkursu to 09.10.-09.11.2013r. do godziny 15:00 tegoż dnia. Zgłoszenia oddane po tym czasie nie będą brane pod uwagę.
4. Zwycięzca zostanie poinformowany drogą mailową i będzie miał 3 dni na podanie adresu do przesyłki, w przypadku gdy taka osoba nie odpowie zwycięzca zostanie wylosowany ponownie.
5. Nagrodę wysyłam tylko do osób zamieszkałych w Polsce.
6. Nagroda zostanie wysłana do zwycięzcy w czasie jednego tygodnia od podania adresu do przesyłki.
7. Nagroda nie podlega wymianie.
8. W konkursie nie mogą brać udziału osoby anonimowe. 
9. Zwycięzca zostanie wyłoniony poprzez losowanie.
10. W razie nieścisłości proszę pisać na - kinga.godowska@vp.pl


Co trzeba zrobić? 


W komentarzu pod tym postem należy: 
1. Wyrazić chęć wzięcia udziału w konkursie np: zgłaszam się!, biorę udział!, mocno chcę! itd.
2. Podać swój nick np: Kinga G. (tak jak w moim przypadku)
3. Podać swój adres email.
4. Umieścić baner konkursowy na swoim blogu.
5. Odpowiedzieć na pytanie konkursowe: Jaką książkę mógłbyś/mogłabyś mi polecić i dlaczego? (Oczekuję przynajmniej dwóch zdań, można więcej, nie pogniewam się, a nawet będę bardzo zadowolona). Aby nie było komplikacji odsyłam do przejrzenia mojego konta na LC - na półce "przeczytane" znajdują się wszystkie przeczytane przeze mnie książki.

Dla chętnych. Nie musicie, ale będzie mi niezmiernie miło jeśli:
1. Dodacie Magiczny zakątek do obserwowanych.
2. Dodacie Magiczny zakątek do kręgów Google +.

Koniec! Życzę powodzenia! :)

sobota, 5 października 2013

"Czarny Mustang" - Karol May

Zawsze gdy pytam się mamy co czytała gdy była w moim wieku -młodsza/starsza to nie ma znaczenia, odpowiada, że "książki o Indianach". Tak więc nie zdziwiłam się prawie wcale gdy po powrocie z biblioteki (dopadła mnie choroba o nazwie: leń) przyniosła mi tę właśnie.

("Czarny Mustang" czekał aż go otworzę...)
"Czarnego Mustanga" otworzyłam niebawem.

Wojownicy z plemienia Komanczów pod wodzą sławnego Czarnego Mustanga snują plan napadu na spokojną osadę budujących kolej robotników - Firwood-Camp. Ich plany starają się udaremnić jak zwykle Old Shatterhand i wódz Apaczów Winnetou. Wspomagani przez swych przyjaciół Hobble Franka, ciotkę Droll, i dwóch kuzynów Haza i Kaza, którzy na Dzikim Zachodzi szukają swego krewnego-oszusta, przemierzać będą góry i prerię, by ocalić życie niewinnych ludzi. Czy im się to uda?  

Zastanawia mnie bardzo czy aktualnie jeszcze ktoś sięga po książki Karola Maya. Jest ktoś taki? Wątpię. A ja przyznaję ze wstydem, że to moja pierwsza książka tego autora, wiem co myślicie - "sama nie jesteś lepsza!" Ale... Kochani, tak jak ja postarajcie się zmienić sytuację.

"Czarny Mustang" to przede wszystkim ogromna dawka przygody. Niebezpieczeństwa. Walki. Taktyka i pomysły w worku. To dużo dzielnych bohaterów - Old Shatterhand oraz Winnetou na pierwszym miejscu.
To gratka dla miłośników Indian (jak moja mama). Rozrywka sama w sobie. I Czarny Mustang.

A na minus? Bohaterzy (Old Shatterhand i Winnetou), tak odważni, dzielni i niepokonani (za doskonali), ale jednak za mało poświęcono im uwagi.

Raz jesteśmy z kimś, aby zaraz go opuścić. W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać z kim w końcu przemierzam świat. (?) Nadal nie wiem. Chyba z każdym po trochu.

A dlaczego odszedł mój "najbardziej ulubiony bohater z tej książki"? Lubiłam go dlatego, że Karol May nie poskąpił mu wad. Dał mu ich aż za wiele.

Czuję się jakbym musiała wszystkie wyrazy z tego tekstu przepychać przez wyjątkowo ciasny tunel.
Ale polecam, polecam Kochani Moi.

Wydawnictwo: Poznańskie
Stron: 197
Przeczytane: 05.10.2013r.
Moja ocena: 8/10

wtorek, 1 października 2013

"Entliczek pentliczek" - Agata Christie

Uwaga! Ogłaszam, że "Entliczek pentliczek" jest...
... największym zaskoczeniem tego roku!

Naprawdę. Możecie mi wierzyć.

Kinga i kryminały? Ha, to dopiero świetny żart!

Jakby ktoś mi powiedział, że przeczytam tę książkę, przypuśćmy, jakiś tydzień temu, to powiedziałabym mu, że ma nierówno pod sufitem, delikatnie mówiąc.

Ale, ale... Jak to ja, nie miałam co czytać i tak mnie olśniło żeby może spróbować, więc po pobiciu się z myślami stwierdziłam - "a co mi tam". I zaczęłam czytać...

Do czego zmierzam? Ano do tego, że tak beznadziejna/idiotyczna/głupia książka mi się spodobała! Tak, dobrze przeczytaliście, spodobała mi się! I to nawet bardzo! Sama byłam/jestem/będę zaskoczona. Ale pozytywnie. Nie mam pojęcia dlaczego ta niewidzialna bariera oddzielająca mnie od kryminałów była tak skuteczna, ale dobrze, że sobie z nią poradziłam, teraz tylko mi pogratulować.

Co mają ze sobą wspólnego takie przedmioty jak : plecak, żarówki, bransoletka, pierścionek z brylantem, puderniczka, wieczorowy pantofelek, szminka, kolczyki, stetoskop, sól do kąpieli, apaszka pocięta na kawałki, spodnie, książka kucharska, kwas borny, broszka, atrament wylany na notatki Elizabeth? No właśnie, co? I tu zagadka. A co łączy je z trzema niewyjaśnionymi morderstwami?

To, że mówiłam każdemu naokoło co czytam i co się dzieje w książce było raczej dziwne. Ale co mi tam. Raz się żyje!

W każdym razie - dla mnie wszyscy byli podejrzani! Trochę to podejrzane, no nie? Ale świetne. Nie sądziłam, że "Entliczek pentliczek" aż tak mnie wciągnie. Fabuła jest tak pokręcona i tak nieprzewidywalna, że na pewno każdy będzie się świetnie bawić, nawet Ci co z literaturą kryminalną są dobrze zaznajomieni. Ja obstawiałam dobrze/źle i tak w kółko, ale później, w wyniku pewnych okoliczności (nie powiem jakich) stwierdziłam, że równie dobrze wszyscy są winni i nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie, więc na końcu... a nie powiem, nie powiem nic oprócz...
... polecam! 


Wydawnictwo: Dolnośląskie
Stron: 238
Przeczytane: 30.09.2013r.
Moja ocena: 8/10