Poznaj niszczycielską siłę zakazanej miłości
Do sięgnięcia po tę powieść przyczyniła się pewna wielce denerwująca osoba, która sprawiła, że będąc w bibliotece nie mogłam obok „Wichrowych wzgórz” przejść obojętnie. Akcja dzieje się na przełomie XVIII i XIX wieku do którego uwielbiam się przenosić czytając książki autorstwa Jane Austen, a „Wichrowe wzgórza” pokochałam tak samo mocno jak „Dumę i uprzedzenie”.
„Nie mogę żyć bez mego życia! Nie mogę żyć bez mojej duszy!”
Przyznaję, że obrót co poniektórych spraw zaskoczył mnie i skora do zgłębienia dalszej historii czytałam dalej. Niestety na początku nie mogłam się wciągnąć, ale jak pisze w poprzednim zdaniu w pełni zostało mi to wynagrodzone. Możecie tylko próbować wyobrazić sobie moje zdziwienie kiedy zaczęło do mnie dochodzić, że losy Katarzyny i Heathcliffa będą rozgrywały się z perspektywy gospodyni Nelly, która całą opowieść opowiada dzierżawcy Lockwood`owi. Mogłam wtedy poczuć, że siedzę spokojnie pod kocykiem, z kubkiem herbaty i przenoszę się wiele lat wstecz do mrocznych wrzosowisk Yorkshire.
Heathcliff to tyran, łotr, szatan wcielony i mogłabym tak określać go mnóstwem tym podobnych epitetów. Katy też nie jest na szczęście bez wad. Miałam obawy, że cały schemat będzie wyglądać tak: przystojny mężczyzna i najpiękniejsza na świecie kobieta zakochują się w sobie choć wcale nie powinni i tak dalej.. itp. A tu... takie miłe zaskoczenie.
Największym plusem jest zakończenie, które nie jest cukierkowe jak można się z początku spodziewać. I dobrze. Bo gdyby tak nie było to książka straciłaby na swojej wadze, a moja opinia nie byłaby wcale, a wcale tak zachwalająca.
„Wichrowe wzgórza” polecam wszystkim NIE poszukującym mdłego romansu z sielanką na końcu. A jeśli chcesz właśnie czegoś takiego to nawet nie tykaj tej książki!
Wydawnictwo: PIW
Stron: 399
Przeczytane: 28.06.2013r.
Moja ocena: 10/10